niedziela, 8 stycznia 2017

O Biegunach, czyli o zamarzających Wigrach, Jacku Pałkiewiczu, Biegnącym Wilku, Bartoszu Stróżyńskim… i kilku innych wciąż gnających przed siebie.



H: Bieguny i Bieguni mi się wciąż objawiają. Od kilku dni zima przypomina wreszcie, że jest (wczoraj ponoć było – 29).  I dziś będzie o tych zimnych miejscach… i o tych, co je odwiedzają. Bieguni (jak u Tokarczuk) są wśród nas…  czyli o spotkaniu z Jackiem Pałkiewiczem (i jego Syberią), Biegnącym Wilkiem (jego Norwegią i Alaską… nad naszym suwalskim Zalewem). A na koniec przedstawimy mistrza antarktycznej fotografii - Bartosza Stróżyńskiego, który zaprasza nas na unikatowe wydarzenie: Trzy sztuki w Antarktyce (a z nim Adam Nowak i Olaf Lubaszenko, ci którzy napiętnowali mnie przed laty… i na lata). Do tego Wojtek Misiukiewicz z nami pomykał...  Zimno za oknem i o zimnie pisać będziemy. Taka jest koncepcja.

fot. Hubert, Tchnienie Wigier. Tak zamarza jezioro
 

„Kto się zatrzyma – skamienieje, kto przystanie, zostanie przyszpilony jak owad, jego serce przebije drewniana igła, jego ręce i stopy będą przedziurawione i przybite do progu i powały.” (Bieguni, Olga Totarczuk)

H: Bieguni… czyli stranniki.  Taka sekta, odłam starowierców, którzy wciąż szli. Według definicji odznaczali się „anarchistyczną negacją świata, podległego władzy szatana, na którego usługach są wszelkie instytucje, zarówno duchowne, jak i świeckie; otwarta walka z szatanem jest niemożliwa, toteż należy przed nim uciekać i ukrywać się” (źródło: http://www.eduteka.pl/doc/bieguni)
Tokarczuk w swej powieści pokazała bardziej współczesnych Biegunów, „nomadów” (takie sformułowanie pojawiło się w jakiejś recenzji), którzy pędzą po świecie i tak naprawdę sami do końca nie wiedzą czemu. Nie chodzi im o zwiedzanie…  idą, bo czują zew. Ciągnie ich w nowe przestrzenie. Chcą zrobić coś, czego nikt nigdy nie robił. Takich ludzi dziś opisuję, takim sam pewnie trochę jestem…
O Biegunach zatem…  z bieguna zimna. Z Suwalszczyzny… choć zasięg mamy większy.


Biegun I. Wojtek Misiukiewicz (wspierający od lat sprzętowo i merytorycznie)

H: Pojechaliśmy dziś w plener z Wojtkiem Misiukiewiczem. Tyle razy pożyczał nam różne obiektywy, że pewnie w końcu zapragnął zobaczyć jak obchodzimy się ze swoimi. 
Mróz siarczysty i dawno nieodczuwany wreszcie nas poszczypał. Zaczęliśmy zabawę jeszcze przed wschodem słońca w Cimochowiźnie, bo taki plan miał właśnie Wojtek.

fot. Hubert, mgła/para, wiatr i fala. Wigry zamarzają przed wschodem...
 

fot. Miłosz, tak wygląda pomost w Cimochowiznie
 

fot. Miłosz, lodowo...

fot. Hubert, podgląd sytuacji
 

fot. Miłosz, brzeg
 

fot.  Miłosz, w trzcinach

fot. Miłosz, z lodu...


H: Ze wschodami jest tak, że zazwyczaj są estetyczne i fotogeniczne… Słońce nie miało zatem wyboru i dało nam spektakl… ale główną rolę odegrało inne zjawisko. Obserwowaliśmy fantastyczne działanie natury. Patrzyliśmy jak zamarzają Wigry. Jezioro oddawało swe ciepło spektakularnie. Para,  kręcona na wszystkie strony przez wiatr, tworzyła niezwykłe widowisko… taki  taniec mgieł na wodzie. Tchnienie Wigier. Ostatnie przed zamarznięciem.

fot. Miłosz, słońce się wyłania zza Półwyspu Dąbek

fot. Hubert, już wyżej...
 

fot. Hubert, Wojtek się przymierza

fot. Hubert, i jeszcze jeden landszafcik... tym razem wtopiona jednostka jeziorna

fot. Hubert, taki bohomaz słoneczny
 
 

H: Filmik z tego wydarzenia pokazałem już w piątek…  Okazuje się, że spektakl ten podobał się innym, bo świadomie (lub mimowolnie) na FB został odtworzony już ponad 18 tysięcy razy… Rekordowy wynik.

zobacz nasz film w wersji „yutubowej” 
Tchnienie Wigier. Zamarzanie jeziora


H: Wojtek jest Biegunem, ale ma zupełnie inny styl fotografowania niż ja. Nazwałbym go „dogłębnym”. On stał i fotografował… a ja biegałem wokół jak jakiś natrętny komar (taki chyba syberyjski). On zaczynał… a ja już dwa razy kończyłem jakąś sekwencję. Tak już mam. Miłosz działał jeszcze szybciej… pstrykał i chował się do samochodu. Jego młody organizm jest mniej odporny na zimno.  

M: Pan Wojtek ma ogromną odporność na zimno, bo kładł się nawet na pomost. Było tak zimno, że gdy zrobiłem kilka zdjęć to biegłem do samochodu. I  raz, gdy uciekałem z pomostu do auta, to się wywróciłem i wpadł mi śnieg do butów, więc musiałem dmuchawą suszyć nogi.

 fot. Miłosz, Rosochaty Róg, Tchnienie.

fot. Hubert, (prawie) to samo

fot. Miłosz, takie kwiatki na lodzie
  

 fot. Hubert, woda się ścina...

fot. Hubert, długo wyczekiwane zdjęcia "zawiane", tuż przy drodze... czyli klasyczny "dzióbek"

fot. Hubert, i jeszcze jeden śnieżny...

fot. Hubert, Miłosz i Wojtek na ... pomoście

fot. Hubert, i takie ogólne (w planie), bez ludzi...


M: Kiedy wracaliśmy z tatą i Panem Wojtkiem do domu, to zajechaliśmy jeszcze do pana, który ma zagrodę dla rannych zwierząt. Spotkałem tam Bolka. Jest to koziołek, który jest bardzo fajny. Niestety został potrącony przez samochód, więc trochę kuleje i chyba już nie będzie mógł wrócić na wolność.  Nie wiem dlaczego nie chciał podejść do mojego taty i od niego uciekał, bo do mnie przyszedł i dał się pogłaskać.

fot. Hubert, tak Bolek reagował na Miłosza
 

fot. Miłosz, a tak Bolek reagował na mnie... bez komentarza



Bieguni II i III. Noka i Marek Giersa (przypadkiem tuż po świcie  spotkani)

H: Wielu ludzi nie może usiedzieć w miejscu i każdą wolną chwilę spędza na realizowaniu swojej pasji. Takich penetrujących fotograficznie Suwalszczyznę jest jeszcze sporo… Tuż po świcie właśnie spotkaliśmy dwóch chłopaków, którzy wobec piękna okolicznego przejść obojętnie nie mogą. Noka (zobacz stronę autorską)  i Marek Giersa (zobacz stronę autorską) nam się objawili.  Warto zajrzeć na ich strony, bo materiał z Suwalszczyzny tam zgromadzony robi wrażenie. Bieguni jak nic.

fot. Hubert, Noka i Marek Giersa ogarniają przestrzeń
 




Biegun IV. Jacek Pałkiewicz (czyli legenda podróżnicza  w Suwałkach)

H: „Łikendową” porą w Suwałkach zaplanowano sporo akcji związanych w jakiś sposób z zimnem właśnie. Termometr, taką symboliczną atrakcję, mają odsłonić oficjalnie (a pewnie już odsłonili).  Do tego zaplanowano kilka spotkań z podróżnikami (czyli Biegunami).  Piotr Horzela, Jacek Pałkiewicz… miał być też Marek Kamiński (on to dopiero po biegunach sobie pochodził rekordowo…  dwa w ciągu roku). Miał być… ale się odwołał.
Pałkiewicz dotarł. Pierwszy raz spotkałem człowieka, który chyba wszystko w życiu robił ekstremalnie. To on pierwszy w Europie stworzył szkołę survivalową, on szkolił kosmonautów… on odkrywał źródła Amazonki, samotnie przepłynął Atlantyk tuż przed moim narodzeniem (czyli ponad 40 lat temu), on wreszcie pojawił się wczoraj Suwałkach. Zapowiadał go Biegnący Wilk (o nim jeszcze za chwilę) i zdradził taką ciekawostkę... Na naszym blogu piszemy głównie o Sudowii, krainie Jaćwingów (chodzi nam o obszar ich występowania)… a Jacek Pałkiewicz wychował się… w Ełku. Czyli zupełnie przypadkiem w naszym zasięgu.

M: Byłem z tatą na pokazie Jacka Pałkiewicza, który opowiadał o biegunie zimna. Z tego co się dowiedziałem, to jest on doświadczonym instruktorem przetrwania. Zna też bardzo dobrze Syberię ponieważ organizował tam wiele wypraw. Opowiadał o swojej podróży pociągiem do Suwałk na to spotkanie, a za oknem było tak, jak w tajdze i tak naprawdę nie musimy nigdzie jeździć, bo tu mamy Syberię. Tak powiedział pan Pałkiewicz.

H: Pałkiewicz miał mówić o Syberii, bo swoją książkę  właśnie prezentował „Syberia. Biegun zimna, polski ślad i dobrosąsiedzkie relacje”. Czyli znowu o Biegunie.
Jako człowiek robi wrażenie. Może nie opowieścią… ale tym czego dokonał i przede wszystkim swoją postawą. Dawno nie widziałem tak zasadniczego i konkretnego gościa. Jak w wojsku. I nie chodzi mi o jego prezentacje, ale raczej zakulisowe spotkania (zabrakło mi nawet odwagi, żeby z nim pogadać).
Jacek Pałkiewicz jest w ciągłym biegu… już zapowiada kolejną wyprawę tym razem Jedwabnym Szlakiem …



Biegun V. Biegnący Wilk (który już w swej puszczańskiej nazwie ma ruch permanentny)

H: Dziś nad suwalskim Zalewem kolejne miejskie atrakcje, w które wpisał się Darek Morsztyn czyli Biegnący Wilk. Darka poznaliśmy rok temu w jego Republice Ściborskiej  podczas przygotowań do najdalej wysuniętego (w Europie) wyścigu psich zaprzęgów. Zrobiliśmy nawet na blogu wpis i film:  W psim zaprzęgu, czyli gramy o start w wyścigu (zobacz ten wpis i zdjęcia)

fot. Miłosz, tak było u Biegnącego Wilka rok temu...

H: Dziś Darek z żoną i synem przyjechali by pokazać mieszkańcom naszego miasta psy zaprzęgowe… ale i przedstawić pewną ideę.  Bieguni… co biegają najchętniej zimą, w mrozie konkretnym.
Warto pomyśleć o akcji promocyjnej naszego miasta... może zawody psich zaprzęgów (?) Skoro biegun zimna u nas... 
Teraz zaprezentujemy kilka zdjęć z dzisiejszego wydarzenia.

fot. Hubert, nad Zalewem... czy gdzieś na północy Ameryki

fot. Miłosz, Olgierd (mój uczeń) miał dobry start jak widać...
 

fot. Hubert, wieniec zrzutów renifera...
 

fot. Hubert
 

fot. Hubert widok z tipi (nie mylić z wigwamem)
 


fot. Hubert, a tu widok na niebo... taka indiańska kurna chata...
  

fot. Miłosz,  taka bliskość

fot. Miłosz, i taka...

fot. Hubert, Księżyc nie jest potrzebny...
 

fot. Miłosz, ruszyły...

fot. Hubert, Miłosz chwilę wcześniej... i bardziej kolorowo



Biegun VI Bartosz Stróżyński (Biegun, co bieguny fotografuje… i do tego jak fotografuje)

H: Internet oprócz wielu minusów (tak jak dziś w pogodzie) ma też plusy. Dzięki tej sieci mogę sobie porozmawiać z ludźmi z „wielkiego świata”… tak jak ostatnio z Tomkiem Bagińskim i Tomkiem Organkiem. Tak też nawiązałem kontakt z człowiekiem, którego znałem tylko z jego prac. A fotografie mnie powaliły  swoją głębią (dosłownie i w przenośni… dosłownie powaliły i głębią też… o te dwa zjawiska mi chodzi). Rozmawialiśmy tylko przez internet, ale mam nieodparte wrażenie, że to bardzo pozytywny Gość, do tego laureat wielu prestiżowych konkursów, autor książek... sami zobaczcie, co on wyprawia i komu prawie w paszcze włazi - strona autorska Bartosza Stróżyńskiego

M: Pan Bartosz Stróżyński przysłał dziś dla taty trzy zdjęcia, które zamieścimy w tym wpisie. Najbardziej spodobało mi się zdjęcie z lwem morskim, który płynie rozdziawiony w stronę fotografa. Nie wiem jak pan Bartosz tego dokonał, ale zdjęcie jest naprawdę świetne i też bym takie chciał zrobić.

H: Przysłał mi dziś zdjęcia, które mogę Wam z dumą zaprezentować, bo chcę przy okazji przedstawić projekt Bartosza.

fot. Bartosz Stróżyński (za wyraźną zgodą)

fot. Bartosz Stróżyński
 

fot. Bartosz Stróżyński, czyżby scena dla pewnego wokalisty ?
 
 

H: Bartosz wymyślił projekt Trzy sztuki  w Antarktyce„Pionierska realizacja artystyczna w przestrzeni natury Antarktyki łącząca trzy dziedziny sztuki w jednym, wyjątkowym spektaklu multimedialnym”. To tak w skrócie pisze na stronie swojej akcji… Zobaczcie szczegóły - link do strony projektu www.3sztuki.pl

Ale projekt ten  mnie mocno poruszył jeszcze z kilku powodów. Personalnych.
Bo jaką ekipę sobie dobrał... No właśnie taką, która mnie wkurza (ale pozytywnie). Bartosz też nie wie dlaczego… ale zaraz się dowie. Wkurza mnie z dwóch powodów.


Biegun VII.  Powód pierwszy wkurzenia mego. Adam Nowak z Raz, dwa, trzy

H: Piosenkę „Talerzyk” usłyszałem przypadkiem w telewizji wieczorową porą… (bardzo) wiele lat temu. Wrażenie poszło w pięty… dlatego w  jedynym sklepie w Suwałkach nabyłem… kasetę magnetofonową (CD było wtedy dla mnie za drogie). I szok. „Talerzyka” brak, bo dostępny tylko na CD właśnie. Z tego wszystkiego pojawiłem się na koncercie. Suwalska  publiczność niestety nie poznała się na zespole Raz, dwa, trzy… przyszło nas naprawdę niewielu. I tu wielki szacunek dla chłopaków… bo zagrali dla naszej garstki i koncert był świetny (z wieloma bisami)… Robiłem nawet wtedy zdjęcia… ale negatyw gdzieś zaginął.

M: Wraz z panem Bartoszem płynie także pan Adam i jego piosenki będą transmitowana na żywo z Antarktyki, a tego nikt chyba jeszcze nie robił.

fot. Hubert... skan ze zdjęć.  Pierwszy koncert Raz, dwa, trzy w Suwałkach (z dwadzieścia lat temu)... mało ludzi na sali,  ale dużo energii ze sceny. A to chyba moje pierwsze zdjęcia koncertowe... taka historia.


Biegun VIII. Powód drugi wkurzenia mego: Olaf Lubaszenko.

H: Tego aktora świadomie doceniłem po obejrzeniu „Krótkiego filmu o miłości”… także wiele lat temu. Właściwie to nie wiem, kto na mnie zrobił większe wrażenie… bo Szapołowska też tam była. Potem zobaczyłem Marcowe migdały i tak Lubaszenko popłynął w mojej świadomości. Teraz znów pojawił się mocno jako Bardacha w filmie Tomka Bagińskiego Operacja Bazyliszek. Legendy Polskie.

M: Tata pokazał mi efekty specjalne w filmach Tomasza Bagińskiego i w jednym z nich wystąpił ten aktor, który też płynie na Antarktyke. W jednej scenie uderzył samochodem bazyliszka tak, że on wpadł w przepaść.  Ale to jeszcze nie był koniec filmu.

H: Bartosz inspiruje mnie wciąż fotograficznie, Adam Nowak muzycznie, a Olaf Lubaszenko filmowo… Trzy sztuki w Antarktyce  Panie i Panowie. Wspieramy załogę także na „Polak potrafi”, bo taka akcja została uruchomiona. Kliknij i wspomóż Polak potrafi - Trzy sztuki w Arktyce

Zobacz filmik zapowiadający akcję (z bohaterami)



H: Właśnie śpiewa mi w słuchawkach Budzyński z Armii:
 „Niech bestia śpi, gdy serce drży
W zimową noc niech nie wie nic Zły”

Zły, przed którym uciekali bieguni… odłam starowierców… a my jesteśmy przy zimie, zimnie, Arktyce, Norwegii, Alasce, Syberii… i Suwalszczyźnie.
Powszechnie wiadomo, że Suwalszczyzna jest biegunem zimna. Wiele miast wydaje fortunę na kampanie reklamowe w telewizji… a Suwałki mają ją za darmo. Jesteśmy biegunem… jesteśmy punktem odniesienia dla innych. Bo tak mamy jak na Syberii czy Alasce, a wieczna zmarzlina zalega pod nami. Unikat na skalę światową. No i właśnie pewnie dlatego…  taki mamy klimat.

Na biegunach są Bieguni, a Wigry zamarzły.

„Ruszaj się, ruszaj. Błogosławiony, który idzie” (Bieguni, Olga Totarczuk)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz