H: Spotkać w życiu realnym Tytana,
Herosa, Kolosa, Mocarza, Mistrza (a wiele jeszcze synonimów do głowy
przychodzi)… to zbyt wiele. Uścisnąć
jego spracowaną i piekielnie silną dłoń… niemożliwe. A mieć takiego człowieka za „ojca chrzestnego” naszej kanadyjki… to było tylko w sferze marzeń (a takie pomysły były)… Marzenia się czasem spełniają. Na Czarnej
Hańczy. Wystarczy czasem poczekać.
fot. Hubert, Olek Doba w naszej "Czajce", podpis z uśmiechem i... brodą już na burcie, ale kanu raczej na trawie.
H: W kajaku. Olek Doba samotnie przepłynął Atlantyk. Trzy razy. Olek Doba opłynął
Bajkał. Olek Doba przepłynął z Polic do Narwiku. Olek Doba wielokrotnie
dostawał „Kolosa”. Olek Doba w 2015 roku został „podróżnikiem roku” amerykańskiej edycji
National Geographic. I wiele jeszcze wyczynów (także w szybowcu).
Ponad rok temu nazwaliśmy nasze
kanu „Czajka”, a jej wodowanie miało
miejsce właśnie na Czarnej Hańczy. Pojawił się też wtedy pomysł na matkę chrzestną…
albo ojca. Za sprawą Pawła Młodkowskiego przez głowę przemknął nawet… Olek
Doba. Mało jednak to było realne… Ale Czarna Hańcza potrafi zaczarować.
fot. Hubert. Wiosłu też się dostało...
H: A było to tak.
Przez kilka dni (wczoraj też) testowaliśmy „Alaskę”, kajak morski i autorski projekt lokalnego
wytwórcy. Przyczyna jest prosta: szukamy dla siebie odpowiedniego modelu kajaka
jednoosobowego… a że w morskim nigdy nie
pływałem…
Testy się odbyły, wywrotki i
wsiadanie z wody do kajaka zaliczone (szczegóły pewnie niebawem, bo tak jakoś
spodobało nam się testowanie)… I pewnie byśmy testowali przez kilka
następnych dni, gdyby nie prośba o zwrot „Alaski”, bo może w trasę ruszy.
Szymon dał cynk. Szymonowi jestem wdzięczny. Testowałem sobie kajak, który
dzień później wybrał (spośród kilku innych)... Olek Doba. Na spływ po Czarnej Hańczy.
Zupełnie przypadkiem dowiedziałem
się gdzie będzie Olek. Zupełnie przypadkiem rano
załadowałem „Czajkę” na dach. Zupełnie przypadkiem zaparkowałem samochód u
Waldka ("Hobbit" w Maćkowej Rudzie)… Seria przypadkowych przypadków… Taki cytat mi się kojarzy:
„ - A ty skąd wiedziałaś, że mnie
zastaniesz... przecież wiedziałaś, że wyjeżdżam.
- Przechodziliśmy po prostu i
wpadliśmy.
- Jak to - przechodziłaś? Z
tragarzami?
- Taa! Przechodziliśmy. Z
tragarzami. Bardzo cię polubiłem, chłopie.”
Bez tragarzy, zupełnie sam (bo
Miłosz był na warsztatach filmowych) narzuciłem się Olkowi.
Pierwsze pytanie: czy był już na
Suwalszczyźnie. Był. Spływał. Opłynął na przykład Hańczę, a nawet próbował
spłynąć górnym biegiem Czarnej Hańczy. Bardziej
szedł (bo kamieni tam dostatek). Co ciekawe, Olek Czarną Hańczę wymienił wśród
pięciu najpiękniejszych rzek z całej Polski. Tym bardziej go polubiłem.
Zdarzył mu się też jeszcze spływ
Rospudą po tym medialnym szumie dotyczącym obwodnicy (wciąż w moim odczuciu głupio
zaplanowanej). Olek chciał zobaczyć o co chodzi... i zobaczył.
No i teraz, po latach znowu na
Czarnej Hańczy… i ja przypadkiem… przechodziłem. Bez tragarzy. Z "Czajką" na dachu.
fot. Hubert, już na Czarnej Hańczy... ale w kajaku morskim (prawie oceanicznym)
fot. Miłosz, a ja wczoraj też w "Alasce"...
fot. Hubert, a trzy dni temu Miłosz testował... na Czarnej Hańczy
H: Spotkanie wywarło na mnie
wielkie wrażenie, bo i postać nietuzinkowa. Wspaniały gawędziarz, bardzo pozytywny
człowiek emanujący wielką siłą. Dla
niego kolejne… dla mnie bardzo ważne spotkanie. Wystarczyło poczekać. Nad
Czarną Hańczą.
fot. Hubert, i popłynął...
fot. Hubert, takie trofea... i "przypadkowy", a może i nieświadomy "ojciec chrzestny" naszej kanadyjki.
H: W jednym z wywiadów mówił: "Nie bójcie się mieć marzeń". Teraz będzie się mi już inaczej pływało. CałoDobowo i Atlantycko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz