H: Dziś tematyka „okołowodna”. Najpierw Rospuda, którą dzięki
„promocji” pewnego ministra zna cała Polska. Nawet Maria Peszek onegdaj
wyśpiewała: „Leżę bezbronna jak Rospuda.
Leżę na wznak. I tak chcę, tak”. No bo i w jakimś sensie rzeka (i cała
przyroda) jest wobec dominatora (człowieka) bezbronna. W jakimś sensie. Czasem
zatem trzeba posprzątać okruch (i odruchy) głupoty ludzkiej, a przy okazji
porozmawiać o fotografii ze studentem… fotografii z Anglii.
W drugiej części wpisu będzie
więcej zdjęć niż słów… bo Wiśnia pokazał nam swój kunszt na desce z żaglem i to
wcale nie gdzieś nad morzem, tylko na naszej żwirowni w Sobolewie. Wiało
spektakularnie, Wiśnia śmigał, a światło
dało szansę na ciekawe ujęcia. Dużo ujęć...
fot. Hubert i Miłosz…
bo jak pokazać dwa różne wydarzenia na jednym zdjęciu…
I AKCJA - CZYSTA ROSPUDA (przed południem)
H: Od kilku lat w Raczkach organizowana jest wiosenna akcja
sprzątania Rospudy i samej doliny od mostu kolejowego do Świętego Miejsca. Robi to miejscowy i prężny Gminny Ośrodek Kultury, koordynacja... jak zwykle: Marcin Halicki.
Wczoraj pogoda była wybitnie
zmienna, do tego wiało mocno, a i tak pojawiła się spora ekipa do sprzątania.
Każdy dostał swój przydział i poszło… w worki to, co od razu trafić tam
powinno. Taką refleksję zasłyszałem od jednego ze zbierających: po co ludzie
wywożą śmieci w las, przecież łatwiej (jak ktoś jest już taki prosty w obyciu)
zostawić worek przy drodze, albo przy jakimś kontenerze. Przecież zabiorą. Po
groma tyle się trudzić zaśmiecając lasy okoliczne. Jednak tych utrudniających
sobie (i nam) życie na tym padole wciąż bez liku.
fot. Hubert, uczestnicy sprzątania przed GOKiem w Raczkach
fot. Hubert, główny "wywiadowca" - Marcin Halicki (się) udziela
fot. Hubert, wsparcie sprzętowe na wodzie
fot. Hubert
fot. Hubert, z ziemi
fot. Hubert, ktoś za pałacem Paca zrobił zrzut...
fot. Hubert, po garnki...
fot. Miłosz, po puszki...
fot. Hubert, po butelkę...
H: Zobacz kilka ruchomych obrazów (taki
filmik) z wczorajszego zdarzenia
Rejestracja wideo wczorajszego zajścia
M: Robiliśmy tam fotoreportaż i sprzątaliśmy trochę. Znaleźliśmy
nawet stary garnek w krzakach. Panowie, którzy sprzątali mieli bardzo fajne
chwytaki i można było łapać śmieci na odległość. Ja przy okazji robiłem mały test moich
obiektywów, które wkrótce pokażę na moim nowym kanale. Obiektywy nie kosztowały
dużo, ale mogą się przydać jak komuś brakuje czegoś w telefonie. Mi chyba
najbardziej odpowiada obiektyw makro, bo można podejść bliżej.
fot. Hubert, Miłosz testuje telefon...
fot. Miłosz, zdjecie z telefonu
fot. Miłosz, zdjęcie z telefonu
fot. Miłosz, zdjęcie z telefonu
fot. Miłosz, zdjęcie z telefonu
fot. Miłosz, zdjęcie z telefonu
H: Na akcję pojechał z nami Filip (kolega Miłosza ze szkoły) ze
swoim starszym bratem „ciotecznym”. Paweł
od 13 lat mieszka w Anglii, a teraz studiuje fotografię (na uniwersytecie w
Portsmouth) i wymyślił sobie, że (obowiązkowe) praktyki… odbędzie w Suwałkach. Może
uda nam się zrobić jakiś wspólny projekt. Zobaczymy.
fot. Hubert, park koło pałacu Paca...
H: Chyba we wszystkich uczelniach
fotograficznych na świecie na pierwszym roku uczą tak zwanej fotografii
analogowej, pracy w ciemni, technik
szlachetnych… i dobrze, bo świadomość musi być.
No i Paweł wczoraj mnie zaskoczył
wyciągając radzieckiego Zenita z
zestawem „Fotosnajper”. Taki sprzęt, to było moje wielkie marzenie na początku przygody z fotografią (w tym
nieco poważniejszym ujęciu). A tu proszę, przede mną zestaw jak nowy, bez wyraźnych śladów
użytkowania… Co ciekawe został kupiony w
jakimś komisie w Suwałkach. Chyba sobie taki zestaw sprawię z sentymentu.
fot. Miłosz, taki zestaw historyczny - FOTOSNAJPER (marzenie moje wielkie wciąż)
fot. Hubert, Miłosz się przymierza
fot. Hubert, Paweł zakłada "zwijaną matrycę"
H: Przeszliśmy odcinek rzeczny za parkiem koło pałacu Paca.
Mijaliśmy wycięty fragment lasu, o którym poinformował całą Polskę Marcin. I dobrze zrobił.
Udało nam się zebrać trochę śmieci… z wyraźną dominacją
tych przeznaczonych na „opakowania” alkoholu wszelkiego rodzaju. Zastanawiam
się, czy przelanie zawartości tego opakowania w trzewia powoduje zanik instynktów wszelakich, a człowiek zaczyna „robić pod siebie”. Tak
chyba jest niestety. Na szczęście takich odłamków
cywilizacji aż tak wiele nie było na naszej trasie, choć worek został
zapełniony treścią.
fot. Hubert, nawet 112 nie działał...
H: Choć poszliśmy „w Rospudę” z zamiarem tropienia brudu, brzydoty i głupoty człowieka, to nie sposób
było przejść obojętnie obok kobierców kwiecistych w parku pacowskim. Zawilce
inwazyjnie pokryły przestrzeń wykorzystując wczesną wiosnę i braki listowia na
zabytkowych drzewach. Taki rytm natury.
Roślinność wykorzystuje każdą ilość światła żeby przedłużyć swój byt, bo już za
chwilę światła w poszyciu będzie znacznie mniej. Wybucha zatem natura kwieciście pod nogami.
fot. Miłosz, takie zawilce
fot. Miłosz, kobierzec pacowski
fot. Hubert, tak się przymierzał Miłosz
fot. Hubert, cieniowo...
fot. Hubert, a tak się przymierzał Paweł
fot. Hubert, i jeszcze ja
H: Ciekawe jest to, że człowiek przechodzi pewne etapy w swoim
życiu. Miłosza o wiele bardzie
fascynowała sfera podziemna kompleksu pałacu Paca niż to, co na górze.
Naturalny cykl… Onegdaj też sporo czasu spędzałem penetrując ruiny okoliczne,
bunkry, a nawet kanały pod nowo tworzoną drogą (która ostatecznie nie została
stworzona) między fabryką mebli a kościołem, tym chyba największym w mieście… Ciemność przyciąga.
M: Przy pałacu Paca są dziwne budynki, których wcześniej nie
widziałem i prawdopodobnie była to jakaś oczyszczalnia. Tata opowiedział też
legendę, że prawdopodobnie właściciel pałacu uciekł od Rosjan tunelami i
pokazał nam wejście do dwóch lochów. Dziwne, bo jak byłem tu na zawodach w biegach
przełajowych to nie zauważyłem takich schodów do podziemi.
fot. Hubert, takie kręgi, a Miłosz z Filipem...
fot. Hubert, takie lochy...
fot. Hubert, wieża bociania...
fot. Hubert, jest plan odbudowy całego pałacu (nowy właściciel ma taką wizję)...
aż trudno wyobrazić...
II AKCJA - WIŚNIA SZALEJE (po południu)
H: Po sprzątaniu Rospudy ruszyliśmy na spotkanie z Wiśnią, a wyraz
jego twarzy (jak wysiadł z samochodu)… bezcenny (w mojej pamięci). Promienna,
to mało powiedziane… Wysiadł. Poczuł wiatr. Poczuł warunki… i światłość nastała
nie tylko na jego obliczu.
Dziś pokażemy tylko jego wybryki
na desce, bo spotkanie na żwirowni, to
część większego projektu. Tworzymy taki krótki filmik o działalności Andrzeja
(zwanego Wiśnią) w naszym cyklu „TuBylcy” . Teraz tylko wspomnę, że
ten zakręcony człowiek to wicemistrz świata oraz wielokrotny medalista
mistrzostw Polski w windsurfingu lodowym oraz klasie tornado. Swoje całe życie
związał z wodą (także w stałym stanie skupienia) i wiatrem (który umożliwia mu
„ślizganie” się po tej wodzie). To nie koniec oczywiście „twórczości” Andrzeja…
bo są jeszcze narty biegowe, rower (w każdej postaci) i sporty motocyklowe.
Na co dzień Wiśnia zajmuje się
szyciem (i projektowaniem) żagli, a w sezonie letnim spotkacie go na Helu, bo
tam naprawia sprzęt żeglarski - zobacz jego stronę www. Taki nasz „TuBylca” z
rozmachem.
A na zachętę historyczny już
artykuł o gościu, który wiatr zaprzągł do realizacji swoich pasji - czytaj artykuł na suwalki.info
fot. Paweł Pawłowski
fot. Hubert, rozgrzewka
fot. Hubert,start
fot. Hubert, poszedł w wodę... jak nad morzem, a to nasza żwirownia w Sobolewie...
fot. Miłosz
fot. Hubert, zakręt
fot. Paweł Pawłowski... druga wersja zakrętu
fot. Miłosz, czasem tak...
fot. Miłosz, i tak.. a ciepło nie było
fot. Hubert, zagadka: który perkoz płynie pod wiatr?
fot. Hubert, takie nachylenia...
fot. Hubert, ślizg "na ostro"
fot. Hubert, takie nachylenia...
fot. Hubert, ślizg "na ostro"
M: Pan Andrzej pływał na naprawdę dużej prędkości ponieważ wiał bardzo
silny wiatr. Robiliśmy mu zdjęcia i tata nawet zamocował kamerę na jego głowie,
dzięki czemu wyszły fajne ujęcia. Ten pan ma bardzo ciekawy samochód, w którym są półki i szafki, da
się nawet spać, bo jest materac. To taki przerobiony zwykły samochód, ponoć
lepszy niż takie specjalne kampery.
Zazdrościłem trochę panu
Andrzejowi tego wiatru i poszedłem do samochodu po nasz latawiec. Był tak silny wiatr, że nie dało się
utrzymać latawcai kilka razy nawet pociągnęło mnie po trawie, ale i tak było fajnie.
fot. Hubert, latawcowo...
H: Moglibyśmy jeszcze tak długo wrzucać zdjęcia (bo mamy ich
jeszcze mnóstwo), bo Wiśnia wdzięcznie pozował, ale tyle na dziś wody…
fot. Miłosz, "instalacja" kamery... wyobraźcie sobie jak to wygląda z perspektywy Wiśni... mamy filmiki i nie zawahamy się ich użyć... już wkrótce premiera filmiku
fot. Filip, z Wiśnią jeszcze się spotkamy... nie tylko na herbacie... (te pomarańczowe kubeczki od termosu już wystąpiły w jednym wpisie)
Odp.: Pod wiatr płynie perkoz, który mocniej macha łapkami od tego co płynie z wiatrem.
OdpowiedzUsuńWłaściwa odpowiedź :) o tego perkoza dwuczubowego właśnie mi chodziło :)
UsuńŻe to zdjęcie w tym wpisie? ;)
OdpowiedzUsuńhttp://sudawcy.blogspot.com/2016/11/akcja-z-tvn-24-czyli-znow-o-nas-w.html
http://2.bp.blogspot.com/-v5MACEEITPU/WB9gPwpdHtI/AAAAAAAAE_4/_fbIuKycChQfiozX8DM1xzmC2omRmm7PgCK4B/s1600/IMG_9665.jpg/
I to ... :) http://3.bp.blogspot.com/-wEd2AfFFI8w/WB9gXFOdxgI/AAAAAAAAFAA/UWxtMVEL24IdD4Qgewt0c_-huBGTBuhMwCK4B/s1600/IMG_9668.jpg
OdpowiedzUsuńHeh tak, tam są 2 kubeczki :)
Usuńano :)
UsuńOba perkozy są dwuczube :)
OdpowiedzUsuńCzesław
ewidentnie!
Usuń