H: „Walka Bobra ze złem”, to
tytuł płyty olsztyńskiego zespołu Paprochy. Czemu o tym? Czasem sprzężenia
różnych zjawisk mnie powalają… ale chyba już o tym pisałem. Zacznijmy zatem od początku, czyli od „wczoraj”. Mieliśmy plan z Miłoszem, by jutro (wczoraj było jutro, bo dziś jest już dziś) ruszyć na poszukiwanie bobra…
fot. Hubert, dzisiejsze zmagania, zdjęcie mało związane z treścią... ale może przyciągnie uwagę...
H: Wczoraj przypadkiem wszedłem
na stronę Paprochów…. w sumie to
sprowokował mnie znajomy basista . Piszę o tym, bo Szymon jest z Suwałk (choć związał się z
Olsztynem), a mnie wszystko co/kto z Suwalszczyzny prowokuje podwójnie.
Tytuł wspomnianej płyty mnie poruszył, bo lubię takie gry słowne. Bardzo
poruszony zostałem także muzycznie i tekstowo – warto zobaczyć np. utwór Zwierze(nie!) (zobacz interesujący teledysk Paprochów), bo w jakiś sposób wiąże się to z
dzisiejszymi rozważaniami na temat zwierza konkretnego.
A jak walka i zwierzęta (po
wysłuchaniu tekstu Paprochów okazuje się, że niektórzy przedstawiciele naszej
fauny mają sporo na sumieniu), to może
okazać się, że coś drastycznie się
skończy. Ostrzegam zatem.
M: Ruszyliśmy szukać bobrów. Ale
zanim dojechaliśmy na miejsce, to mogłem zrobić swoje pierwsze zdjęcie z
powietrza. Trochę musiał pomóc mi tata, bo wiał silny wiatr i nie mogłem
utrzymać latawca. Ja obsługiwałem aparat i pstrykałem.
fot. Miłosz, pierwsze zdjęcie z powietrza,
z latawca, Bunkier w Bakałarzewie, widoczne zapory, zasieki i kopuły…
wszystko, by bronić lub atakować. Nieść zło, czy się przed nim bronić…
z latawca, Bunkier w Bakałarzewie, widoczne zapory, zasieki i kopuły…
wszystko, by bronić lub atakować. Nieść zło, czy się przed nim bronić…
H: Taka dygresja do powyższego… Pisałem w ostatnim
poście, że szukamy sposobów na fotografowanie Miłosza z powietrza bez latania.
To jest jedna z możliwości. Koniec dygresji.
Zatrzymaliśmy się na chwilę w Bakałarzewie
przy bunkrach, by Miłosz mógł wypróbować sprzęt do fotografii latawcowej. Z góry widać elementy, które składają się na pewien
mechanizm… wojny, czyli zła, a o tym tak
pośrednio dziś przecież mówimy.
Św. Tomasz bodajże wymyślił teorie wojny
sprawiedliwej… ale chyba ta teoria jest nagminnie
naginana. „Zło to zło. Mniejsze, większe, średnie, wszystko jedno, proporcje są
umowne a granice zatarte (…), jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a
drugim, to wolę nie wybierać wcale.”
Pogadać sobie mógł bohater Sapkowskiego. A wybrać i tak musiał. Jak w
życiu.
Wiele lat temu, za mostem
kolejowym zwanym „żelaznym”, w okolicach
wsi Szlinokiemie, zobaczyłem pierwszy raz bobra. Właściwie nie osobiście, bo
tylko tablicę rezerwatu bobrów. Wtedy mało było nie tylko tych stworów, ale i takich
tablic.
A pierwszego bobra „na żywo”
dopadłem wczesną wiosną w rezerwacie
Tobolinka (koło Zelwy). Odpoczywał pod drzewem i wcale nie był wzruszony (tak
jak ja) naszym spotkaniem. Moje wzruszenie było, ale nie było aparatu. Został
tylko „powidok” w głowie.
M: Gdy dotarliśmy nad rozlewisko, odszedłem trochę dalej od taty i wtedy zobaczyłem myszołowa, który usiadł na
suchym drzewie przede mną, lecz nie
zrobiłem mu żadnego dobrego zdjęcia, bo był dość daleko, a ja nie miałem statywu.
Siedział długo jakby na coś czekał. Tata mnie zawołał i myszołów
odleciał, ptak wyglądał na złego. Wtedy nie wiedziałem dlaczego. Wróciłem do taty.
fot. Miłosz (trochę nieostry
myszołów)
H: Bóbr wrócił na dobre.
Populacja urosła w siłę tak wielką, że
według niektórych ten sukces stał się klęską. Już nawet strzelać do bobra każą,
bo zalewa, stawia (się) tamy, wycina (tylko w odwrotnej kolejności). W szkodę
klasycznie włazi. Widziałem go nawet na „tamie” w Suwałkach i w naszym Zalewie.
Bóbr wygrał swoja walkę ze złem i przegrał… bo już go nie lubią.
fot. Hubert, Miłosz na "zrębie bobrowym"
fot. Hubert, jest ofiara... sprawcy: brak
M: Tata mówił, że bobrów jest
coraz więcej, a ja żadnego nie widziałem. Dziś siedzieliśmy dwie godziny na
czatach i nic nawet w wodzie nie chlupnęło. Przesunęliśmy się trochę w bok i
siedzieliśmy tam znowu z godzinę. Sądziliśmy z tatą, że bobry powinny w końcu przyjść,
bo w cienkim lodzie była taka ścieżka, czyli dziś tam już musiały pływać. Z
nudów zaczęliśmy robić zdjęcia tego co było dookoła.
fot. Hubert, jak nie ma bobra to "się robi"okolicę...
fot. Miłosz
fot. Hubert
H: Na chwilę pojawiły się kruki,
które wyraźnie nie były zadowolone z naszego pobytu.
Symbolika kruka i wrony w różnych
kulturach jest w sumie podobna. Przez wieki łączono te ptaki ze złem, z wojną i
ze śmiercią. Jest taki opis w literaturze polskiej, który swym realizmem może
przytłoczyć: „podniosła (wrona) łeb do góry, rozkraczyła nogi jak drwal
zabierający się do rąbania, nakierowała dziób prostopadle i jak żelaznym
kilofem palnęła nim martwe oko trupa”, a to tylko fragment opowiadania Żeromskiego
„Rozdzióbią nas kruki, wrony”…
Nasze kruki tylko zakrakały,
zrobiły dwa kręgi i zniknęły za drzewami.
fot. Miłosz
M: Nagle tata zobaczył obok nas
dzięcioła, który pił wodę. Ciekawe czemu akurat do nas przyleciał? Mógł
przecież podlecieć z drugiej strony. Pił i patrzył co robimy. Zrobiłem mu
zdjęcie, choć słońce było wtedy za chmurami i poszliśmy ogrzać się do samochodu.
H: No tak. Kruk, może być
symbolem zła… a dzięcioł? Na obrazach Boscha ponoć oznacza zwycięstwo nad
grzechem… czyli złem. Jest zatem równowaga w przyrodzie. Ale gdzie jest nasz
bóbr?
fot.Hubert, tak widziałem dzięcioła ja...
fot. Miłosz... Miłosz jakby trochę lepszy wzrok...
fot. Miłosz, dzięcioł, a w tle stary "zgryz" bobrowy
M: Zrobiliśmy drugie podejście, lecz znów żadnego bobra nie było. Wtedy się zniecierpliwiliśmy i poszliśmy wzdłuż brzegu. Tata szedł przodem i nagle się zatrzymał. Było to niedaleko tego miejsca gdzie stałem, jak robiłem zdjęcie myszołowa, a potem latały tam kruki. Tata coś znalazł.
H: Jest taki wiersz Baudelaira… swego czasu dość mocno mnie poruszył ze względu na plastyczność opisania
sytuacji zastanej… no i te słowo, które siecze
we mnie bardziej niż niejedno przekleństwo… „ścierwo”. Ale teraz miałem przed
sobą raczej truchło… raczej dzisiejsze.
M: Tata powiedział, że tego bobra mógł zabić i zjeść wilk. A wilk w bajkach zawsze jest zły. Trochę
szkoda mi było, ale wiem, że każde zwierzę musi coś jeść. Dlatego ten myszołów i kruki też tu latały
niezadowolone, że nie mogą spokojnie zjeść.
H: Zatem wiadomo, czemu bobry nam
dziś nie chciały "zapozować", a taki widok
z Baudelaira jedynie oglądać mogliśmy:
„Błękit oglądał szkielet
przepysznej budowy,
Co w kwiat rozkwitał jaskrawy”
Nie lubię dosłowności. Wolę
metaforę, dlatego nie powinienem tu pokazywać zdjęcia, które prawie dosłownie ilustruje
powyższy cytat. Zakładam, że niektórzy
wchodzą na nasz blog, bo szukają jakiejś formy estetyki… Martwa natura
traktowana dosłownie … jest martwa i mało estetyczna…
Choć właściwie Stachura rzekł był
onegdaj: „wszystko jest poezja”. Zatem daję alternatywę dla dorosłych lub
przynajmniej świadomych tego, co robią… tu możesz zobaczyć „kwiat bobrowy”, ale
zastanów się, czy nie lepiej zostać przy wersji poetyckiej… (zobacz martwą naturę)
Nasz Bóbr przegrał walkę ze złem (ucieleśnionym w postaci wilka lub
innego stwora)… tak jak ten z piosenki Paprochów...
fot. Hubert (wersja mniej
drastyczna)
Wszystkie zdjęcia w tym poście zostały zrobione w dniu dzisiejszym.
Piękne zdjęcia ze znajomych mi terenów :)
OdpowiedzUsuń