niedziela, 3 lipca 2016

Trening pod żaglami na Wigrach (z klasztorem w tle)… a na horyzoncie mistrzostwa Europy.



M: W piątek pojechaliśmy nad Wigry robić zdjęcia dla moich sióstr ciotecznych: Julki i Michaśki.  Już od kilku lat pływają na Cadetach, czyli na takich żaglówkach. W porcie czekały na nas aż trzy załogi. Ja z tatą płynęliśmy za nimi motorówką z ich instruktorem. Julce, Michalinie i ich koleżankom i kolegom udało się dostać nawet na mistrzostwa Europy. Niestety muszą nazbierać pieniądze na wyjazd  na tej akcji "Polak potrafi". Pomagamy !

fot. Hubert, Julka i Michaśka na tle. Jakim? Każdy widzi


H: Moje siostrzenice pływają w Uczniowskim Klubie Żeglarskim GROT (przy suwalskim OSiRze). Julka odnosiła sukcesy jako załogant (tak się to chyba nazywa), a teraz jest sternikiem w załodze z Michaśką, swoją młodsza siostrą. Ciekawą „kompozycję” ktoś sobie wymyślił. Weszły już na poziom zawodniczy (w pływaniu, nie w relacjach siostrzanych)… mało tego… mają szansę reprezentować Polskę na Mistrzostwach Europy. Trzy nasze załogi mogą pojechać na Węgry i walczyć z najlepszymi na starym kontynencie. Mogą… ale nie mogą… Jak zwykle problemem są pieniądze i to one stoją na drodze realizacji marzeń tych szalonych dzieciaków…

fot. Hubert, oporządzanie "Szarej", a Miłosz przemyka...


 fot. Hubert, Julka walczy już na brzegu...

 fot. Milosz, do wody (I)...

 fot. Milosz, do wody (II)...
 
 fot. Hubert, teraz my...

fot. Miłosz, jak się ma "lufę" to trudno objąć wszystkich...


 fot. Milosz, tło klasyczne ponownie...

 fot. Hubert, na dziobie też walka...


M: Pierwszy raz pływałem po Wigrach motorówką, a właściwie pontonem z silnikiem. Siedziałem na dziobie i robiłem zdjęcia. Raz nawet popłynęliśmy dość szybko, tak że woda chlapała na wszystkie strony.
Najfajniejsze było wtedy, kiedy na tych żaglówkach robili zwrot, to prawie żagiel dotykał wody. Czasami żaglówka naprawdę mocno się chwiała, ale oni wcale się tym nie przejmowali. Jeden z załogi to sternik, a drugi to załogant, który ma bardzo fajną robotę, bo zajmuje się małym żaglem, a potem także pomaga przy jeszcze jednym. Chyba się nazywa spinaker, taki kolorowy  żagiel aby szybciej płynąć. Rozłożyli go dopiero jak płynęli z wiatrem.
 
fot. Miłosz, takie przechyły, seria





 fot. Hubert (seria)



H: Jeziora są wokół mnie (naprawdę blisko)... tak naprawdę jednak tylko kilka razy w życiu miałem okazję pływać pod żaglami. Choć mam wśród znajomych (i w rodzinie) wielu fanatyków tej dyscypliny, to jakoś nigdy mnie to nie nęciło. Tak na poważnie pierwszy raz wszedłem na pokład  kilka lat temu jak kręciłem dla Gucia krótki filmik o możliwości czarterowania jego jachtów. Niestety jak się jest w pracy, to nie ma takich wysublimowanych doznań. Popływałem, ale obiektyw był bardzo skutecznym „wygłuszaczem” emocji. Tak samo miałem zresztą jak kręciłem dla Roberta… operację usuwania zębów i operację usuwania zaćmy. Rozcinanie dziąseł, igła w oku… takie wyzwania miałem onegdaj i normalnie pewnie bym „zszedł”… ale obiektyw (z definicji bardzo obiektywny) otępiał  skutecznie.

Dlatego kolejny raz było żeglowanie bez kręcenia (tylko kilka zdjęć) i do tego wziąłem (bo mnie wzięli) Miłosza na krótki rejs po Wigrach. Dwie „kabinówki”, dwie załogi. Tym razem było inaczej. Było dosadniej. Czułem przechyły i obserwowałem reakcję doświadczonych współuczestników. Ich twarze zaświadczały, że taka nienaturalna pozycja kadłuba względem wody jest… naturalna. Nie wnikałem i cieszyłem się wiatrem, a wiało wtedy konkretnie. W drodze powrotnej jeszcze mijanka z kolejnym „psycholem” pod żaglem…  z Tomiem (Kowalem) na desce... Ale nie o tym (choć dygresjom stało się zadość) 


Zobacz nasz film z piątkowego treningu na Wigrach (czas trwania 1:52)…



H: Kilka lat temu uczyłem się obsługi drona i przy okazji kręciłem naszych młodych żeglarzy na suwalskim Zalewie… a oni kręcili pode mną swój balet. (zobacz archiwalny filmik z drona)

 fot. Hubert, wracają...

 fot. Miłosz, Julka i Miśka w ciasnym kadrze



H: Każda okazja (dla Miłosza) dobra, by zrobić zdjęcia ptakom. Jak się siedzi na dziobie, to łatwiej dzioby wypatrzeć na wodzie.

M: Fajnie było też dlatego, że mogliśmy podpłynąć dosyć blisko do łysek i perkozów dwuczubych. Raz nawet zobaczyłem głowę kormorana. Jedna łyska położyła na liściu małż i ją zjadła jak ze stołu. Wtedy podpłynęła młoda i zaczęła głośno krzyczeć, że też chce trochę. Ta większa jednak ją przegoniła.
Jak już wszyscy przypłynęli do portu, to mogłem z bliska obserwować jeszcze jedną łyskę, która między żaglówkami próbowała robić gniazdo. Były z nią cztery młode. Łyska ma najfajniejsze oczy, takie całe czerwone.

fot. Miłosz, na przywitanie mewa śmieszka


fot. Miłosz, kormoran

fot. Miłosz, perkoz dwuczuby

 fot. Miłosz, łyska w sprincie

fot. Miłosz, łyska i małż na stole (trochę rozmyte, ale o dokumentację chodzi)

 fot. Miłosz, łyski w porcie (stara i młoda)


fot. Hubert, teraz widać kto pracuje...

fot. Miłosz (obsługa aparatu) i Hubert, z drona...

H: Pomoc dla siostrzenic (i dwóch pozostałych załóg) jest zatem naturalnie wpisana w naszą ideę,  bo pasjonatów trzeba wspierać, o czym już wielokrotnie pisałem.
Zawsze się wzruszam jak grają nasz hymn podczas uroczystości sportowych. Tak już mam jako widz. Jednak słyszałem wielokrotnie od Wojtka Kowalewskiego (reprezentanta naszej piłkarskiej  kadry narodowej jeszcze za Leo Beenhakkera), że koszulka z orłem na piersi daje wielkie i nieopisane wzruszenia… temu, kto ma szansę taką koszulkę przywdziać... To się pamięta przez całe życie. Tak mówi Wojtek i wie co mówi.
Dlatego właśnie zrobiliśmy  dokumentację treningu żeglarskiego. Dlatego piszemy o potrzebie wsparcia finansowego tak szczytnej idei. Dajmy  tym młodym ludziom szansę na realizację kolejnego marzenia. Niech reprezentują nasz kraj i poczują się wielkimi reprezentantami także naszych marzeń. Tak mało im już brakuje (KLIKNIJ I ZOBACZ NA "POLAK POTRAFI")


fot.Hubert, tak się płynie po marzenia, a Węgry na horyzoncie. Pomagamy!


1 komentarz:

  1. Dzieki za super zdjecia i wpis!
    Pozdrawiam, Julka

    OdpowiedzUsuń