H: Jak się okazuje miejsce, w którym ostatnio słyszeliśmy
tyle zdeterminowanych dźwięków opustoszało… prawie dwie godziny leżenia w
krzakach i nic. Ponoć deszcz w tym przypadku ma wpływ na potencję jeleniowatych… Z deszczem odpłynęły nam zdjęcia rogaczy w
pełnej krasie…
fot. Hubert (Canon 5d mark II + obiektyw 600mm, 1:4 - jeszcze go mamy, ISO 3200, Tv: 1/160, Av: 4)
M: Niestety, to była kolejna porażka. Cały czas mnie korciło, by się trochę poruszać. Wymyśliliśmy z tatą, że trzeba zbudować przenośną czatownię, w której będziemy się chować przed zwierzętami i będzie się można tam wyprostować.
H: Z naszym podejściem do bezczynnego trwania w bezruchu
łatwo nie było… Młody cały czas
obśmiewał moje skarpetki. Drugie rykowisko i drugie niekonwencjonalne ich wykorzystanie.
W czwartek zmuszony byłem nałożyć skarpetki na trampki. Okazało się, że buty
świeciły w ciemności, a to niezdrowe w przypadku zamierzonego spotkania z łaniami… w sumie nałożenie skarpetek na buty
miało pomóc, ale nie było okazji skonfrontować tego z rzeczywistością. Łań nie zobaczyliśmy niestety…
Wczoraj wpadłem na pomysł, aby zamaskować jasny kolor naszego
teleobiektywu kolejną skarpetką. Cel ten sam…
żeby nie odstraszyć tych, których… i tak nie było… Uprzedzam rychlejszych: to
nie skarpetki odstraszały. To okoliczności przyrody były niekorzystne.
M: Tata powiedział, że nie ma sensu stanie i czekanie na
jelenie, których nie słychać i nie widać, dlatego ruszyliśmy na ładną polanę kilka
kilometrów dalej. Było tam już widać
Wigry.
H: Okazuje się , że w naszym przypadku najlepszą metodą jest
trwanie… w ruchu. Z marszu jesteśmy skuteczniejsi niż z „zasiedzenia”. Skoczyliśmy
w inne miejsce… i od razu trafienie. Trafiliśmy na rykowisko, stado pokaźne …
ale bez jelenia. Byliśmy tym spotkaniem równie zaskoczeni jak stwory.
M: Najpierw ja zacząłem pstrykać 200 jak biegną, a potem,
gdy zwierzęta zatrzymały się na skraju lasu wkroczył do akcji tata z 600, bo musiał się rozstawić.
fot. Miłosz (Canon 60d + obiektyw 70-200mm, 1:2.8 + telekonwerter EF 2x, ISO 2500, Tv: 1/350, Av 6.3), zdjęcie z ręki
fot. Hubert (Canon 5d mark II + obiektyw 600mm, 1:4 - jeszcze go mamy, ISO 3200, Tv: 1/160, Av: 4)
H: Łanie są czujne niebywale, a najczujniejsza jest, matka z "podlotkiem". Miałem wrażenie że cały czas na nas patrzy. Do końca kontrolowała sytuację i zniknęła jako ostatnia. Taka odpowiedzialna.
Tata ze swoim "skarpetkowym" ocieplaczem na obiektywie. fot. Miłosz (Canon 5d mark II + obiektyw 600mm, 1:4, ISO 3200, Tv: 1/125, Av: 4)
Miłosz w moim polarze. fot. Hubert (Canon 60d + obiektyw 70-200mm, 1:2.8 + telekonwerter EF 2x, ISO 800, Tv: 1/400, Av 5.6), zdjęcie z ręki
M: Trochę szkoda, że
łanie tak szybko uciekły, ale nie zawsze wychodzi tak jak się coś zaplanuje,
więc wtedy trzeba być kreatywnym i robić co jest.
Kapliczka. fot. Miłosz (Canon 60d + obiektyw 70-200mm, 1:2.8 + telekonwerter EF 2x, ISO 800, Tv: 1/400, Av 5.6), zdjęcie z ręki
Pod słońce. fot. Miłosz (Canon 60d + obiektyw 70-200mm, 1:2.8 + telekonwerter EF 2x, ISO 2500, Tv: 1/8000, Av 5.6), zdjęcie z ręki
Sójka. fot. Miłosz (Canon 60d + obiektyw 70-200mm, 1:2.8 + telekonwerter EF 2x, ISO 1250, Tv: 1/1250, Av: 13), zdjęcie z ręki
Wszystkie zdjęcia w tym poście zostały zrobione
dziś rano.
Ciekawa historyjka. A skarpetki to pewnie trzeba uprać przed nałożeniem, bo czy pod wiatr czy z wiatrem... to jak użyte.. ;)
OdpowiedzUsuńUprzedzałem :) Pierwszy ! "Uprzedzam rychlejszych: to nie skarpetki odstraszały."
OdpowiedzUsuńZapewne chodziło Ci o kolory skarpetek - o kolorze nic nie wspomniałem :D
OdpowiedzUsuń