poniedziałek, 29 maja 2017

O zagadkowych wgłębieniach (lejach) w środku lasu i skarbach spod starej łaźni w Suwałkach (a Sapkowski w tle)



H: Dzisiejszy wpis jest historyczny, bo materiał fotograficzny taki właśnie. Leżał, czekał i dojrzewał. A właściwie czekał, aż przydarzy się coś, co mnie sprowokuje do pokazania tych zdjęć. Prowokacja nadeszła od samego Andrzeja Sapkowskiego. Wziął i się przypomniał. Połączymy zatem dwie historie… jednym  opowiadaniem: „W leju po bombie”. Będziemy sprawdzali czy intrygujący temat wpłynie na poczytność naszego tekstu. I do tego sensacja:  Miłosz znalazł (z kolegami) koło starej łaźni skarby… a nawet całą ich wyspę. Takie dziś intrygujące zdarzenia mające skłonić  Was do przeczytania całego tekstu lub przynajmniej kliknięcia. Robimy badania, bo ostatni wpis o sprzątaniu Mulicznego spod wody pobił wszelkie rekordy (do tej pory ponad 16.000 wejść), a my nie znamy wszystkich przyczyn. 

fot. Miłosz, autoportret w starej łaźni... 


H: Twórczość  Andrzeja Sapkowskiego znana jest powszechnie z racji przeniesienia akcji Wiedźmina do świata gier, komiksu,  czy też z adaptacji filmowej (niezbyt udanej mówiąc delikatnie). Teraz Tomek Bagiński (wspominany już  przez nas w tekście O diable na Suwalszczyźnie) bierze się za reżyserię ekranizacji opowiadań. Ciekawie zatem może być, bo dorobek  Tomka spektakularny.  I teraz ciekawostka. Wielu zna historię Geralta także…  z książek. Taka  złośliwość niewybredna mi wyszła.

Ale dziś raczej science bardziej niż fantasy. Andrzej Sapkowski napisał opowiadanie osadzone  jakby w alternatywnej rzeczywistości. Znamienny jest tu tytuł, do którego już nawiązałem. „W leju po bombie”. A lej gdzie?  W Suwałkach.  Tu dzieje się całą akcja opowiadania. Niby nic, a jednak do nawiązania potrzebne, no i nasze Suwałki przez Sapkowskiego wywołane.

Sapkowski: „To było tak – wpadłem sobie, wczesnym rankiem, do leja po bombie. Rozglądam się i widzę - Indyk. Siedzi sobie...”

H: Opowiadanie luźno nawiązuje do układu przestrzennego Suwałk. Niewiele się zgadza, ale w tym przypadku nie o to chodzi. Co ciekawe, Sapkowski przewidział kilka ciekawych sytuacji… np. że Józef Piłsudski wróci w okolicę naszego parku (co prawda przewidział tylko popiersie, a my mu „sylwetkowy” pomnik postawiliśmy). No i nasza duma narodowa. Maria Konopnicka w tej historii się objawia… a właściwie jej pomnik lekko sprofanowany (takie sformułowanie ma też wywołać kontrowersję… przypominam i to wcale nie „podprogowo”: dziś badamy to, co ma wpływ na „klikalność”. )

Sapkowski: „Przed siedzibą Loży Masońskiej "Gladius", obok pomnika Marii Konopnickiej, stał policyjny wóz pancerny z zamontowanym na wieżyczce M-60. Na cokole pomnika widniało namalowane czerwoną farbą: UNSERE SZKAPA, a nieco poniżej: TO SZKAPA NASZ WIESZCZ PRZECHODNIU NIE SZCZ”.

fot. Miłosz, ruiny łaźni... jak po wybuchu 


H: Akcja opowiadania pokazuje bohatera „dotkniętego” Czarnobylem (a po wybuchu  „kazali każdemu łykać jod w płynie” – jak śpiewał Spięty z Lao Che), który wpada do leja po bombie w okolicy naszego parku. Wokół leja (biegają i strzelają szaulisi i przedstawiciele Freikorps), nad nim (latają śmigłowce bojowe),  a nawet w nim (ukrywa się trójka bohaterów, na oczach których, umierają dwaj przedstawiciele zwaśnionych oddziałów), obserwujemy konflikt z Litwinami.  Taka forma „zajazdu” na nasze miasto z użyciem dość ciężkiego sprzętu bojowego. I znów zastanawiam się, czy Sapkowski wiedział, że onegdaj (za wspominanego Piłsudskiego) faktycznie Litwini na chwilę zajęli nasze miasto.

To tak tytułem wstępu.

Zaczynamy od leja (nie wiem czy po bombie), a właściwie „ formacji” lejów (i dalej nie wiem czy po bombach) i nie w Suwałkach, ale w okolicy.  Takie luźne nawiązanie, ale w tym przypadku to "lej" jest najważniejszy i to, żeby do niego nawiązać.

Przeglądając jakiś czas temu skanowany (radarem) okoliczny teren na mapach, zauważyłem dziwną formację wgłębień w szczerym lesie i kiedy byliśmy  (fizycznie) w okolicy, to nie omieszkałem zboczyć z trasy, by zbadać te ciekawe zagłębienia.

zrzut ekranu strony www.geoportal.gov.pl,  takie zagłębienia w terenie "LIDAR" wykazał
 

H: Średnica niektórych, prawie idealnie okrągłych lejów (bo taki kształt miały te formacje), przekraczała pewnie czasem 10 metrów, ale były też mniejsze. Do tego  kilka metrów głębokości (szacuję że może nawet 5 metrów) i ten wspominany już wielokrotnie, lejkowaty charakter zagłębienia.
Nie wygląda to naturalnie, a układ takiego ciągu kilkunastu lejów sugeruje może pozostałość po jakimś ostrzale artyleryjskim … bo chyba nie nalocie. Ale w jakim celu ktoś ostrzeliwał ten teren? Okopów (akurat tu) jak na lekarstwo…
W jednym z lejów ktoś wykopał ziemiankę, ale przecież mógł tego dokonać już po wojnie. Sam nie wiem, co o tym myśleć… Macie jakieś sugestie?

fot. Hubert, Miłosz prezentuję skalę zjawiska" i to nie była największa "dziura". To w tym leju widoczna ziemianka 
 

fot. Hubert, kolejny...

fot. Hubert, i jeszcze jeden...

fot. Hubert, przestrzeń między dwoma najbliżej położonymi

 fot. Hubert
 

M: Takich lejów było kilka. My zaszliśmy do przynajmniej 8,  bo nawet próbowałem liczyć, a tata powiedział, że jest ich więcej. Dookoła było płasko, a tu takie dziury w ziemi. Może to meteoryty spadły?

H: Tylko jak tu teraz przejść umiejętnie z tytułowego leja do ruin łaźni w Suwałkach. Prościej niż myślicie…

Sapkowski: „To, co spadło na Indyka, to była deska klozetowa. Najnormalniejsza w świecie deska klozetowa z masy plastycznej, ozdobiona dużymi, wyskrobanymi scyzorykiem inicjałami "R.Z." i kilkoma bliznami po dogaszanych papierosach.Tak, kochani, są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom.”

fot.Miłosz, takie "umiejętne" przejście do w łaźni

H: I taka deska klozetowa objawiła się właśnie Miłoszowi, a że łaźnia wygląda jak po bombardowaniu… to i nawiązanie można uznać za udane (namawiam Was do takiego stwierdzenia, bo lepiej już nie będzie).

M: Jeździliśmy z kolegami nad rzeką i zajechaliśmy do budynku starej łaźni. Lubię zwiedzać takie ruiny i bardzo bym chciał pojechać na wycieczkę do Czarnobyla. Widziałem na zdjęciach opuszczone miasta i wygląda to naprawdę strasznie. Jednak od jakiegoś czasu lubię zaglądać właśnie w takie miejsca. Nie jest to może bezpieczne, ale staram się zachowywać właściwie. 

fot. Miłosz, "zajrzane I"
 

  fot. Miłosz, "zajrzane II"
 

 fot. Miłosz, "zajrzane III", wielokulturowość na murach...
 

 fot. Miłosz, "zajrzane IV"
 

  fot. Miłosz, "zajrzane IV"
 

H: Pisałem we wpisie o sprzątaniu Rospudy: „Miłosza o wiele bardzie  fascynowała sfera podziemna kompleksu pałacu Paca niż to, co na górze. Naturalny cykl… Onegdaj też sporo czasu spędzałem penetrując ruiny okoliczne, bunkry, a nawet kanały pod nowo tworzoną drogą (która ostatecznie nie została stworzona) między fabryką mebli a kościołem, tym chyba największym w mieście…  Ciemność przyciąga.”
No i dostałem pakiet zdjęć z „przejażdżki rowerowej”, która dziwnym trafem przebiegała koło ruin łaźni. Ciemność przyciąga. Przyciąga tajemnica. Wiek zwany „prawie trzynaście lat” ma swoje  prawa niestety…  No i przecież do tego wymyślił ktoś latarkę, żeby świeciła w ciemnych miejscach.

Zdjęcia Miłosza już pewnie za chwilę będą bardzo historyczne, bo są ambitne plany, by ten budynek „reanimować”. Ja o łaźni słyszałem od rodziców, jednak prawdopodobnie w roku 1976 przestała pełnić swoją dotychczasową funkcję… i tak sobie niszczeje. Na razie.

M: Staram się fotografować takie opuszczone miejsca, bo może już niedługo ich nie będzie. Mogą całkiem zniknąć lub zostaną wyremontowane w innym kształcie niż kiedyś. Jest jeszcze kilka takich starych i opuszczonych miejsc w Suwałkach, ale tata odradza mi ich odwiedzanie, bo każde ma swego właściciela i wcale nie musi mu się  podobać jak ktoś tam wchodzi.

H: 14 maja 2015 roku jeden z miejskich portali pisał: „Okazuje się, że dni starej łaźni są policzone. Piętrowy budynek z XIX wieku leży bowiem na terenie, gdzie wkrótce wytyczone zostaną miejskie bulwary. Problemem jest też to, że od strony rzeki zasłaniać będzie wejście do muzeum. Te projektanci chcą specjalnie wyeksponować. Dlatego niszczejący obiekt musi zniknąć”. (www.suwalki24.pl)

A 30 marca 2016 roku kolejny portal donosił: „Wypisany z rejestru zabytków miał zostać zburzony. Tak się nie stało, później obiekt kolidował z planami zagospodarowania bulwarów nad Czarną Hańczą. Jednak władze miasta uznały, że budynek może być wkomponowany w rekreacyjną przestrzeń”. (www.suwalki.info)

Jest zatem szansa na zachowanie budynku, który wpisał się w świadomości mieszkańców miasta.

 fot. Miłosz, "zajrzane V"
 

 fot. Miłosz, "zajrzane VI"
 


H: Czas na wnioski.
Jeden z bohaterów opowiadani za pośrednictwem głośników stadionowych dał szansę usłyszeć wszystkim przemówienie Marcina Keniga, a skojarzenia z mową Martina Luthera Kinga jak najbardziej właściwe.

Sapkowski: „Miałem sen, a w śnie tym nadszedł dzień, dzień prawdy! (…) Dzień, w którym pojęliśmy oto, że nie ma granic, że granice są niczym innym, jak tylko kreskami na kartkach nic nieznaczącego papieru! Dzień, w którym wyrzuciliśmy z naszych dusz jad nienawiści, jakim pojono nas od pokoleń! Nadchodzi oto taki dzień, bracia!


H: Tyle było tej transmisji na żywo, bo już za chwilę usłyszano strzał. Jak w życiu. Zgoda nie jest na rękę, bo łatwiej budować na wrogości.

W tym krótkim opowiadaniu Sapkowskiego z Suwałkami w tle, pojawiło się wiele wątków… o okrucieństwie i bezsensowności wojny, o problemach z tożsamością, o  braku tolerancji (prawie jak w noweli Mendel Gdański wspominanej już Konopnickiej), o negatywnym wpływie postępu, a właściwe rozszczepieniu pewnych atomów (Czarnobyl)… i o wielu innych biblijnych plagach.

Sapkowski: „Nic się już tego dnia nie wydarzyło. Ot, tuż po zmierzchu spadł deszcz, a razem z kroplami wody spadły tysiące małych, zielonych żab. Więcej nic.”

H: Oczywiście jak na "sensację" przystało i zapowiedź (na początku przecież) odnalezienia "Wyspy Skarbów" prezentujemy odkrycie chłopaków. A Miłosza poprosiłem grzecznie, żeby już do łaźni nie jeździł. Chyba, że po rewitalizacji...

fot. Miłosz, Wyspa Skarbów odnaleziona w starej łaźni



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz