wtorek, 11 lipca 2017

Taka relacja ze "Zlotu Przyjaciół Karczaka", a muzyka (i inna sztuka) lała się strumieniami.



H: Góral (czytaj Krzysiek Górski), to kolejny Wariat na mojej drodze. Nawet nie wiem od kiedy się znamy…  ale tak pewnie 25 lat już stuknęło. Biegaliśmy onegdaj po Bieszczadach, biegaliśmy po Suwałkach, biegaliśmy nawet z odkurzaczami…   a ja biegałem raz do szpitala (a on tam  leżał). Krzysiek wymyślił sobie imprezę - Festiwal "Zlot Przyjaciół Karczaka". Wielkie festiwale wokół, a on ma swój. Jeszcze większy, bo jego.  Byliśmy z Miłoszem w Karczaku. Poczuliśmy atmosferę i mamy dla Was trochę zdjęć... no dobra. To nasz rekord, bo tyle materiału fotograficznego jeszcze nigdy nie daliśmy ( a relacja filmowa już się tworzy).

M: Jeszcze nigdy nie widziałem w jednym miejscu tylu zakręconych ludzi, ale oczywiście pozytywnie i mieli w niektórych sprawach takie same lub podobne poglądy do moich. Hasłem całego festiwalu było „Cała Puszcza parkiem narodowym” i to mi też się podobało, bo także bym tak chciał.

fot. Hubert, "społeczność karczakowska" w drugim dniu imprezy... 


H: Góral jest z Suwałk, ale przesunął się teraz na skrajne rubieże Jaćwieży. Wpasował się w  „podbiebrzański”  krajobraz i tam z Małgosią prowadzi przysiółek Karczak, agroturystykę z naciskiem na wariant (bardziej) ekologiczny. To miejsce (i idea) skupia w sobie wiele pozytywnej energii. Góral robi zlot przyjaciół  swoich i idei właśnie.  W jego stodole grali już różni wykonawcy (przez 7 edycji). Wspomnę tylko tegoroczne wydarzenie, w którym zobaczyć mogłem Jacka Kleyffa z Orkiestrą na Zdrowie, Orkiestrę świętego Mikołaja czy Anię Brodę. Było bardzo muzycznie, bardzo tanecznie,  bardzo warsztatowo i bardzo rodzinnie. 

fot. chyba Miłosz, Krzysiek i Małgosia "Karczakowscy"
 

fot. Hubert, zapiski...

fot. Miłosz, dość ciekawa kompozycja... nad tytułem trzeba się zastanowić...


fot. Miłosz, jak nauczyć grać  na skrzypcach ludzi, którzy nigdy na skrzypcach nie grali.

fot. Hubert
 

fot. Hubert
 


 fot.Miłosz
 

fot. Miłosz
 
fot. Miłosz

fot. Hubert

fot. Miłosz

fot.Miłosz
 

fot. Hubert
 

H:  Akcja moim zdaniem potężna. Góral upatruje sobie jakąś grupę (bądź solistę) i drąży. Czyli jeździ za nimi na koncerty, dzwoni, meiluje…  taka forma stręczenia, ale skuteczna jak się okazuje. Wychodzi przy tym wielki egoizm Górala, bo zaprasza na swój festiwal zespoły, których sam lubi słuchać. Taki egoista z niego.
Zlot nie jest wydarzeniem komercyjnym i zapraszani są tam tylko ludzie, których zna Krzysiek, albo którzy znają Krzyśka. Czyli nie dość , że dobiera sobie wykonawców, to jeszcze publiczność. Ale pięknie.

M: Na festiwalu było wiele różnych i ciekawych warsztatów.  Sam brałem udział w jednym z nich o kręceniu ogniem, lecz zamiast ogniem kręciłem skarpetkami z ryżem. Trudno jest połączyć pracę obu rąk.

fot. Hubert, Miłosz coś kręci... i Marcyś też
  

fot. Miłosz, żeby nie było... ja też czasem kręcę... i to czasem dwie "sprawy" jednocześnie

fot. Miłosz, tanecznie... flamenco jak nic
 

 fot. Hubert

fot. Hubert, i tańce afrykańskie

fot. Hubert, albo tańce Marcysia...
 

fot. Hubert, łuczniczo

fot. Miłosz, pierwsza (i druga) pomoc

fot. Hubert, a z tym Panem na pierwszym planie... też byłem w Bieszczadach
 

fot. Miłosz, no i taras się tworzył warsztatowo

fot. Miłosz

fot. Hubert

fot. Hubert

fot. Miłosz, główny Kierownik na wysokościach

fot. Hubert,a tak im wychodziło

M: Byliśmy również na spotkaniu,  gdy panie z Greenpeace opowiadały o tym, jak my możemy pomagać dla Puszczy.  Jedna z nich była przypięta do bardzo wysokiej konstrukcji nad maszyną,  aby nie była kontynuowana wycinka. Opowiadała jak wyglądał cała akcja z jej punktu widzenia.

fot. Hubert, Puszcza warta uwagi

fot. Hubert, w "żywej altance" Agi (Agata Włodarczyk) prowadzi warsztaty , a my pewnie ją niedługo opiszemy na blogu (wstępne rozmowy były), bo nie każdy chodzi sobie z psem po Himalajach... i to opisuje w książkach

fot. chyba Hubert, śpiewanie "białe"

fot. Miłosz

fot. Miłosz, stodoła wchłania muzyków...

fot. Hubert, a program na dzień II też napięty
 

H: Teraz napiszę coś mało popularnego. Nie przepadam za naszym (suwalskim) towarem eksportowym, choć Blues Festival nie jest zły. Człowiek, którego cenię – Wojciech Waglewski – powiedział w jednym z wywiadów, że bardzo dobrze, że taki „uliczny” festiwal jest w przestrzeni miejskiej Suwałk, bo wtedy nawet ci mało zainteresowani bluesem (między jednym piwem a drugim) usłyszą trochę dobrej muzyki. Taki walor edukacyjny… Jednak ja konsekwentnie od lat unikam udziału w tym wydarzeniu. Nie chce mi się.  Nie potrafię słuchać w świadomości, że tak wielu ma zupełnie inny priorytet. Zatem chyba muszę unikać…  I w tym roku świetną okazją do kolejnego uniku stała się „góralowa akcja”.

Mimo tego, że patrząc przez obiektyw (z definicji swej odcinający od pełnego przeżywania) mogłem cieszyć się muzyką wśród tych... którzy cieszyli się muzyką. Wymyśliłem sobie nawet pewien klucz działania. Wybierałem (losowo) jeden utwór danego wykonawcy,  nagrywałem dość intensywnie… a potem już tylko tak z doskoku. I słuchałem… bo w karczakowej stodole jest zupełnie inny poziom odbioru… 

Prawie chronologicznie zatem przedstawiamy wykonawców. Będzie kolorowo... bo i światło takie nieobliczalne...  i ciemne (taki oksymoron mi wyszedł).


DZIEŃ I

Madrugada (i link do ich strony FB), flamenco w stodole... a co!

fot. Hubert
 

fot. Miłosz

 fot. Hubert
 

fot.  Hubert

fot. Miłosz, taki odbiór 


Ania i Luka

fot. Hubert, i własnoręcznie wykonane instrumenty
 

fot. Miłosz
 

fot. Miłosz
 

fot. Miłosz, a nad nami wisiały prace Luki



fot.Hubert
 

fot. Miłosz
  

fot. Hubert, a z tą Panią za chwilę się spotkamy w drugim składzie
 

M: Wszyscy grali bardzo fajnie, ale ze wszystkich zespołów najbardziej podobała mi się Orkiestra św. Mikołaja. Moim zdaniem super grali,  jednak nie odwzoruje tego internet i trzeba to zobaczyć na żywo. 

Orkiestra Świętego Mikołaja (zobacz link do strony zespołu na FB)
wielokrotny uczestnik/wykonawca wydarzeń na Karczaku 

fot. Hubert
 

fot. Miłosz
 

fot. Hubert

fot. Hubert, i takie przejście do następnego wykonawcy... bo właśnie robi zdjęcie kolegom na scenie (a czapeczki jakby podobne)
 

Jacek Kleyff i Orkiestra na Zdrowie (zobacz link na FB), taka legenda u Górala

fot. Hubert
 

fot. Miłosz
 

fot . Hubert, a Miłosz w cieniu Legendy

fot. Hubert

fot. Hubert, a już za chwilę z Orkiestrą Na Zdrowie wystąpi... część zespołu Madrugada (tak sobie wymyślili przed występem)

fot. Hubert, taka ekspresja


DZIEŃ II


fot. Miłosz, wchodzą do stodoły
 

fot. Hubert

fot. Hubert, warto zwrócić uwagę na to, że wszystkie dziewczyny maja wpięte zielone wstążeczki (dla Puszczy)
 

fot.Miłosz, taki obrzęd
 

fot. Hubert

fot.Miłosz, przed stodołą po występie
 

fot.Hubert, a tu jeszcze jedno... w polu
 

H: No i miałem kilka objawień (o żywych legendach nie piszę).  
Pierwsze objawienie to występ Magdy Sowul. Poznałem ją podczas warsztatów z kręcenia teledysków, które miał prowadzić znany twórca… ale niektórym pomyliły się daty.  Mieliśmy dwie opcje. Rozwiązać zgromadzenie, albo sami sobie zrobić warsztaty… część osób została. Magda grała tam rolę… a ja ją poznałem.

Lubię muzykę opowiadającą. Lubię teksty… i to właśnie dostałem.  Dzięki Magda. Za wzruszenia.

Magda Sowul 

fot. Hubert
 

fot. Miłosz

fot. Miłosz, czyli jak zmieścić klarnet na zdjęciu

też nie pierwszy raz w Karczaku

fot. Hubert
 

fot. Miłosz

fot. Hubert

fot.Hubert, a tu... Góral u siebie...ale gościnnie wystąpił
 


Stars About (rok temu też byli i byli tacy, którzy specjalnie czekali na ten występ)

fot. Hubert
 

fot. Miłosz

fot. Miłosz, a co to? Czyżby ktoś "przemycił" wspominany Suwalski Blues Festival ?

fot. Hubert, no i się doczekali (Ci co chcieli)
 

H: Kolejne zaskoczenie (dla mnie) to zespół Radio Samsara… trzech gości na scenie, po północy… wszyscy odbiorcy totalnie zmęczeni już drugim dniem koncertowania… a tu taka finezja dźwięku wydobywana z bardzo dziwnych i egzotycznych (dla mnie) instrumentów. Teraz tą muzyką katuję znajomych i rodzinę. 


fot. Hubert

fot. Hubert 
 

fot. Hubert
 

fot. Hubert


M: Było tam wiele koncertów przez dwa dni.  Od 16.00 do nawet  2.00 w nocy,  a raczej nad ranem,  ponieważ gdy się kładliśmy spać, zaczynało robić się już jasno. Spaliśmy w namiocie,  co mi się bardzo podobało.

fot. Hubert, taka pełnia księżyca i snująca mgła po koncertach 



H: Kilka spotkań, kilka nowych pomysłów (np. na ponowne spotkanie  z Agatą „Agi” Włodarczyk), dużo pozytywnych wrażeń. Bardzo udana impreza z(a)grana przez tego Gościa na poniższym zdjęciu.  

fot. Miłosz
 










1 komentarz:

  1. Widzisz, jeśli mogę coś wyszukać przed podróżą, to szukam. Tak właśnie znalazłam Waszego bloga. Niby znam Suwalszczyznę, ale bardziej to emocjonalna pamięć ;) Rozmaitego rodzaju uczuciowa i zjawiskowa. Atmosferyczna ;) Sensem tego wyszukiwania, pamiętam, że fajny trip nagle powstał. Dziękuję Wam bardzo.
    No cóż, świat mały, pomyślałam, patrząc na pojedyncze zdjęcia ze Zlotu Przyjaciół Karczaka! Niebanalne to spotkania. Żałuję, że kolejny raz musiałam odpuścić.

    OdpowiedzUsuń