H: Ryszard Kapuściński napisał, że woda jest początkiem
wszystkiego, a niektóre kultury twierdzą, że jest to krew ziemi. Szczególnie
rzeki. I Czarna Hańcza jest taką arterią
tłoczącą wodę (jak krew) w
trzewia Suwalszczyzny. Gdzieś po drodze jezioro Hańcza, potem Wigry,
czyli jedne z ważniejszych „organów”. Koloryt rzeki, ten dosłowny i ten
bardziej metaforyczny, wzrusza mnie nieustannie.
M: Lubię nurkować w Czarnej Hańczy. Woda jest przejrzysta i widać
tam falujące trawy i dużo ryb, które można fotografować. W tym roku kilka razy pływałem
tam kajakiem, robiłem też nury swobodne
i raz z butlą.
fot. Hubert, Czarna Hańcza od rybiego brzucha (nie śniętego)
H: Nie ma Suwalszczyzny bez Czarnej Hańczy.
Rzeka dzieli świat. Na pół. Na to, co po lewej i na to, co po
prawej. Na to, co już było i co dopiero będzie. Ja naszą rzekę dzielę i nazywam
po swojemu i po swojemu spróbuję pokazać. Miłosz pomoże.
Przedhańcze
Ponoć ta Czarna Hańcza gdzieś się zaczyna. Gdzieś
przed jeziorem Hańcza.
Piotrek Malczewski opisał kiedyś
wyprawę w poszukiwaniu jej źródeł, a zapis jest dostępny w sieci (zobacz
). W najbliższej przyszłości spróbujemy z Miłoszem poszukać po swojemu.
Zahańcze
H: To odcinek od jeziora Hańcza, potem wodospad w Turtulu i znów
meandrowanie do samych Suwałk. Tam się
raczej za dużo nie popływa, ale można z powodzeniem brodzić, szczególnie od
głazowiska w Bachanowie do Turtula. Mnóstwo kamieni i nieustanny szum wody
przetaczającej się między nimi…
fot. Hubert, za Głazowiskiem w Bachanowie
(składak, trzy pory roku, do tego niezbyt chronologicznie)
(składak, trzy pory roku, do tego niezbyt chronologicznie)
fot. Hubert, Oz z paralotni
H: A zalew w Turtulu, to też
ciekawe miejsce… Tu Radek Krupiński zrobił zdjęcie, docenione w konkursie
Polskiej Fotografii Prasowej, z
„beczkowozem” i psem (chyba) Jarka Borejszo. To tu często (może nawet za często)
spotkać można „plenerowiczów” ślubnych… To tu wreszcie latając zimową porą spotkałem
Piotrka i Olę jak sobie biegali na nartach (a pies za nimi) … zrobiłem kilka zdjęć z paralotni,
choć nie wiedziałem komu je robię… Kilka chwil po wylądowaniu dostałem
wiadomość od Piotrka: „Kiedy dostaniemy zdjęcia?”
fot. Hubert, Łapacz na zalewie w Turtulu
H: Przed samymi Suwałkami znów dziko. Mnóstwo zwalonych drzew i
zatorów. Jakieś kładki, słupy za mosty robiące… A nawet stary młyn.
fot. Hubert, Krzywólka
Odcinek "śródmiejskoregulowany".
H: Człowiek lubi regulować i dlatego ujęcie w karby rzeki na
odcinku suwalskim jest wyraźnie widoczne. Proste, czasem zabetonowane linie,
odpływy, kraty przęsła, a wszystko w absurdalnych kolorach (kto w UM to
zatwierdza?) urozmaiconych czasem twórczością tych, którzy zamiast pędzla
używają puszki. Chodziliśmy ostatnio rodzinnie
wzdłuż Czarnej Hańczy, notując fotograficznie to, co się ma chyba przeistoczyć
w „bulwary”.
M: Dużo tu betonu. Nawet kaczki muszą
siedzieć na betonie, a nie na ładnym trawiastym brzegu.
Robiłem zdjęcia rzeki na dzikim terenie i miejskim. O wiele łatwiej robi się to w środowisku
naturalnym. Poszliśmy na spacer wzdłuż
Czarnej Hańczy. Przekonałem się tam, że też fajne zdjęcia można zrobić w miejskiej części.
Trzeba dobrać tylko odpowiedni kadr i więcej szukać.
Fot. Miłosz
fot. Miłosz
fot. Miłosz, tama
fot. Hubert, tama z innej perspektywy, zdjęcie z paralotni
fot. Hubert, Ile jest śmieci na obrazku?
Przedwigrze
H: Dopiero z powietrza widać
prawdziwy kolor tej rzeki – Czarna Hańcza naprawdę jest czarna.
Na poniższych zdjęciach z powietrza widać
fragment chyba najmniej znanego odcinka
Czarnej Hańczy, bo jest on całkowicie wyłączony z aktywności
turystycznej. W tych kadrach zamknąłem miejsce, Czarną Hańczę, która już za
chwilę zakończy swój bieg w Wigrach, zostało jej jeszcze kilkaset metrów. Taki
finał bytu rzeki jest jak najbardziej
umotywowany. Styrana meandrami, walką z zatorami, miastem, człowiekiem, wciąż ją zanieczyszczającym,
rozpływa się leniwie w toni jeziora i to jakiego. Ale Wigry, to tylko przystanek.
fot. Hubert, zdjęcie z paralotni, na krawędzi wody i lasu widoczna "plama" klasztoru
fot. Hubert, zdjęcie z paralotni
fot. Hubert, Czarna jest czarna, zdjęcie z paralotni
Zawigrze (Odcinek nad i pod spławny)
H: O tym odcinku będzie dziś najdłużej, bo i materiału wspólnego
najwięcej.
Zawsze się zastanawiałem jak to
jest, że rzeka nie zapomina swego imienia jak wpada do jakiegoś jeziora. Przed
jest Czarną Hańczą i po… Trochę łatwiej jak jest jedyną rzeką, która wpływa i
wypływa, ale jak jest ich kilka? Większa może więcej? Łatwiej z jeziorami
rynnowymi…
Czarna Hańcza w Wigrach nabiera
siły i już za chwilę wypływa, dalej
toczy swój bieg. Toczy odwieczny rytm, takt przemijania, odradzania się,
rozkwitu i schyłku przyrody. Kolejny rok mija, a ona płynie…
M: Kiedyś popłynąłem z tatą i jego klasą na „sprzątanie
świata z kajaka” . Siedziałem z przodu i nawet nie mogłem wiosłować. Na prawie
wszystkich wyprawach kajakarskich byłem z kimś w kajaku. Ale w końcu załatwiłem
u Gucia „jedynkę” i wreszcie mogłem
popłynąć sam. Było o wiele łatwiej sterować i szybciej płynąłem nawet od prąd. To ja decydowałem gdzie mam płynąć i mogłem
sam wybierać miejsce do robienia zdjęć.
fot. Hubert, Uwaga reklama: takie kajaki dostępne u Gucia, naszego dobrego kolegi (www.wigry24.pl)
fot. Miłosz
fot. Miłosz, Czapla już leci, ale wcześniej stała
(to ta ze zdjęcia "nagrody" w drugim konkursie z wcześniejszych wpisów)
(to ta ze zdjęcia "nagrody" w drugim konkursie z wcześniejszych wpisów)
H: Rzeka nie wydaje się być dobrym miejscem do nurkowania. Kajakarze widzą tylko gąszcz traw falujący
pod nimi. Ale Czarna Hańcza jest w niektórych miejscach naprawdę głęboka. Koło
bani Piotrka Malczewskiego komputer pokazywał ponad 5. metrów (a w tym, nieco
suchym roku, tylko 4.65)
fot. Hubert, w Budzie Ruskiej koło Piotrka
fot. Hubert ("z patyczka"), w Budzie Ruskiej koło Piotrka
M: Na jednym spływie wziąłem od taty aparat w obudowie podwodnej i zacząłem robić zdjęcia rybom. Podpłynąłem do takiego zwalonego drzewa i jak przestałem się ruszać, to ryby same do mnie zbliżały. Najbardziej ciekawskie były okonie.
fot. Miłosz, okoń z obstawą
fot.Hubert, Kiełbie we łbie
fot. Hubert, zrobiłem, a potem zobaczyłem, kto się w liściu ukrywa
H: Wiele lat nurkowałem
swobodnie. Był to taki substytut latania. Możliwość nieskrępowanego
przemieszczania w trzech wymiarach… no dobra, może trochę „skrępowanego”, bo na
zatrzymanym oddechu, bez treningu, długo się nie poszaleje.
Kilka lat temu zamieściłem w
sieci film o tym jak wygląda rzeka z tej drugiej strony. Wystarczy kliknąć by
zobaczyć jak falują trawy poruszane odwiecznym nurtem. Płynąc można poddać się
nurtowi lub konsekwentnie brnąć pod prąd. Jak w życiu.
Nurkowanie swobodne wycisza i
ogłusza. Bardziej naturalnie obcować z przyrodą się chyba nie da. Kliknij link
fot. Hubert, taki kadr z filmu
H: Zejście na 5,6 metrów z aparatem fotograficznym przy naszej przejrzystości wód wydawało mi się wystarczające. Onegdaj, gdzieś na bindudze w Zelwie korzystałem pierwszy raz w życiu z aparatu tlenowego, potem też jakiś nur w suwalskim basenie… Jednak radziecka myśl techniczna mnie nie urzekła i na długie lata odstawiłem nurkowanie sprzętowe.
M: Pewnego razu w mojej szkole
zobaczyłem ogłoszenie o kursie nurkowym dla dzieci „Szkółka Wesołego Nurka”. Okazało się, że jednego z instruktorów,
Łukasza, już znałem, bo uczył mnie
kiedyś pływać. Na pierwsze spotkanie z całego miasta przyszliśmy tylko my. Na
początku trochę się obawiałem jak to będzie, ale potem już było świetnie.
Pływałem z Ewą, a tata rozmawiał z Łukaszem.
fot. Hubert, "baseniak" treningowy już na głębszej wodzie, w tle Emil szkoli kolejnego "samuraja"
M: Skończyło się to tym, że tata też
zrobił kurs i pojechaliśmy na nurkowanie do Egiptu. Było tam mnóstwo kolorowych ryb i raf. Warto
to było zobaczyć, ale ja jednak bardzo lubię nasze rzeki i jeziora. Od tego
wyjazdu minął już ponad rok, ale czasem jeszcze włączam film, żeby sobie
przypomnieć naszą zagraniczną przygodę.
Film pokazuje nurkowanie w Dahab z perspektywy Miłosza.
Tak dla porównania z naszymi warunkami podwodnymi.
Tak dla porównania z naszymi warunkami podwodnymi.
H: Hania nie lubi robić tego, czego nie lubi. W sumie normalne.
Długo trwało (nawet bardzo), by w końcu przeszła świadomie na drugą stronę
lustra… wody. Akcja odbyła się w miejscu zwanym „za szkołą”, między Maćkową
Rudą a Budą Ruską.
fot. Hubert, Pierwsze w życiu świadome zanurzenie Hani
H: Niedawno Hania obdarowała mnie kolejnym rysunkiem. Tym razem rodzinne nurkowanie mi się trafiło. Jest zatem kolejny krok z oswajaniem podwodnej przestrzeni… Co ciekawe, nawet na rysunku widać, że córka jeszcze niepewnie czuje się w nowym środowisku. Woli trzymać mnie za rękę.
Przedniemienie
H: Przyjąłem, że jest to odcinek do Rygola, bo tam zazwyczaj skręca
się na odcinek „kanałowy” w kierunku Augustowa. Teraz co prawda można
płynąć dalej na Białoruś, ale chyba jest
to jeszcze mało popularny kierunek. Tam jeszcze z Miłoszem nie byliśmy, czyli
jest temat na kolejną wyprawę…
Na zakończenie jeszcze kilka
zdjęć różnych odcinków Czarnej Hańczy widzianej z paralotni w formie zapisu…
takiego wykresu sejsmograficznego. Na
uwagę zasługuje ostatnie zdjęcie, ujście rzeki do Wigier zimową porą… dziś już
tam oficjalnie się nie polata. Minister zakazał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz