wtorek, 4 kwietnia 2017

O wsparciu rowerowym Góry Rowerskiej… a do tego dwa (bardzo) historyczne zdjęcia.



H: Nasz blog jest raczej z tych hobbystycznych, bo działamy głównie dla własnej zabawy i dla zabawy tych, których interesuje to, co nas bawi… A miło jest  nam szczególnie,  jak ktoś zechce nas wesprzeć w jakiejkolwiek formie.  I dziś oficjalnie do takiego kolejnego wsparcia doszło. Naszym partnerem został sklep i serwis rowerowy Góra Rowerska (o otwarciu już pisaliśmy zobacz wpis ).  Od dziś stanem technicznym naszego sprzętu rowerowego oficjalnie przestaliśmy się martwić. Mamy wsparcie fachowców!

fot. Hubert, Jacek kontempluje mój rower w Górze Rowerskiej... 
sprzęt trochę już historyczny, ale mój  


H: Jacka nie trzeba było namawiać na współpracę. Generalnie uważam, że warto wspierać ciekawe lokalne inicjatywy (nawet czasem komercyjne), bo Góra Rowerska to nie tylko sklep i serwis. Wiedzą to wszyscy, którzy tam zaglądają.  Ja dziś zajrzałem i oprócz zakupów i serwisów… pogadałem z Zymkiem -  jednym z najlepszych perkusistów  w tej części świata (pierwszy raz usłyszałem go  w latach 90., jeszcze w zespole Night Come,  gdzieś w PTTK-u na Kościuszki, a Brzeziński wtedy na wokalu  z rolką papieru toaletowego, bo mu się alergia „włączyła”). Z tego spotkania może coś jeszcze wyniknie (muzycznie i filmowo). Zobaczymy. 

fot. Hubert, zabroniłem dziś chłopakom szydzić z mego roweru. Mogli tylko wyśmiewać manetki, a właściwie "pokrętła", a koła/obręcze mam ponoć "pancerne", ale się kręcą...

fot, Hubert,  Jacek grał w ZST na basie... ale o tym już pisałem, a dziś przedstawiam na to dowody. Taka historyczna fota z "aktywnych " rekolekcji,  początek XXI wieku... Jacek gdzieś na obrzeżach  (skan z negatywu)

M: Mój rower jest już dla mnie za mały i często  pożyczałem rower od taty, ale dziś mam już swój nowy sprzęt, który jest o wiele bardziej nowoczesny niż te które już mamy. Teraz będę mógł jeździć na o wiele dłuższe trasy i będę nadążał za tatą.

H: Teraz będzie o Tomaszu. Tomek chodził do tej samej podstawówki co ja, jest z tego samego rocznika. Powspominaliśmy dziś nawet trochę… „Wyszedł” nam jeden z pierwszych sklepów rowerowych w Suwałkach, mieszczący się w domu, którego już nie ma. Budynek stał  w miejscu, gdzie dziś obejrzeć można (jak to nazwał mój druh serdeczny, Mewą zwany):  „pomnik ofiar ptasiej grypy”. Taki kurak-klomb na Utracie pod górką (tuż za myjnią koło centrum handlowego).  Było tam kilka domów, a teraz zostały tylko drzewa owocowe… leciwe bardzo. W tym sklepie, za pieniądze zarobione na zbieraniu truskawek, kupiłem swój pierwszy „poważny” rower. Passat firmy Romet. Taka kolarzówka (i miała swe imię: Geronimo... mało oryginalne, ale jednak imię, taka personalizacja sprzętu).

fot. Wilk, ale chyba moim Zenitem. W drodze do Łomży. Na pierwszym planie Orkan, a dalej ja i mój Passat (w rowie), a ster własnoręcznie owijany (skan ze slajdu)

fot. Miłosz, Tomek "szprychuje", zdjęcie z ukrycia

H: Takie wspólne wspomnienia są ważne, dlatego wybaczyłem Tomkowi ironiczne traktowanie mego (zasłużonego i wysłużonego) roweru. Ośmielił się bowiem  nazwać go:  „Pancernik”… i powiem nawet, że dobrze go nazwał. Zdecydowanie oddany został charakter mojego leciwego sprzętu, który wagę ma słuszną i konstrukcję w stylistyce militarnej. Dostałem też zgodę od Tomka  na używanie nazwy. Mam zatem Pancernika po liftingu.

H: Ja się łatwo przywiązuję do materii i lubię swój rower, a do tego jestem raczej praktyczny i gadżety mnie nie interesują. Dlatego inwestuję w to, co już mam i dziś mój Pancernik otrzymał pierwszy raz  profesjonalne wsparcie. Wreszcie wymieniono mi też manetki do zmiany przerzutek… bo te „pokręcane” drażniły mnie nieustannie…  Jest dobrze. Nic nie zgrzyta, nic nie szeleści, wreszcie mam sprawne hamulce.

M: Dziś tak szybko podjęliśmy decyzję o kupnie roweru, że sam się zdziwiłem. Poszliśmy zobaczyć tylko, a za chwilę pojechałem nowym rowerem do domu. Taty rower dostał już dziś imię, a ja jeszcze nie wiem jak nazwę swój. 

fot. Hubert, miał być tylko serwis Pancernika, a wyjechaliśmy nowym rowerem, Miłosz ogląda...

fot. Hubert, Miłosz ogląda (cz. II)


H: Taki początek współpracy Sudawców z Górą Rowerską 


2 komentarze:

  1. Imiona dla jednośladów :) Ciekawy temat dla kulturoznawców. Swoje dwa rowerki już wcześniej ochrzciłem: "Czarny szerszeń" i "Dromader". Dromadera kupowałem w sklepie na Modrzewiowej... pewnie z 15 lat temu. Pan Tomek też tam był :) Miłego śmigania Miłosz. To pisałem ja - druh serdeczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwie się czasem... Jedną z Twoich "maszyn" mam gdzieś jeszcze na zdjęciu... a bagażnik na dachu już zamontowany. Pewnie "łikendową" porą będziesz miał jeszcze jeden rower na stanie :)

      Usuń