niedziela, 11 grudnia 2016

„Zmiany, zmiany, zmiany”. Jesień, zima, wiosna… czyli kilka pór roku w 14 dni.



H: Zmiennie jest. Pogoda wpisuje się idealnie w nastroje… a nawet „nasczworo”, bo rodzinnie lasy okoliczne odwiedzamy. Patrzę i zadziwiam się nieustanie. Szukam i czasem nie znajduję. Dziś zatem o poszukiwaniach jesienno-zimowego krajobrazu, opadach różnych rzeczy z nieba… Bo pada coś (lub ktoś) wciąż… a czasami nawet patriotycznie się robi.

fot. Hubert, Czarne chmury... nad nami... i Wigrami
 


H: Trudno mi się dziś odnaleźć w tej zmienności. Kiedyś jak była zima… to była zima. Bohaterowie byli bohaterami. Szuje szujami. Bielik był orłem. Dziś już nic nie jest pewne i choć bardzo lubię „monochromy”, to wiem, że życie nie jest takie dwubarwne… czarno-białe… albo biało-czerwone… jak konfetti sypiące się z nieba na okoliczność… Nie wszystko da się jednoznacznie wytłumaczyć. Nie wszystko da się zrozumieć.
 „- Co tu się dzieje... w imię ojca i syna?!

- Zmiany, zmiany, zmiany.”
Tak odpowiedział onegdaj Kowalskiemu Tym w znanym filmie także Stanisława, ale Barei…  a ja chyba nie jestem przygotowany na takie sytuacje. Nie lubię radykalizmu w żadnej postaci. Nie zrozumiem. 

 fot.  Hubert, Miłosz tydzień temu na Piaskach
 

fot. Agnieszka, dwa tygodnie temu na Słupiu... 

H: Dwa tygodnie temu na Słupiu doświadczaliśmy rodzinnie resztek jesieni i początku zimy. W ciągu dwóch godzin w lesie mieliśmy okazje oglądać różnorakie formacje chmur nadwigierskich, z których w końcu sowicie sypnęło śniegiem… Sypało na gęsto, a ściana śniegu była nieprzenikniona. Gwałtownie się zaczęło i jeszcze gwałtowniej się skończyło.

M: Pojechaliśmy na Słupie kiedy przystał padać deszcz. Chmury były ciemne i wyglądały tak jak by miały zaraz spaść. Szliśmy jak zwykle naszą trasą i trochę się smuciłem, bo było bardzo mało ptaków. Kiedy tylko doszliśmy do jeziora poderwało się całe stado gągołów. Zauważyłem też, że łabędzie zaczęły już się zbierać w tych miejscach co zwykle. Ciekawe dlaczego akurat tu?
Kiedy doszliśmy do Suchara Rzepiskowego nagle zaczął padać śnieg. Ale nie był to zwykły śnieg, bo był tak duży, że nie mogliśmy siebie zauważyć. Śnieg niestety padał krótko, ale na szczęście zrobiliśmy kilka zdjęć.
Z tej wyprawy śnieg był najciekawszy, bo był spektakularny. Napisałem takie słowo, żeby moja wypowiedź stała się trochę mądrzejsza.

 fot. Miłosz, stado gągołów, dwa tygodnie temu
  

fot. Miłosz,  gągoł samotny 

fot. Hubert, chmury... ciemne...
 
 
fot. Hubert, chmury... ale już trochę jaśniejsze...
 

fot. Miłosz, słońca też trochę było... łabędzie tło...

fot. Miłosz, szpieg z Krainy Deszczowców...

fot. Hubert, jeszcze trochę słońca...

 fot.Hubert, jeszcze jesień... a za kilka minut... zima

fot. Miłosz, zaczyna się opad...
 

fot. Miłosz
 

fot. Miłosz
 

 fot.Hubert
  

 fot. Miłosz
 

fot. Hubert, tam gdzieś jest Miłosz
 

 fot. Miłosz, tam gdzieś jestem ja

fot. Miłosz, takie płatki...
 

fot.Hubert
 

fot. Miłosz, kilka minut po opadzie śniegu...  wciąż zielono...
 


H: Ta zmienność jest kluczowa. Dziś jest raczej mokro, a jeszcze tydzień temu (na Piaskach) ewidentnie było zimowo i skrzypiąco pod butami. Co prawda Wigry jeszcze się nie ścięły, ale mniejsze akweny już prawie… Teraz pada deszcz i nawet bałwany z naszego ogródka (zrobione potajemnie przez dziadka Miłosza i Hani)  zniknęły bezpowrotnie… wtopiły się w tło. Znów zima sobie przeszła… a to już chyba trzeci początek i koniec zimy w tym sezonie. 

M: Drugą wyprawą, ale sprzed tygodnia był wypad na Złote Piaski. Moja siostra chciała pojeździć na lodzie na Wigrach, ale bardzo się rozczarowała, bo ono nie zmarzło. Kiedy poszliśmy dalej znaleźliśmy tropy i ślady. Poszedłem za nimi i na polanie naliczyłem aż 7 tropów, więc była to ładna chmara łań. Po drugiej stronie znaleźliśmy tropy saren i dzików, lecz zwierząt także nie zobaczyłem, więc było mi podwójnie przykro.

 fot.Agnieszka, ja z Hanią... a z przed nami Miłosz pomyka... w stronę słońca
 

fot.Hubert, tak się złociło tydzień temu...
 

fot. Hubert
 

 fot. Hubert, Agnieszka fotografuje "coś"...
 

 fot. Agnieszka, sfotografowała to "coś"
 

 fot. Hubert, kolejny raz pod słońce...
  

fot. Hubert, bańka słoneczna... taki blik

 fot. Samowyzwalacz... jedno z większych mrowisk jakie widziałem...

fot. Hubert, Miłosz w polu... tropi


H: Czas tropienia zwierzyny się zaczął i przyznam, że odnajduję w tym wielką przyjemność. Zapis drogi, który teraz znacznie łatwiej odczytać, pojawia się przed nami na śniegu. Przeczytaliśmy kolejny raz, że  nie jesteśmy sami w tym lesie. Oczywiście wypady rodzinne nie sprzyjają  obserwacji zwierząt, bo hałas, który roztaczamy wokół, skutecznie wszystko wypłasza… zostają nam zatem tropy.

fot. Hubert, po dziku...
 

fot. Hubert, gilowo...

fot. Miłosz, sikorka sylwetkowo

fot. Miłosz, taki "grzyb" na dębie...
 

fot.Hubert, tak robił...

fot. Miłosz, tak mu wyszło...

 fot. Miłosz

H: Piotrek, nie dość że zagrał z kolegami koncert (OTAKO) na naszym pokazie filmu z projektu (Wy)nurzeni. Ekspedycja wigierska, to jeszcze rzucił mi na fb wyzwanie… co by nie narzekać na opad, tylko deszczową (i aktualną) porę sfotografować.  Przyznam… nie chcę mi się w taką aurę… ale mam zdjęcia wakacyjne… także z Piasków… też padało… czyli deszczowo. Miłosz strzelił, a mi nawet do głowy nie przyszło, że można. Taka kolejna zmiana…  zmiana pokoleniowa…

fot. Miłosz... taki deszcz w sierpniu nad sucharem... prawie jak śnieg...
 

fot. Hubert, a tak polował na ten deszcz Miłosz

fot. Hubert
 

fot. Agnieszka


H: Wczoraj kolejna akcja w Muzeum Wigier. O bieliku Wojtek opowiadał, zatem należało posłuchać i zobaczyć… Słuchałem i oglądałem otoczony wiszącymi na ścianach fotografiami  konkursowymi  „Krajobraz naturalny Suwalszczyzny”. Dużo mgły generalnie. Bo jak mało widać, to dużo wyobraźnia ma do powiedzenia. Jest w tym jakaś tendencja, bo rano wstać i zapolować na mgłę o już wyczyn. Docenić trzeba… A bielik, to nie orzeł… Wojtek brutalnie wyrwał mnie z tych rozważań. Orzeł bielik… tak zwykle mówimy. A tu proszę w świetle badań ten majestatyczny ptak (choć także padlinożerca) wcale orłem nie jest. Czyli na naszym godle…  jest nie orzeł biały a może orzeł przedni… Ale czemu zwany „białym”?  „Zmiany, zmiany, zmiany”. Co zatem z art. 28 Konstytucji RP? Cała historia do kosza.

Wojtek opowiadał o spotkaniach z bielikami… a i my tydzień temu jednego sfotografowaliśmy.

fot. Hubert, takiego klasycznego bielika Hania poczyniła...
 


H: Zmiennie jest. Nawet pogoda wpisuje  w te zmiany… „Spadamy, po prostu spadamy” jak pisze Tym w swoim nowym felietonie.



2 komentarze:

  1. bardzo interesujący wpis, i po proszę więcej zdjęć z cyklu "gdzie jest Miłosz", wydaje mnie się, ze na kilku udało się go odnaleźć, kiedy rozwiązanie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka... to mało. On jest na wszystkich w tym wpisie :)

    OdpowiedzUsuń