sobota, 12 grudnia 2015

„Walka Bobra ze złem” kończy się (czasem) martwą naturą.



H: „Walka Bobra ze złem”, to tytuł płyty olsztyńskiego zespołu Paprochy. Czemu o tym? Czasem sprzężenia różnych zjawisk mnie powalają… ale chyba już o tym pisałem.  Zacznijmy zatem od początku, czyli od „wczoraj”. Mieliśmy plan z Miłoszem, by jutro (wczoraj było jutro, bo dziś jest  już dziś) ruszyć  na poszukiwanie bobra… 

 fot. Hubert, dzisiejsze zmagania, zdjęcie mało związane z treścią... ale może przyciągnie uwagę...

H: Wczoraj przypadkiem wszedłem na stronę Paprochów…. w  sumie to sprowokował mnie znajomy basista . Piszę o tym, bo  Szymon jest z Suwałk (choć związał się z Olsztynem), a mnie wszystko co/kto z Suwalszczyzny prowokuje podwójnie.
Tytuł wspomnianej płyty mnie  poruszył, bo lubię takie gry słowne. Bardzo poruszony zostałem także muzycznie i tekstowo – warto zobaczyć np. utwór Zwierze(nie!) (zobacz interesujący teledysk Paprochów), bo w jakiś sposób wiąże się to z dzisiejszymi rozważaniami na temat zwierza konkretnego.
A jak walka i zwierzęta (po wysłuchaniu tekstu Paprochów okazuje się, że niektórzy przedstawiciele naszej fauny mają  sporo na sumieniu), to może okazać się,  że coś drastycznie się skończy. Ostrzegam zatem.

M: Ruszyliśmy szukać bobrów. Ale zanim dojechaliśmy na miejsce, to mogłem zrobić swoje pierwsze zdjęcie z powietrza. Trochę musiał pomóc mi tata, bo wiał silny wiatr i nie mogłem utrzymać latawca. Ja obsługiwałem aparat i pstrykałem. 

fot. Miłosz, pierwsze zdjęcie z powietrza, 
z latawca, Bunkier w Bakałarzewie, widoczne zapory, zasieki i kopuły…
wszystko, by bronić lub atakować. Nieść zło, czy się przed nim bronić…
H: Taka dygresja do powyższego… Pisałem w ostatnim poście, że szukamy sposobów na fotografowanie Miłosza z powietrza bez latania. To jest jedna z możliwości. Koniec dygresji.

Zatrzymaliśmy się na chwilę w Bakałarzewie przy bunkrach, by Miłosz mógł wypróbować sprzęt do fotografii latawcowej.  Z góry widać elementy, które składają się na pewien mechanizm…  wojny, czyli zła, a o tym tak pośrednio dziś przecież mówimy.
Św. Tomasz bodajże wymyślił teorie wojny sprawiedliwej…  ale chyba ta teoria jest nagminnie naginana. „Zło to zło. Mniejsze, większe, średnie, wszystko jedno, proporcje są umowne a granice zatarte (…), jeżeli mam wybierać pomiędzy jednym złem a drugim, to wolę nie wybierać wcale.”  Pogadać sobie mógł bohater Sapkowskiego. A wybrać i tak musiał. Jak w życiu.


Walka ze złem zawsze jest nierówna. Nieważne,  czy wyzwanie podejmuje bóbr, czy inna kuna.  A bóbr miał dość ciężko, bo jeszcze  nie tak dawno był praktycznie na wymarciu.
Wiele lat temu, za mostem kolejowym zwanym  „żelaznym”, w okolicach wsi Szlinokiemie, zobaczyłem pierwszy raz bobra. Właściwie nie osobiście, bo tylko tablicę rezerwatu bobrów. Wtedy mało było nie tylko tych stworów, ale i takich tablic.
A pierwszego bobra „na żywo” dopadłem  wczesną wiosną w rezerwacie Tobolinka (koło Zelwy). Odpoczywał pod drzewem i wcale nie był wzruszony (tak jak ja) naszym spotkaniem. Moje wzruszenie było, ale nie było aparatu. Został tylko „powidok” w głowie.

M: Gdy dotarliśmy nad rozlewisko,  odszedłem trochę dalej od taty  i wtedy zobaczyłem myszołowa, który usiadł na suchym drzewie przede mną,  lecz nie zrobiłem mu żadnego dobrego zdjęcia, bo był dość daleko, a ja nie miałem statywu. Siedział długo jakby na coś czekał. Tata mnie zawołał i myszołów odleciał, ptak wyglądał na złego. Wtedy nie wiedziałem dlaczego. Wróciłem do taty.

fot. Miłosz (trochę nieostry myszołów)

H: Bóbr wrócił na dobre. Populacja  urosła w siłę tak wielką, że według niektórych ten sukces stał się klęską. Już nawet strzelać do bobra każą, bo zalewa, stawia (się) tamy, wycina (tylko w odwrotnej kolejności). W szkodę klasycznie włazi. Widziałem go nawet na „tamie” w Suwałkach i w naszym Zalewie. Bóbr wygrał swoja walkę ze złem i przegrał… bo już go nie lubią.

fot. Hubert, Miłosz na "zrębie bobrowym" 

fot. Hubert, jest ofiara... sprawcy: brak


M: Tata mówił, że bobrów jest coraz więcej, a ja żadnego nie widziałem. Dziś siedzieliśmy dwie godziny na czatach i nic nawet w wodzie nie chlupnęło. Przesunęliśmy się trochę w bok i siedzieliśmy tam znowu z godzinę. Sądziliśmy z tatą, że bobry powinny w końcu przyjść, bo w cienkim lodzie była taka ścieżka, czyli dziś tam już musiały pływać. Z nudów zaczęliśmy robić zdjęcia tego co było dookoła.

fot. Hubert, jak nie ma bobra to "się robi"okolicę... 

fot. Miłosz

fot. Hubert

H: Na chwilę pojawiły się kruki, które wyraźnie nie były zadowolone z naszego pobytu.
Symbolika kruka i wrony w różnych kulturach jest w sumie podobna. Przez wieki łączono te ptaki ze złem, z wojną i ze śmiercią. Jest taki opis w literaturze polskiej, który swym realizmem może przytłoczyć: „podniosła (wrona) łeb do góry, rozkraczyła nogi jak drwal zabierający się do rąbania, nakierowała dziób prostopadle i jak żelaznym kilofem palnęła nim martwe oko trupa”, a to tylko fragment opowiadania Żeromskiego „Rozdzióbią nas kruki, wrony”…
Nasze kruki tylko zakrakały, zrobiły dwa kręgi i zniknęły za drzewami.

fot. Miłosz

M: Nagle tata zobaczył obok nas dzięcioła, który pił wodę. Ciekawe czemu akurat do nas przyleciał? Mógł przecież podlecieć z drugiej strony. Pił i patrzył co robimy. Zrobiłem mu zdjęcie, choć słońce było wtedy za chmurami i poszliśmy ogrzać się do samochodu.

H: No tak. Kruk, może być symbolem zła… a dzięcioł? Na obrazach Boscha ponoć oznacza zwycięstwo nad grzechem… czyli złem. Jest zatem równowaga w przyrodzie. Ale gdzie jest nasz bóbr?


fot.Hubert, tak widziałem dzięcioła ja...

fot. Miłosz... Miłosz jakby trochę lepszy wzrok...

fot. Miłosz, dzięcioł, a w tle stary "zgryz" bobrowy

M: Zrobiliśmy drugie podejście,  lecz znów żadnego bobra nie było. Wtedy się zniecierpliwiliśmy i poszliśmy wzdłuż brzegu. Tata szedł przodem i nagle się zatrzymał. Było to niedaleko tego miejsca gdzie stałem, jak robiłem zdjęcie myszołowa, a potem latały tam kruki. Tata coś znalazł.

H: Jest taki wiersz  Baudelaira… swego czasu dość mocno mnie  poruszył ze względu na plastyczność opisania sytuacji zastanej…  no i te słowo, które siecze we mnie bardziej niż niejedno przekleństwo… „ścierwo”. Ale teraz miałem przed sobą raczej truchło… raczej dzisiejsze.

M: Tata powiedział,  że tego bobra mógł zabić i zjeść  wilk. A wilk w bajkach zawsze jest zły. Trochę szkoda mi było, ale wiem, że każde zwierzę musi coś jeść.  Dlatego ten myszołów i kruki też tu latały niezadowolone, że nie mogą spokojnie zjeść.  

H: Zatem wiadomo, czemu bobry nam dziś nie  chciały "zapozować", a taki widok z Baudelaira  jedynie oglądać mogliśmy:
„Błękit oglądał szkielet przepysznej budowy,
Co w kwiat rozkwitał jaskrawy

Nie lubię dosłowności. Wolę metaforę, dlatego nie powinienem tu pokazywać zdjęcia, które prawie dosłownie ilustruje powyższy cytat.  Zakładam, że niektórzy wchodzą na nasz blog, bo szukają jakiejś formy estetyki… Martwa natura traktowana dosłownie … jest martwa i mało estetyczna…
Choć właściwie Stachura rzekł był onegdaj: „wszystko jest poezja”. Zatem daję alternatywę dla dorosłych lub przynajmniej świadomych tego, co robią… tu możesz zobaczyć „kwiat bobrowy”, ale zastanów się, czy nie lepiej zostać przy wersji poetyckiej…  (zobacz martwą naturę)



Nasz Bóbr przegrał  walkę ze złem (ucieleśnionym w postaci wilka lub innego stwora)… tak jak ten z piosenki Paprochów...

fot. Hubert (wersja mniej drastyczna)



Wszystkie zdjęcia w tym poście zostały zrobione w dniu dzisiejszym.

1 komentarz: