Czas na pewną (myślę, że ciekawą) historię. Długo się zbierałem do opisania tego
zdarzenia… a teraz jakby więcej czasu. No to piszę.
Zbieram przewodniki po Suwalszczyźnie. Takie hobby mam.
Pływam czasem kajakiem po Suwalszczyźnie. Takie hobby mam. Czy da się to połączyć? Tak. Trzeba
kupować przewodniki kajakowe.
Kilka starych przewodników kajakowych po okolicach. Ten zielony... to ten ostatni.
Jakiś czas temu kupiłem sobie taki przewodnik. Józef Kuran, Kajakiem
z jezior augustowskich i mazurskich do Warszawy (z 1955 roku). Chodził mi po
głowie projekt takiego spływu od wielu lat (bo przecież suwalscy harcerze
zrobili taki numer w okresie międzywojennym), ale jakoś nie było okazji. Teraz ekipa z Suwałk płynie do morza (projekt: Z Wigier
do Bałtyku), a Szymon (też z Suwałk, ale chwilowo z Giżycka) rusza już wkrótce z
jezior mazurskich. Czyli raczej dzieje się w tym temacie.
Ale wracamy do przewodnika i (nie)mojej historii. Na
aukcjach internetowych mogłem wybrać od kilku sprzedających… los chciał, że
wybrałem tego… którego wybrałem.
Przewodnik przyszedł pocztą, ale nie sam. W środku znalazłem
dwie złożone kartki. Kolor i zapach... tak jakby z czasów wydania przewodnika…
i zasadniczo z górniczej tematyki (co widać na załączonych zdjęciach). Z czego jedna kartka raczej w obcym języku…
gotykiem drukowana (ale tematyka chyba też górnicza). Już wtedy ktoś recycling uskuteczniał i
kartki szanował.
Nie znam się na tym, ale według Wikipedii, Niemcy zrezygnowali
z takiej czcionki w 1941 roku… Czyli
papier długo czekał na powtórne użycie.
strony zadrukowane
I to już jest ciekawe… ale ciekawsze jest to, co na drugiej
stronie piórem (i atramentem) ktoś wynotował na tych kartkach. Plan przygody.
Na „polskiej” kartce widać godziny odjazdów pociągów, może
autobusów… Tychy, Katowice, Mońki, Pułtusk, Augustów… i kilka innych nazw
miejscowych. Ktoś planował sobie trasę w kierunku ewidentnie północno-wschodnim.
Na kartce „niemieckiej” jeszcze lepsze teksty. Rozpisane 21
dni podróży kajakowej z Płociczna (tego naszego)… do Pułtuska. Zaplanowane tempo
nie jest jakieś wyścigowe, a raczej turystyczne, ale historia mocno mnie
ucieszyła.
Lubię takie zbiegi okoliczności… bo czemu wybrałem akurat
tego sprzedawcę? Czemu te kartki trafiły akurat do mnie? Sam fakt, że ktoś wiele
lat temu (na drugim końcu Polski) planował taką przygodę zaczynającą się na
Suwalszczyźnie… cieszy ogromnie. Jeszcze bardziej cieszy, że stałem się jakąś
częścią tej przygody.
Ciekawe czy udało mu się wtedy spłynąć...
Przypadek? Nie sądzę :) Dobrze, że wybudziliście się ze snu zimowego. Część Waszych sympatyków nie korzysta z twarzoksiążki, a poza na tej stronie treści są pełniejsze i milsze w odbiorze. Dzięki.
OdpowiedzUsuń