H: Zmiennie jest. Pogoda wpisuje się idealnie w nastroje… a nawet
„nasczworo”, bo rodzinnie lasy okoliczne odwiedzamy. Patrzę i zadziwiam się
nieustanie. Szukam i czasem nie znajduję. Dziś zatem o poszukiwaniach jesienno-zimowego
krajobrazu, opadach różnych rzeczy z nieba… Bo pada coś (lub ktoś) wciąż… a
czasami nawet patriotycznie się robi.
fot. Hubert, Czarne chmury... nad nami... i Wigrami
H: Trudno mi się dziś odnaleźć w tej zmienności. Kiedyś jak była
zima… to była zima. Bohaterowie byli bohaterami. Szuje szujami. Bielik był orłem. Dziś już nic nie jest pewne i choć bardzo lubię „monochromy”, to wiem,
że życie nie jest takie dwubarwne… czarno-białe… albo biało-czerwone… jak
konfetti sypiące się z nieba na okoliczność… Nie wszystko da się jednoznacznie
wytłumaczyć. Nie wszystko da się zrozumieć.
„- Co tu się dzieje... w imię ojca i syna?!
- Zmiany, zmiany, zmiany.”
Tak odpowiedział onegdaj
Kowalskiemu Tym w znanym filmie także Stanisława, ale Barei… a ja chyba nie jestem przygotowany na takie
sytuacje. Nie lubię radykalizmu w żadnej postaci. Nie zrozumiem.
fot. Hubert, Miłosz tydzień temu na Piaskach
fot. Agnieszka, dwa tygodnie temu na Słupiu...
H: Dwa tygodnie temu na Słupiu doświadczaliśmy rodzinnie resztek
jesieni i początku zimy. W ciągu dwóch godzin w lesie mieliśmy okazje oglądać
różnorakie formacje chmur nadwigierskich, z których w końcu sowicie sypnęło
śniegiem… Sypało na gęsto, a ściana śniegu była nieprzenikniona. Gwałtownie się
zaczęło i jeszcze gwałtowniej się skończyło.
M: Pojechaliśmy na Słupie kiedy przystał padać deszcz. Chmury były
ciemne i wyglądały tak jak by miały zaraz spaść. Szliśmy jak zwykle naszą trasą
i trochę się smuciłem, bo było bardzo mało ptaków. Kiedy tylko doszliśmy do jeziora
poderwało się całe stado gągołów. Zauważyłem też, że łabędzie zaczęły już się
zbierać w tych miejscach co zwykle. Ciekawe dlaczego akurat tu?
Kiedy doszliśmy do Suchara
Rzepiskowego nagle zaczął padać śnieg. Ale nie był to zwykły śnieg, bo był tak
duży, że nie mogliśmy siebie zauważyć. Śnieg niestety padał krótko, ale na
szczęście zrobiliśmy kilka zdjęć.
Z tej wyprawy śnieg był
najciekawszy, bo był spektakularny. Napisałem takie słowo, żeby moja wypowiedź
stała się trochę mądrzejsza.
fot. Miłosz, stado gągołów, dwa tygodnie temu
fot. Miłosz, gągoł samotny
fot. Hubert, chmury... ale już trochę jaśniejsze...
fot. Miłosz, słońca też trochę było... łabędzie tło...
fot. Miłosz, szpieg z Krainy Deszczowców...
fot. Hubert, jeszcze trochę słońca...
fot.Hubert, jeszcze jesień... a za kilka minut... zima
fot. Miłosz, zaczyna się opad...
fot. Miłosz
fot. Miłosz
fot.Hubert
fot. Miłosz
fot. Hubert, tam gdzieś jest Miłosz
fot. Miłosz, tam gdzieś jestem ja
fot. Miłosz, takie płatki...
fot.Hubert
fot. Miłosz, kilka minut po opadzie śniegu... wciąż zielono...
H: Ta zmienność jest kluczowa. Dziś jest raczej mokro, a jeszcze
tydzień temu (na Piaskach) ewidentnie było zimowo i skrzypiąco pod butami. Co
prawda Wigry jeszcze się nie ścięły, ale mniejsze akweny już prawie… Teraz pada
deszcz i nawet bałwany z naszego ogródka (zrobione potajemnie przez dziadka
Miłosza i Hani) zniknęły bezpowrotnie… wtopiły
się w tło. Znów zima sobie przeszła… a to już chyba trzeci początek i koniec zimy
w tym sezonie.
M: Drugą wyprawą, ale sprzed tygodnia był wypad na Złote Piaski.
Moja siostra chciała pojeździć na lodzie na Wigrach, ale bardzo się
rozczarowała, bo ono nie zmarzło. Kiedy poszliśmy dalej znaleźliśmy tropy i
ślady. Poszedłem za nimi i na polanie naliczyłem aż 7 tropów, więc była to
ładna chmara łań. Po drugiej stronie znaleźliśmy tropy saren i dzików, lecz
zwierząt także nie zobaczyłem, więc było mi podwójnie przykro.
fot.Agnieszka, ja z Hanią... a z przed nami Miłosz pomyka... w stronę słońca
fot.Hubert, tak się złociło tydzień temu...
fot. Hubert
fot. Hubert, Agnieszka fotografuje "coś"...
fot. Agnieszka, sfotografowała to "coś"
fot. Hubert, kolejny raz pod słońce...
fot. Hubert, bańka słoneczna... taki blik
fot. Samowyzwalacz... jedno z większych mrowisk jakie widziałem...
fot. Hubert, Miłosz w polu... tropi
H: Czas tropienia zwierzyny się zaczął i przyznam, że odnajduję w
tym wielką przyjemność. Zapis drogi, który teraz znacznie łatwiej odczytać,
pojawia się przed nami na śniegu. Przeczytaliśmy kolejny raz, że nie jesteśmy sami w tym lesie. Oczywiście
wypady rodzinne nie sprzyjają obserwacji
zwierząt, bo hałas, który roztaczamy wokół, skutecznie wszystko wypłasza…
zostają nam zatem tropy.
fot. Hubert, po dziku...
fot. Hubert, gilowo...
fot. Miłosz, sikorka sylwetkowo
fot. Miłosz, taki "grzyb" na dębie...
fot.Hubert, tak robił...
fot. Miłosz, tak mu wyszło...
fot. Miłosz
H: Piotrek, nie dość że zagrał z kolegami koncert (OTAKO) na naszym
pokazie filmu z projektu (Wy)nurzeni.
Ekspedycja wigierska, to jeszcze rzucił mi na fb wyzwanie… co by nie narzekać
na opad, tylko deszczową (i aktualną) porę sfotografować. Przyznam… nie chcę mi się w taką aurę… ale mam
zdjęcia wakacyjne… także z Piasków… też padało… czyli deszczowo. Miłosz
strzelił, a mi nawet do głowy nie przyszło, że można. Taka kolejna zmiana… zmiana pokoleniowa…
fot. Miłosz... taki deszcz w sierpniu nad sucharem... prawie jak śnieg...
fot. Hubert, a tak polował na ten deszcz Miłosz
fot. Hubert
fot. Agnieszka
H: Wczoraj kolejna akcja w Muzeum Wigier. O bieliku Wojtek
opowiadał, zatem należało posłuchać i zobaczyć… Słuchałem i oglądałem otoczony
wiszącymi na ścianach fotografiami
konkursowymi „Krajobraz naturalny
Suwalszczyzny”. Dużo mgły generalnie. Bo jak mało widać, to dużo wyobraźnia ma
do powiedzenia. Jest w tym jakaś tendencja, bo rano wstać i zapolować na mgłę o
już wyczyn. Docenić trzeba… A bielik, to nie orzeł… Wojtek brutalnie wyrwał
mnie z tych rozważań. Orzeł bielik… tak zwykle mówimy. A tu proszę w świetle badań
ten majestatyczny ptak (choć także padlinożerca) wcale orłem nie jest. Czyli na
naszym godle… jest nie orzeł biały a może
orzeł przedni… Ale czemu zwany „białym”? „Zmiany, zmiany, zmiany”. Co zatem z art. 28
Konstytucji RP? Cała historia do kosza.
Wojtek opowiadał o spotkaniach z bielikami… a i my tydzień temu jednego sfotografowaliśmy.
fot. Hubert, takiego klasycznego bielika Hania poczyniła...
H: Zmiennie jest. Nawet pogoda wpisuje w te zmiany… „Spadamy, po prostu spadamy” jak
pisze Tym w swoim nowym felietonie.
bardzo interesujący wpis, i po proszę więcej zdjęć z cyklu "gdzie jest Miłosz", wydaje mnie się, ze na kilku udało się go odnaleźć, kiedy rozwiązanie?
OdpowiedzUsuńKilka... to mało. On jest na wszystkich w tym wpisie :)
OdpowiedzUsuń