H: Bieguny i Bieguni
mi się wciąż objawiają. Od kilku dni zima przypomina wreszcie, że jest (wczoraj
ponoć było – 29). I dziś będzie o tych
zimnych miejscach… i o tych, co je odwiedzają. Bieguni (jak u Tokarczuk) są
wśród nas… czyli o spotkaniu z Jackiem
Pałkiewiczem (i jego Syberią), Biegnącym Wilkiem (jego Norwegią i Alaską… nad
naszym suwalskim Zalewem). A na koniec przedstawimy mistrza antarktycznej fotografii -
Bartosza Stróżyńskiego, który zaprasza nas na unikatowe wydarzenie: Trzy sztuki
w Antarktyce (a z nim Adam Nowak i Olaf Lubaszenko, ci którzy napiętnowali mnie przed
laty… i na lata). Do tego Wojtek Misiukiewicz z nami pomykał... Zimno za oknem i o zimnie pisać będziemy. Taka jest koncepcja.
fot. Hubert, Tchnienie Wigier. Tak zamarza jezioro
„Kto się zatrzyma –
skamienieje, kto przystanie, zostanie przyszpilony jak owad, jego serce
przebije drewniana igła, jego ręce i stopy będą przedziurawione i przybite do
progu i powały.” (Bieguni, Olga
Totarczuk)
H: Bieguni… czyli stranniki.
Taka sekta, odłam starowierców, którzy wciąż szli. Według definicji
odznaczali się „anarchistyczną negacją
świata, podległego władzy szatana, na którego usługach są wszelkie instytucje,
zarówno duchowne, jak i świeckie; otwarta walka z szatanem jest niemożliwa,
toteż należy przed nim uciekać i ukrywać się” (źródło:
http://www.eduteka.pl/doc/bieguni)
Tokarczuk w swej powieści
pokazała bardziej współczesnych Biegunów, „nomadów” (takie sformułowanie
pojawiło się w jakiejś recenzji), którzy pędzą po świecie i tak naprawdę sami
do końca nie wiedzą czemu. Nie chodzi im o zwiedzanie… idą, bo czują zew. Ciągnie ich w nowe
przestrzenie. Chcą zrobić coś, czego nikt nigdy nie robił. Takich ludzi dziś
opisuję, takim sam pewnie trochę jestem…
O Biegunach zatem… z bieguna zimna. Z Suwalszczyzny… choć zasięg
mamy większy.
Biegun I. Wojtek
Misiukiewicz (wspierający od lat sprzętowo i merytorycznie)
H: Pojechaliśmy dziś w plener z Wojtkiem Misiukiewiczem. Tyle razy
pożyczał nam różne obiektywy, że pewnie w końcu zapragnął zobaczyć jak
obchodzimy się ze swoimi.
Mróz siarczysty i dawno
nieodczuwany wreszcie nas poszczypał. Zaczęliśmy zabawę jeszcze przed wschodem
słońca w Cimochowiźnie, bo taki plan miał właśnie Wojtek.
fot. Hubert, mgła/para, wiatr i fala. Wigry zamarzają przed wschodem...
fot. Miłosz, tak wygląda pomost w Cimochowiznie
fot. Miłosz, lodowo...
fot. Hubert, podgląd sytuacji
fot. Miłosz, brzeg
fot. Miłosz, w trzcinach
fot. Miłosz, z lodu...
H: Ze wschodami jest
tak, że zazwyczaj są estetyczne i fotogeniczne… Słońce nie miało zatem wyboru i
dało nam spektakl… ale główną rolę odegrało inne zjawisko. Obserwowaliśmy
fantastyczne działanie natury. Patrzyliśmy jak zamarzają Wigry. Jezioro oddawało
swe ciepło spektakularnie. Para, kręcona
na wszystkie strony przez wiatr, tworzyła niezwykłe widowisko… taki taniec mgieł na wodzie. Tchnienie Wigier.
Ostatnie przed zamarznięciem.
fot. Miłosz, słońce się wyłania zza Półwyspu Dąbek
fot. Hubert, już wyżej...
fot. Hubert, Wojtek się przymierza
fot. Hubert, i jeszcze jeden landszafcik... tym razem wtopiona jednostka jeziorna
fot. Hubert, taki bohomaz słoneczny
H: Filmik z tego wydarzenia pokazałem już w piątek… Okazuje się, że spektakl
ten podobał się innym, bo świadomie (lub mimowolnie) na FB został odtworzony
już ponad 18 tysięcy razy… Rekordowy wynik.
zobacz nasz film w wersji „yutubowej”
Tchnienie Wigier. Zamarzanie jeziora
H: Wojtek jest Biegunem, ale ma zupełnie inny styl fotografowania
niż ja. Nazwałbym go „dogłębnym”. On stał i fotografował… a ja biegałem wokół
jak jakiś natrętny komar (taki chyba syberyjski). On zaczynał… a ja już dwa
razy kończyłem jakąś sekwencję. Tak już mam. Miłosz działał jeszcze szybciej…
pstrykał i chował się do samochodu. Jego młody organizm jest mniej odporny na
zimno.
M: Pan Wojtek ma ogromną odporność na zimno, bo kładł się nawet na
pomost. Było tak zimno, że gdy zrobiłem kilka zdjęć to biegłem do
samochodu. I raz, gdy uciekałem z
pomostu do auta, to się wywróciłem i wpadł mi śnieg do butów, więc musiałem
dmuchawą suszyć nogi.
fot. Miłosz, Rosochaty Róg, Tchnienie.
fot. Hubert, (prawie) to samo
fot. Miłosz, takie kwiatki na lodzie
fot. Hubert, woda się ścina...
fot. Hubert, długo wyczekiwane zdjęcia "zawiane", tuż przy drodze... czyli klasyczny "dzióbek"
fot. Hubert, i jeszcze jeden śnieżny...
fot. Hubert, Miłosz i Wojtek na ... pomoście
fot. Hubert, i takie ogólne (w planie), bez ludzi...
M: Kiedy wracaliśmy z tatą i Panem Wojtkiem do domu, to zajechaliśmy
jeszcze do pana, który ma zagrodę dla rannych zwierząt. Spotkałem tam Bolka. Jest to koziołek, który jest bardzo fajny. Niestety został potrącony przez samochód, więc
trochę kuleje i chyba już nie będzie mógł wrócić na wolność. Nie wiem dlaczego nie chciał
podejść do mojego taty i od niego uciekał, bo do mnie przyszedł i dał się
pogłaskać.
fot. Hubert, tak Bolek reagował na Miłosza
fot. Miłosz, a tak Bolek reagował na mnie... bez komentarza
Bieguni II i III.
Noka i Marek Giersa (przypadkiem tuż po świcie spotkani)
H: Wielu ludzi
nie może usiedzieć w miejscu i każdą wolną chwilę spędza na realizowaniu swojej pasji. Takich penetrujących
fotograficznie Suwalszczyznę jest jeszcze sporo… Tuż po świcie właśnie spotkaliśmy
dwóch chłopaków, którzy wobec piękna okolicznego przejść obojętnie nie mogą.
Noka (zobacz stronę autorską) i Marek Giersa (zobacz stronę autorską) nam się objawili. Warto zajrzeć na ich strony, bo materiał
z Suwalszczyzny tam zgromadzony robi wrażenie. Bieguni jak nic.
fot. Hubert, Noka i Marek Giersa ogarniają przestrzeń
Biegun IV. Jacek
Pałkiewicz (czyli legenda podróżnicza w
Suwałkach)
H: „Łikendową” porą w Suwałkach zaplanowano sporo akcji związanych
w jakiś sposób z zimnem właśnie. Termometr, taką symboliczną atrakcję, mają
odsłonić oficjalnie (a pewnie już odsłonili).
Do tego zaplanowano kilka spotkań z podróżnikami (czyli Biegunami). Piotr Horzela, Jacek Pałkiewicz… miał być też
Marek Kamiński (on to dopiero po biegunach sobie pochodził rekordowo… dwa w ciągu roku). Miał być… ale się odwołał.
Pałkiewicz dotarł. Pierwszy raz
spotkałem człowieka, który chyba wszystko w życiu robił ekstremalnie. To on
pierwszy w Europie stworzył szkołę survivalową, on szkolił kosmonautów… on odkrywał
źródła Amazonki, samotnie przepłynął Atlantyk tuż przed moim narodzeniem (czyli
ponad 40 lat temu), on wreszcie pojawił się wczoraj Suwałkach. Zapowiadał go
Biegnący Wilk (o nim jeszcze za chwilę) i zdradził taką ciekawostkę... Na
naszym blogu piszemy głównie o Sudowii, krainie Jaćwingów (chodzi nam o obszar
ich występowania)… a Jacek Pałkiewicz wychował się… w Ełku. Czyli zupełnie
przypadkiem w naszym zasięgu.
M: Byłem z tatą na pokazie Jacka Pałkiewicza, który opowiadał o
biegunie zimna. Z tego co się dowiedziałem, to jest on doświadczonym
instruktorem przetrwania. Zna też bardzo dobrze Syberię ponieważ organizował
tam wiele wypraw. Opowiadał o swojej podróży pociągiem do Suwałk na to spotkanie, a za oknem było tak, jak w tajdze i tak naprawdę nie musimy nigdzie jeździć, bo tu mamy
Syberię. Tak powiedział pan Pałkiewicz.
H: Pałkiewicz miał mówić o Syberii, bo swoją książkę właśnie prezentował „Syberia. Biegun zimna,
polski ślad i dobrosąsiedzkie relacje”. Czyli znowu o Biegunie.
Jako człowiek robi wrażenie. Może
nie opowieścią… ale tym czego dokonał i przede wszystkim swoją postawą.
Dawno nie widziałem tak zasadniczego i konkretnego gościa. Jak w wojsku. I nie
chodzi mi o jego prezentacje, ale raczej zakulisowe spotkania (zabrakło mi
nawet odwagi, żeby z nim pogadać).
Jacek Pałkiewicz jest w ciągłym
biegu… już zapowiada kolejną wyprawę tym razem Jedwabnym Szlakiem …
Biegun V. Biegnący
Wilk (który już w swej puszczańskiej nazwie ma ruch permanentny)
H: Dziś nad suwalskim Zalewem kolejne miejskie atrakcje, w które
wpisał się Darek Morsztyn czyli Biegnący Wilk. Darka poznaliśmy rok temu w jego
Republice Ściborskiej podczas
przygotowań do najdalej wysuniętego (w Europie) wyścigu psich zaprzęgów. Zrobiliśmy
nawet na blogu wpis i film: W psim zaprzęgu, czyli gramy o start w
wyścigu (zobacz ten wpis i zdjęcia)
fot. Miłosz, tak było u Biegnącego Wilka rok temu...
H: Dziś Darek z żoną i synem przyjechali
by pokazać mieszkańcom naszego miasta psy zaprzęgowe… ale i przedstawić pewną ideę. Bieguni…
co biegają najchętniej zimą, w mrozie konkretnym.
Warto pomyśleć o akcji promocyjnej naszego miasta... może zawody psich zaprzęgów (?) Skoro biegun zimna u nas...
Teraz zaprezentujemy kilka zdjęć z dzisiejszego wydarzenia.
fot. Hubert, nad Zalewem... czy gdzieś na północy Ameryki
fot. Miłosz, Olgierd (mój uczeń) miał dobry start jak widać...
fot. Hubert, wieniec zrzutów renifera...
fot. Hubert
fot. Hubert widok z tipi (nie mylić z wigwamem)
fot. Hubert, a tu widok na niebo... taka indiańska kurna chata...
fot. Miłosz, taka bliskość
fot. Miłosz, i taka...
fot. Hubert, Księżyc nie jest potrzebny...
fot. Miłosz, ruszyły...
fot. Hubert, Miłosz chwilę wcześniej... i bardziej kolorowo
Biegun VI Bartosz
Stróżyński (Biegun, co bieguny fotografuje… i do tego jak fotografuje)
H: Internet oprócz wielu minusów (tak jak dziś w pogodzie) ma też
plusy. Dzięki tej sieci mogę sobie porozmawiać z ludźmi z „wielkiego świata”… tak
jak ostatnio z Tomkiem Bagińskim i Tomkiem Organkiem. Tak też nawiązałem
kontakt z człowiekiem, którego znałem tylko z jego prac. A fotografie mnie
powaliły swoją głębią (dosłownie i w
przenośni… dosłownie powaliły i głębią też… o te dwa zjawiska mi chodzi). Rozmawialiśmy
tylko przez internet, ale mam nieodparte wrażenie, że to bardzo pozytywny Gość, do tego laureat wielu prestiżowych konkursów, autor książek... sami zobaczcie, co on wyprawia i komu prawie w paszcze włazi - strona autorska Bartosza Stróżyńskiego
M: Pan Bartosz Stróżyński przysłał dziś dla taty trzy zdjęcia,
które zamieścimy w tym wpisie. Najbardziej spodobało mi się zdjęcie z lwem
morskim, który płynie rozdziawiony w stronę fotografa. Nie wiem jak pan Bartosz
tego dokonał, ale zdjęcie jest naprawdę świetne i też bym takie chciał zrobić.
H: Przysłał mi dziś zdjęcia, które mogę Wam z dumą zaprezentować,
bo chcę przy okazji przedstawić projekt Bartosza.
fot. Bartosz
Stróżyński (za wyraźną zgodą)
fot. Bartosz Stróżyński
fot. Bartosz Stróżyński, czyżby scena dla pewnego wokalisty ?
H: Bartosz
wymyślił projekt Trzy sztuki w Antarktyce –
„Pionierska realizacja artystyczna w
przestrzeni natury Antarktyki łącząca trzy dziedziny sztuki w jednym, wyjątkowym
spektaklu multimedialnym”. To tak w skrócie pisze na stronie swojej akcji… Zobaczcie szczegóły - link do strony projektu www.3sztuki.pl
Ale projekt ten mnie mocno poruszył
jeszcze z kilku powodów. Personalnych.
Bo jaką ekipę sobie dobrał... No właśnie taką, która mnie
wkurza (ale pozytywnie). Bartosz też nie wie dlaczego… ale zaraz się dowie. Wkurza mnie z dwóch
powodów.
Biegun VII. Powód
pierwszy wkurzenia mego. Adam Nowak z Raz, dwa, trzy
H: Piosenkę „Talerzyk” usłyszałem przypadkiem w telewizji
wieczorową porą… (bardzo) wiele lat temu. Wrażenie poszło w pięty… dlatego w jedynym sklepie w Suwałkach nabyłem… kasetę
magnetofonową (CD było wtedy dla mnie za drogie). I szok. „Talerzyka” brak, bo
dostępny tylko na CD właśnie. Z tego wszystkiego pojawiłem się na koncercie.
Suwalska publiczność niestety nie
poznała się na zespole Raz, dwa, trzy… przyszło nas naprawdę niewielu. I tu
wielki szacunek dla chłopaków… bo zagrali dla naszej garstki i koncert był
świetny (z wieloma bisami)… Robiłem nawet wtedy zdjęcia… ale negatyw gdzieś
zaginął.
M: Wraz z panem Bartoszem płynie także pan Adam i jego piosenki będą transmitowana
na żywo z Antarktyki, a tego nikt chyba jeszcze nie robił.
fot. Hubert... skan ze zdjęć. Pierwszy koncert Raz, dwa, trzy w Suwałkach (z dwadzieścia lat temu)... mało ludzi na sali, ale dużo energii ze sceny. A to chyba moje pierwsze zdjęcia koncertowe... taka historia.
Biegun VIII. Powód
drugi wkurzenia mego: Olaf Lubaszenko.
H: Tego aktora świadomie doceniłem po obejrzeniu „Krótkiego filmu o miłości”… także wiele
lat temu. Właściwie to nie wiem, kto na mnie zrobił większe wrażenie… bo
Szapołowska też tam była. Potem zobaczyłem Marcowe
migdały… i tak Lubaszenko popłynął w
mojej świadomości. Teraz znów pojawił się mocno jako Bardacha w filmie Tomka
Bagińskiego Operacja Bazyliszek. Legendy
Polskie.
M: Tata pokazał mi efekty specjalne w filmach Tomasza Bagińskiego i w jednym z nich wystąpił ten aktor, który też płynie na Antarktyke. W jednej scenie uderzył samochodem bazyliszka tak, że on wpadł w przepaść. Ale to jeszcze nie był koniec filmu.
H: Bartosz
inspiruje mnie wciąż fotograficznie, Adam Nowak muzycznie, a Olaf Lubaszenko
filmowo… Trzy sztuki w Antarktyce Panie i Panowie. Wspieramy załogę także na „Polak
potrafi”, bo taka akcja została uruchomiona. Kliknij i wspomóż Polak potrafi - Trzy sztuki w Arktyce
Zobacz filmik
zapowiadający akcję (z bohaterami)
H: Właśnie śpiewa
mi w słuchawkach Budzyński z Armii:
„Niech bestia śpi,
gdy serce drży
W zimową noc niech nie wie nic Zły”
Zły, przed którym uciekali bieguni… odłam starowierców… a my
jesteśmy przy zimie, zimnie, Arktyce, Norwegii, Alasce, Syberii… i Suwalszczyźnie.
Powszechnie wiadomo, że Suwalszczyzna jest biegunem zimna.
Wiele miast wydaje fortunę na kampanie reklamowe w telewizji… a Suwałki mają
ją za darmo. Jesteśmy biegunem… jesteśmy punktem odniesienia dla innych. Bo tak
mamy jak na Syberii czy Alasce, a wieczna zmarzlina zalega pod nami. Unikat na
skalę światową. No i właśnie pewnie dlatego… taki mamy klimat.
Na biegunach są Bieguni, a Wigry zamarzły.
„Ruszaj się, ruszaj.
Błogosławiony, który idzie” (Bieguni, Olga Totarczuk)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz