H: Dziś celem była rzeka Wiatrołuża wpisana w nasz projekt (Wy)nurzeni. Ekspedycja wigierska. Minęliśmy
Pietronajć i trafiliśmy tam, gdzie Wiatrołuża łączy się z Maniówką.
9 dni
temu była zima… śnieg prawie po kolana, a dziś zobaczyliśmy… wiosnę. Wiosnę jesienią
nad Wiatrołużą. Dziwne zestawienie. A i sama nazwa tej rzeki jest szczególna… szczególna
jak przestrzeń, klimat i specyfika tego
miejsca. Od dawna mnie wzrusza...
fot. Hubert, wiosna, tama bobrów na Wiatrołuży, zdjęcie archiwalne (jeszcze analogowe)
H: Kolejny raz zachwyciliśmy się reliktem pingo (czytaj wpisy archiwalne: pierwsza wyprawa i relacja z nurkowania).
Fenomenalne miejsce, w którym można wyczuć jakieś załamanie rzeczywistości.
Taki jakiś zapomniany i mityczny krater, w którym nawet czas inaczej płynie.
Powiem tak… gdybym spotkał tu dinozaura, to bym się nawet mocno nie zdziwił.
fot. Hubert, tu dziś się błąkaliśmy, ujście Maniówki do Wiatrołuży, po lewej Pietronajć
(zdjęcie z paralotni)
fot. Hubert, "czynna" tama bobrów na Maniówce... dziś
fot. Miłosz, w pracy... dziś
fot. Hubert, z drugiej strony rzeki czas płynie wolniej... dziś
fot. Miłosz, jeszcze raz rzeka Maniówka, zerwanie tamy trochę odsłoniło brzegi... dziś
fot. Hubert, a tak wyglądają wiatrołomy wiosną
fot. Miłosz, chaos jesienny... dziś
fot. Miłosz, niby jesień, a wiosna. Owady szaleją na zgryzie bobrowym... dziś
fot. Hubert, takie zwały... dziś
fot. Hubert, tak wtapia się w tło umarłe drzewo... dziś
fot. Miłosz, Pietronajć. Pło dryfuje... dziś
fot. Miłosz, mgła się unosi... dziś
fot. Miłosz, z drugiej strony Pietronajcia dziś
fot. Hubert, ja miałem szerszy zakres... dziś
fot. Hubert, idą... dziś
H: Wiatrołuża, to rzeka, która początek bierze gdzieś na
torfowiskach koło Kaletnika. Fenomen tej
strugi (bo tak chyba można ją także nazywać) polega na względnej dzikości… i zmienności
charakteru (w zależności od pory roku). Wiosną przypomina miejscami górski
potok… a latem ledwie sączy się między kamieniami.
Tu można zobaczyć powalone (przez
żywioły… albo przez bobra) drzewa
przerzucone naturalnie nad rzeką. Wielokrotnie takie kłody ułatwiały mi przeprawę.
Mimo tego, że drzewostan nie należy do najstarszych, to i tak bardzo dobrze się tam
czuję. Mam wrażenie, że tak mogły onegdaj wyglądać lasy, w których Jaćwingowie
szukali schronienia (tylko drzewa były w większej skali).
Pewnie też dlatego właśnie nad Wiatrołużą robiłem zdjęcia na potrzeby wystawy „Jaćwingowie. Zapomniani wojownicy” dla Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie. Była to bardzo szybka akcja i po telefonie od Marcina od razu miałem w głowie właśnie Wiatrołużę… Kto wie, może ta inscenizacja była w rzeczywistości swoistą reminiscencją… Kto wie, kto po tych kamykach chadzał…
Pewnie też dlatego właśnie nad Wiatrołużą robiłem zdjęcia na potrzeby wystawy „Jaćwingowie. Zapomniani wojownicy” dla Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie. Była to bardzo szybka akcja i po telefonie od Marcina od razu miałem w głowie właśnie Wiatrołużę… Kto wie, może ta inscenizacja była w rzeczywistości swoistą reminiscencją… Kto wie, kto po tych kamykach chadzał…
Nad Wiatrołużą widziałem chyba największe w okolicy tamy bobrowe, a ich budowniczy mają tu spokój. Zalewanie lasu, a właściwie głębokiej doliny, nie powinno nikomu przeszkadzać… jednak na Maniówce przeszkadzało i ktoś udrożnił (czytaj: zerwał tamy) koryto. Być może była w tym jakaś wyższa konieczność.
fot. Hubert, wiosna na Wiatrołuży...
fot. Hubert, wiosna na Wiatrołuży...
fot. Hubert, wiosna na Wiatrołuży...
fot. Hubert, wiosna na Wiatrołuży...
fot. Hubert, wiosna na Wiatrołuży...
fot. Hubert, Wiatrołuża i Paulina latem, zdjęcia do projektu Jaćwingowie. Zapomniani wojownicy... dobrze mieć siostrę.
fot. Hubert... i jeszcze jedno, już cytowane...
M: Nie mogłem wszędzie
dojść gdzie chciałem, bo wszyscy mieli kalosze, tylko ja nie miałem i tata
musiał mnie czasami przenosić przez największe bagno.
fot. Katarzyna... nie każdy ma kalosze...
fot. Hubert, Miłosz rozmyty... za szybko skacze...
fot. Katarzyna, Miłosz cały czas za szybki... ale z drugiej strony...
H: Kilka lat temu,
błąkając się wśród powalonych drzew (i pozostawionych), zacząłem kombinować z
cyklem, który nazwałem: Rozdrapran.
Nie jest to efekt z programu komputerowego (choć bardzo łatwo w tej maszynie go
uzyskać). Aparat na statywie i długi czas naświetlania. Przez połowę tego czasu
trzymałem ręce w kadrze, a potem je zabrałem… Robiłem takie zabawy onegdaj, w
czasach (bardzo) analogowych… jak nie było jeszcze „fotoszopa”, jednak dużo
było wtedy nieudanych zdjęć… a teraz jest jeszcze więcej. Takie czasy. Wiatrołuża wymusiła na mnie powrót do
przeszłości…
fot. Hubert, Rozdrapran I
fot. Hubert, Rozdrapran II
fot. Hubert,Rozdrapran III
fot. Miłosz, ja fotografuję ujście Maniówki do Wiatrołuży... niektórzy nie maja kaloszy...
fot. Hubert, tak miesza się woda Maniówki z Wiatrołużą...
fot.Hubert, taka gałąź...
fot. Miłosz, ściana lasu pod drugiej stronie Wiatrołuży...
fot. Hubert, takie trawy...
fot. Miłosz, a na upadłym dębie "gniazdo" owadów
H: Wiatrołuża
była ostatnim już chyba miejscem odwiedzonym w ramach projektu (Wy)nurzeni.Ekspedycja wigierska . Wczoraj dogrywaliśmy jeszcze refleksje nasze na temat podjętych działań i
tego co zobaczyliśmy przez prawie rok naszego działania.
3 grudnia będziemy chcieli pokazać na początku film bardziej osobisty. Takie przeżycia uczestników projektu… będzie dużo zdjęć podwodnych, ale nie tylko… Druga odsłonę planujemy bliżej wakacji w Muzeum Wigier. Tam pojawi się wystawa i … coś może jeszcze.
Czas jak rzeka. Jak Wiatrołuża. Płynie. Ale my lubimy wchodzić kilka razy do tej samej rzeki.
fot. Hubert, Wiatrołuża...
--------------------------------------------------------------------------------------
GŁÓWNY PARTNER EKSPEDYCJI:
Sprzęt do fotografii podwodnej użyczyła firma
patroni i sponsorzy
Jakiś czas temu popularne, dzięki jednej reklamie, było określenie czasowstrzymywacz. A tam to się dzieje na prawdę :)
OdpowiedzUsuńDobrze mówi :)
UsuńRozdraporany genialne
OdpowiedzUsuń