niedziela, 23 kwietnia 2017

O sprzątaniu Rospudy i Wiśni szalejącym na desce z żaglem. Wodnie zatem.



H: Dziś tematyka „okołowodna”. Najpierw Rospuda, którą dzięki „promocji” pewnego ministra zna cała Polska. Nawet Maria Peszek onegdaj wyśpiewała: „Leżę bezbronna jak Rospuda. Leżę na wznak. I tak chcę, tak”. No bo i w jakimś sensie rzeka (i cała przyroda) jest wobec dominatora (człowieka) bezbronna. W jakimś sensie. Czasem zatem trzeba posprzątać okruch (i odruchy) głupoty ludzkiej, a przy okazji porozmawiać o fotografii ze studentem… fotografii z Anglii.
W drugiej części wpisu będzie więcej zdjęć niż słów… bo Wiśnia pokazał nam swój kunszt na desce z żaglem i to wcale nie gdzieś nad morzem, tylko na naszej żwirowni w Sobolewie. Wiało spektakularnie, Wiśnia śmigał,  a światło dało szansę na ciekawe ujęcia. Dużo ujęć...

fot. Hubert i Miłosz… bo jak pokazać dwa różne wydarzenia na jednym zdjęciu…
  

 I AKCJA - CZYSTA ROSPUDA (przed południem)

H: Od kilku lat w Raczkach organizowana jest wiosenna akcja sprzątania Rospudy i samej doliny od mostu kolejowego do Świętego Miejsca. Robi to miejscowy i prężny Gminny Ośrodek Kultury, koordynacja... jak zwykle: Marcin Halicki.
Wczoraj pogoda była wybitnie zmienna, do tego wiało mocno, a i tak pojawiła się spora ekipa do sprzątania. Każdy dostał swój przydział i poszło… w worki to, co od razu trafić tam powinno. Taką refleksję zasłyszałem od jednego ze zbierających: po co ludzie wywożą śmieci w las, przecież łatwiej (jak ktoś jest już taki prosty w obyciu) zostawić worek przy drodze, albo przy jakimś kontenerze. Przecież zabiorą. Po groma tyle się trudzić zaśmiecając lasy okoliczne. Jednak tych utrudniających sobie (i nam) życie na tym padole wciąż bez liku.


fot. Hubert, uczestnicy sprzątania przed GOKiem w Raczkach

 fot. Hubert, główny "wywiadowca" - Marcin Halicki (się) udziela

 fot. Hubert, wsparcie sprzętowe na wodzie

fot. Hubert

fot. Hubert, z ziemi


fot. Hubert, ktoś za pałacem Paca zrobił zrzut...

fot. Hubert, po garnki...


fot. Miłosz, po puszki...

fot. Hubert, po butelkę...
 


H: Zobacz kilka ruchomych obrazów (taki filmik) z wczorajszego zdarzenia

 Rejestracja wideo wczorajszego zajścia


M: Robiliśmy tam fotoreportaż i sprzątaliśmy trochę. Znaleźliśmy nawet stary garnek w krzakach. Panowie, którzy sprzątali mieli bardzo fajne chwytaki i można było łapać śmieci na odległość.   Ja przy okazji robiłem mały test moich obiektywów, które wkrótce pokażę na moim nowym kanale. Obiektywy nie kosztowały dużo, ale mogą się przydać jak komuś brakuje czegoś w telefonie. Mi chyba najbardziej odpowiada obiektyw makro, bo można podejść bliżej.

fot. Hubert, Miłosz testuje telefon...
  

fot. Miłosz, zdjecie z telefonu

fot. Miłosz, zdjęcie z telefonu
 

fot. Miłosz, zdjęcie z telefonu

fot. Miłosz, zdjęcie z telefonu

 fot. Miłosz, zdjęcie z telefonu

H: Na akcję pojechał z nami Filip (kolega Miłosza ze szkoły) ze swoim starszym  bratem „ciotecznym”. Paweł od 13 lat mieszka w Anglii, a teraz studiuje fotografię (na uniwersytecie w Portsmouth) i wymyślił sobie, że (obowiązkowe) praktyki… odbędzie w Suwałkach. Może uda nam się zrobić jakiś wspólny projekt. Zobaczymy. 

fot. Hubert, park koło pałacu Paca...
 


H: Chyba we wszystkich uczelniach fotograficznych na świecie na pierwszym roku uczą tak zwanej fotografii analogowej,  pracy w ciemni, technik szlachetnych… i dobrze, bo świadomość musi być.
No i Paweł wczoraj mnie zaskoczył wyciągając radzieckiego  Zenita z zestawem „Fotosnajper”. Taki sprzęt, to było moje wielkie marzenie  na początku przygody z fotografią (w tym nieco poważniejszym ujęciu). A tu proszę, przede mną  zestaw jak nowy, bez wyraźnych śladów użytkowania… Co ciekawe został kupiony  w jakimś komisie w Suwałkach. Chyba sobie taki zestaw sprawię z sentymentu. 

fot. Miłosz, taki zestaw historyczny - FOTOSNAJPER (marzenie moje wielkie wciąż)
  

fot. Hubert, Miłosz się przymierza
 

fot. Hubert, Paweł zakłada "zwijaną matrycę"

H: Przeszliśmy odcinek rzeczny za parkiem koło pałacu Paca. Mijaliśmy wycięty fragment lasu, o którym poinformował całą Polskę Marcin. I dobrze zrobił.
Udało nam się  zebrać trochę śmieci… z wyraźną dominacją tych przeznaczonych na „opakowania” alkoholu wszelkiego rodzaju. Zastanawiam się, czy przelanie zawartości tego opakowania w trzewia powoduje  zanik instynktów wszelakich, a  człowiek zaczyna „robić pod siebie”. Tak chyba jest niestety. Na szczęście takich odłamków cywilizacji aż tak wiele nie było na naszej trasie, choć worek został zapełniony treścią. 

fot. Hubert, nawet 112 nie działał...
 
 
H: Choć poszliśmy „w Rospudę” z zamiarem tropienia brudu,  brzydoty i głupoty człowieka, to nie sposób było przejść obojętnie obok kobierców kwiecistych w parku pacowskim. Zawilce inwazyjnie pokryły przestrzeń wykorzystując wczesną wiosnę i braki listowia na zabytkowych drzewach.  Taki rytm natury. Roślinność wykorzystuje każdą ilość światła żeby przedłużyć swój byt, bo już za chwilę światła w poszyciu będzie znacznie mniej. Wybucha zatem natura  kwieciście pod nogami. 

fot. Miłosz, takie zawilce
 

fot. Miłosz, kobierzec pacowski

fot. Hubert, tak się przymierzał Miłosz
 

fot. Hubert, cieniowo...
 

fot. Hubert, a tak się przymierzał Paweł
 

fot. Hubert, i jeszcze ja

H: Ciekawe jest to, że człowiek przechodzi pewne etapy w swoim życiu. Miłosza o wiele bardzie  fascynowała sfera podziemna kompleksu pałacu Paca niż to, co na górze. Naturalny cykl… Onegdaj też sporo czasu spędzałem penetrując ruiny okoliczne, bunkry, a nawet kanały pod nowo tworzoną drogą (która ostatecznie nie została stworzona) między fabryką mebli a kościołem, tym chyba największym w mieście…  Ciemność przyciąga.

M: Przy pałacu Paca są dziwne budynki, których wcześniej nie widziałem i prawdopodobnie była to jakaś oczyszczalnia. Tata opowiedział też legendę, że prawdopodobnie właściciel pałacu uciekł od Rosjan tunelami i pokazał nam wejście do dwóch lochów. Dziwne, bo jak byłem tu na zawodach w biegach przełajowych to nie zauważyłem takich schodów do podziemi. 

fot. Hubert, takie kręgi, a Miłosz z Filipem...
 

fot. Hubert, takie lochy...

fot. Hubert, wieża bociania...
 

fot. Hubert, jest plan odbudowy całego pałacu (nowy właściciel ma taką wizję)... 
aż trudno wyobrazić...


II AKCJA - WIŚNIA SZALEJE (po południu)

H: Po sprzątaniu Rospudy ruszyliśmy na spotkanie z Wiśnią, a wyraz jego twarzy (jak wysiadł z samochodu)… bezcenny (w mojej pamięci). Promienna, to mało powiedziane… Wysiadł. Poczuł wiatr. Poczuł warunki… i światłość nastała nie tylko na jego obliczu.
Dziś pokażemy tylko jego wybryki na desce, bo spotkanie na żwirowni,  to część większego projektu. Tworzymy taki krótki filmik o działalności Andrzeja (zwanego Wiśnią) w naszym cyklu „TuBylcy” . Teraz tylko wspomnę, że ten zakręcony człowiek to wicemistrz świata oraz wielokrotny medalista mistrzostw Polski w windsurfingu lodowym oraz klasie tornado. Swoje całe życie związał z wodą (także w stałym stanie skupienia) i wiatrem (który umożliwia mu „ślizganie” się po tej wodzie). To nie koniec oczywiście „twórczości” Andrzeja… bo są jeszcze narty biegowe, rower (w każdej postaci) i sporty motocyklowe.
Na co dzień Wiśnia zajmuje się szyciem (i projektowaniem) żagli, a w sezonie letnim spotkacie go na Helu, bo tam naprawia sprzęt żeglarski - zobacz jego stronę www. Taki nasz „TuBylca” z rozmachem.
A na zachętę historyczny już artykuł o gościu, który wiatr zaprzągł do realizacji swoich pasji czytaj artykuł na suwalki.info

 

 fot. Hubert, rozgrzewka

 fot. Hubert,start

  fot. Hubert, poszedł w wodę... jak nad morzem, a to nasza żwirownia w Sobolewie...
 

fot. Miłosz
 


 fot. Hubert, zakręt

fot. Paweł Pawłowski...  druga wersja zakrętu

 fot. Miłosz, czasem tak...


fot. Miłosz, i tak.. a ciepło nie było



fot.Miłosz, 

fot. Hubert, zagadka: który perkoz płynie pod wiatr?
 

fot. Hubert, takie nachylenia...
 

fot. Hubert, ślizg "na ostro"


fot. Hubert, ślizg "na rozmyto" (długi czas otwarcia migawki)



M: Pan Andrzej pływał na naprawdę dużej prędkości ponieważ wiał bardzo silny wiatr. Robiliśmy mu zdjęcia i tata nawet zamocował kamerę na jego głowie, dzięki czemu wyszły fajne ujęcia. Ten pan ma bardzo ciekawy samochód, w którym są półki i szafki, da się nawet spać, bo jest materac. To taki przerobiony zwykły samochód,  ponoć lepszy niż takie specjalne kampery.
Zazdrościłem trochę panu Andrzejowi tego wiatru i poszedłem do samochodu po nasz latawiec.  Był tak silny wiatr, że nie dało się  utrzymać latawcai kilka razy nawet pociągnęło mnie po trawie, ale i tak było fajnie.

fot. Hubert, latawcowo...
 

fot. Hubert, po zabawie...


fot. Hubert, takie nasze morze na żwirowni w Sobolewie
 


H: Moglibyśmy jeszcze tak długo wrzucać zdjęcia (bo mamy ich jeszcze mnóstwo), bo Wiśnia wdzięcznie pozował, ale tyle na dziś wody…


fot. Miłosz, "instalacja" kamery... wyobraźcie sobie jak to wygląda z perspektywy Wiśni... mamy filmiki i nie zawahamy się ich użyć... już wkrótce premiera filmiku 


fot. Filip, z Wiśnią jeszcze się spotkamy... nie tylko na herbacie... (te pomarańczowe kubeczki od termosu już wystąpiły w jednym wpisie)



8 komentarzy:

  1. Odp.: Pod wiatr płynie perkoz, który mocniej macha łapkami od tego co płynie z wiatrem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwa odpowiedź :) o tego perkoza dwuczubowego właśnie mi chodziło :)

      Usuń
  2. Że to zdjęcie w tym wpisie? ;)
    http://sudawcy.blogspot.com/2016/11/akcja-z-tvn-24-czyli-znow-o-nas-w.html
    http://2.bp.blogspot.com/-v5MACEEITPU/WB9gPwpdHtI/AAAAAAAAE_4/_fbIuKycChQfiozX8DM1xzmC2omRmm7PgCK4B/s1600/IMG_9665.jpg/

    OdpowiedzUsuń
  3. I to ... :) http://3.bp.blogspot.com/-wEd2AfFFI8w/WB9gXFOdxgI/AAAAAAAAFAA/UWxtMVEL24IdD4Qgewt0c_-huBGTBuhMwCK4B/s1600/IMG_9668.jpg

    OdpowiedzUsuń
  4. Oba perkozy są dwuczube :)
    Czesław

    OdpowiedzUsuń