H: Najpierw będzie poniemieckie torowisko (z torami przez
Rosjan zwiniętymi), potem grodzisko jaćwieskie w Orlińcu nam się objawi i wieś,
której nie ma, następnie dwa niemieckie pomniki, co z definicji mają zachować coś w pamięci, a nie zachowały do końca.
Pokażemy cmentarz ewangelicki na szczycie grodziska i kirkut pod Filipowem, a
na koniec schrony. Dużo schronów, bo tak chciał Miłosz. A czas płynie i kruszy...
Są jednak jeszcze czasem widoczne te wytwory człowieka. Jeszcze chcą opowiadać.
I dziś właśnie o tym (a Miłosz często jako skala porównawcza).
fot. Hubert, dziś nadajemy także spod żelbetonu... Miłosz w schronach pod Bakałarzewem
H: Dziś o 5.00 obraliśmy kierunek na Prusy. W okolicy
Błaskowizny wjechaliśmy na dawne torowisko, bo Niemcy pociągnęli wąskotorówkę
niemal pod same głazowiska, by pozyskiwać kruszywo wykorzystywane ponoć nawet
do budowy kwatery Hitlera w Gierłoży. Nasypy i wycięte przez człowieka doliny,
doprowadziły nas do jeziora Pobłędzie. I taki był plan, bo kolejne grodzisko
jaćwieskie na nas czekało.
M: Na początku pojechaliśmy na grodzisko, które było naprawdę
wysokie jednak na samej górze znajdował się cmentarz, a raczej resztki
cmentarza. Co najciekawsze grodzisko zostało przecięte prawie na połowę przy
budowie kolei.
H: Faktycznie w najwyższym punkcie góry (bo nazwa Góra Zamkowa zaznaczona jest na mapie… ale po drugiej stronie torowiska) zobaczyliśmy pozostałości muru kamiennego i fragment nagrobka. Widoczna była także linia wałów, ale od strony torów wyraźnie fragment wałów zniknął.
fot. Hubert, zarys góry na której było onegdaj grodzisko...
zrzut ekranu ze strony geoprtal.gov.pl
tak wygląda zarys grodziska dziś, widoczne rozgałęzienie torowiska
fot. Hubert, na szczycie pozostałość cmentarza ewangelickiego... komu chciało się tu cmentarz zakładać ?
fot. Hubert, fragment nagrobka...
fot. Hubert, Zarys wierzchołka...
fot. Hubert, zarys dwóch linii wałów (Miłosz jako skala porównawcza... i dziś w takiej roli wielokrotnie wystąpi)
fot. Miłosz, szron poranny...
fot. Miłosz, szron poranny II
fot. Hubert, widok z podnóża góry na jezioro
fot. Hubert, grodzisko widziane z torowiska, stromo...
fot. Hubert, Ruiny pod grodziskiem... (Miłosz jako skala porównawcza)
fot. Hubert, w gumowcach na progu domu, którego już nie ma...
H: Potem cofnęliśmy się i ruszyliśmy odnogą
torowiska w stronę Stańczyk, ale celem była wieś, której nie ma. Golubie.
Według niektórych źródeł Armia Czerwona
wyładowała swoją złość właśnie w tym miejscu, bo była to jedna z pierwszych
miejscowości pruskich na trasie ich przemarszu. Trzeba było się wykazać.
Warto zapoznać się z historią tej
miejscowości (i starymi mapami), a wszystko znajdziecie tutaj - zobacz artykuł A. Michowiak i M. Marzec (wydawca: Park Krajobrazowy Puszczy Rominckiej)
fot. Hubert, schody... mnie wzruszają. Golubie
fot. Hubert, na progu kolejnego domu, którego już nie ma...
fot. Miłosz zając przydrożny. Przy drodze w Golubiach
fot. Hubert, Zając ukryty. Przy torowisku w Golubiach
H: Jedynym obiektem we wsi, który ma więcej niż dwa metry (i stoi) jest pomnik, który powstał tuż po I wojnie światowej. Stoi
i zaświadcza, choć widać, że powolne znikanie odbywa się wciąż.
fot. Hubert, pomnik w Golubiach... ponoć po pierwszej wojnie postawiony...
Domów już nie ma, a pomnik stoi
M: Pojechaliśmy do Prawego Lasu, bo chciałem zobaczyć schrony.
Wziąłem dwie latarki
Schron w Prawym Lesie wyglądał na
duży. Okazało się także, że wewnątrz znajduje
się cash (to taka gra Geocaching z GPS). Jest to taka skrytka, którą się
znajduje i wpisuje do dziennika oraz zaznacza się znalezienie w aplikacji. To
nawet lepsze niż gra komputerowa, bo trzeba trochę poszukać skrzynek, które są
dobrze ukryte w terenie.
Wewnątrz schronu było sporo powykręcanych rur wentylacyjnych i zastanawiałem się czemu wszystkie są właśnie takie. Tata powiedział, że trudniej do środka wrzucić granat. Może to i racja, bo lepiej żeby granat zniszczył rury niż wpadł do środka.
Podobało mi się miejsce na karabin przy wejściu do schronu, dzięki czemu żołnierze mogli bronić się skutecznie przed przeciwnikami, bo wróg musiał pokonać zakręt. Dzięki czemu schron był nie do zdobycia.
fot. Hubert, I schron w Prawym Lesie, ale tylko z daleka
fot. Miłosz, II schron w Prawym Lesie. Też z daleka... ale tam jedziemy i będzie z bliska
fot. Miłosz. z bliska (a nie mówiłem)
fot. Hubert, wejście do schronu, otwór wejściowy i strzelniczy, butelka nie nasza (Miłosz jako skala porównawcza)
fot. Hubert, otwór strzelniczy na wejściu. Ruchoma jeszcze zasuwa
fot. Hubert, a tak z drugiej strony... lepiej widzieć Miłosza... niż lufę karabinu...
fot. Hubert, stalowa płyta od wewnątrz (i stanowisko karabinów)
fot. Hubert, taki widok na przedpole...
fot. Miłosz, a tak z drugiej strony
H: Latarki Miłosza w sumie się przydały, bo wchodząc do
pomieszczeń trzeba raczej być ostrożnym… Okazało się, że przed wejściem do wieżyczki
obserwacyjnej była taka sobie studnia. „Tylko” 2 metry w dół.
fot. Hubert, taka "głębia" czeka na tych bez latarek...
fot. Hubert, mamy żywego mieszkańca... motyl zimujący.
fot. Hubert, a to rodzina motyla... ale raczej już nie poleci...
fot. Huber, wejście/wyjście... jak kto woli
Fot. Miłosz, wieżyczka obserwacyjna...
fot. Hubert, Miłosz jako skala porównawcza...
fot. Hubert, i takie jeszcze...
fot. Miłosz, kalosze na krawędzi...
fot. Hubert, po drodze wiele rozwalonych "garnków Kocha", takich jednoosobowych stanowisk ogniowych osadzanych w okopach
H: Czas na drugi pomnik. Pierwszy raz mogłem dziś obejrzeć potężny głaz z wyrytymi symbolami niemieckimi. Kiedyś moje uczennice,
w ramach projektu pokazującego ciekawe miejsca, przygotowały krótki opis tego miejsca.
Samo posadowienie głazu na czterech
mniejszych kamieniach i ten nasyp w kształcie podkowy… dużo ktoś sobie zadał
trudu, by upamiętnić coś… co dziś nie do końca jest jasne.
fot. Hubert, nasyp w kształcie podkowy wokół pomnika
fot. Hubert, z bliska kamień wygląda tak
fot. Hubert, jeszcze bliżej... a z drugiej strony tylko takie koło... bez symboli
fot. Miłosz, zięba... raczej z tych ciekawskich, przysiadła na głazie...
Ten sam obiekt, ale skan "karty obiektu" moich uczennic... sprzed kilku lat.
(za stosowną zgodą jeżeli chodzi o udostępnianie danych, bo taki był jeden z wymogów projektu)
M: Do jednego ze schronów przed Filipowem poszedłem sam ponieważ
tata został tam kiedyś wyproszony i stwierdził, że dziecko, czyli ja, mam
większe szanse na zrobienie zdjęć.
Bunkier był naprawdę duży, ale
wysadzony w powietrze i dziwię się jak oni mogli go tak wysadzić. Pozostała
tylko metalowa wieżyczka, ale dużo większa od tej obserwacyjnej w Prawym Lesie,
a grube ściany były mocno popękane.
fot. Miłosz idzie... ja się ukrywam w samochodzie... autochtoni na razie nie atakują...
fot. Miłosz, bliżej...
fot. Miłosz, takie wysadzenie...
fot. Miłosz, takie wysadzenie, aż sufit... stał się podłogą...
fot. Hubert, wejście do wieżyczki...
fot. Miłosz, przez otwór strzelniczy...
H: Schrony w okolicy Filipowa i
Bakałarzewa (na linii Rospudy) ponoć zaczęto budować jeszcze w 1939 roku w
punktach potencjalnej przeprawy przez rzekę. Dlatego mamy takie budowle za
kościołem w Filipowie przy ujściu Rospudy z jeziora Kamiennego (dwa małe
zachowane i dwa wysadzone). Jeden jest jeszcze koło mostu przy drodze do Suwałk.
Okazuje się, że schrony, nazwane „biernymi”
(bo tam raczej się chroniono) ocalały, a te przystosowane do ostrzału, Rosjanie
wysadzili po zdobyciu. Obawiali się cofnięcia frontu… tacy zapobiegawczy. Ciekawy
artykuł o tych umocnieniach i walkach w okolicy Filipowa zobaczycie tu - Zobacz artykuł portalu Ojczyzna - Suwalszczyzna (autor: Tadeusz Sobuniewski)
fot. Hubert, schron "bierny", bo jeszcze cały. Na działko przeciwpancerne (za kościołem w Filipowie)
fot. Hubert, niski strop... (za kościołem w Filipowie)
fot. Hubert, schron dla załogi wspominanego działka, a na górze wyraźne umocnienia ziemne stanowisk. (za kościołem w Filipowie).
Ten typ schronu pokażemy jeszcze w Bakałarzewie (także ze środka)
fot. Hubert, też za kościołem w Filipowie, z tego schronu raczej dało się strzelać bezpośrednio... bo go Rosjanie wysadzili
H: Po drugiej stronie Filipowa, za cmentarzem, ale wciąż nad Rospudą, można zobaczyć jeszcze dwa wysadzone schrony. My jednak
zatrzymaliśmy się na chwilę na cmentarzu żydowskim. Większość macew została
wywrócona, ale na kilku można jeszcze zobaczyć napisy.
fot. Miłosz, kolejny wysadzony schron...
fot. Hubert, ja raczej fotografowałem macewy...
najlepszy moment, bo za chwilę znikną w bujnej trawie...
fot. Miłosz
fot.Hubert, macewa, kirkut za Filipowem
fot.Hubert, macewy, kirkut za Filipowem
fot.Hubert, macewa, kirkut za Filipowem
M: Na końcu pojechaliśmy jeszcze do Bakałarzewa, bo tam też nad
Rospudą są schrony. Tata powiedział, ze
jest tam taki długi tunel podziemny i można nim przejść. Dlatego bardzo mocno chciałem
go zobaczyć, bo ostatnio lubię chodzić w
takie miejsca gdzie są opuszczone budynki.
fot. Hubert, kopuła schronu w Bakałarzewie
fot. Hubert, szyby wentylacyjne
fot. Hubert, wejście/wyjście do jednego ze schronów
fot. Hubert, wejście/wyjście z tunelu...
fot. Hubert, Miłosz w tunelu...
fot. Hubert, schron dla załogi, z tych "biernych"... choć w okolicy Bakałarzewa Rosjanie nie wysadzali...eksploatacja żwirowiska odsłoniła konstrukcje... (widok z tyłu)
fot. Hubert, wnętrze...
fot. Hubert, widok z przodu, a Miłosz... jako skala porównawcza. Dziś już ostatni raz...
fot. Miłosz, a na koniec, żeby już tak ciężko od tego żelbetonu nie było... lekkie żurawie w przelocie...
H: Najpierw stare torowisko, potem grodzisko, wieś, której nie
ma, dwa niemieckie pomniki, cmentarz ewangelicki
i żydowski, a na koniec schrony. Czas płynie i kruszy. Wszystko chyba…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz