H: Co dla jednych pospolite… to dla innych niekoniecznie. I dziś
trochę o tym, bo materiału dużo zaległego. Tydzień temu byliśmy nad Biebrzą,
gdzie przypadkiem spotkaliśmy łosie. Tam raczej pospolite. W piątek chodziliśmy w okolicach Krzywego,
gdzie również przypadkiem spotkaliśmy ekipę reporterską. Niby nic, ale
pospolicie się zaskoczyliśmy (chyba z wzajemnością). W
sobotę znowu Krzywe i symetria zastana (motyw pospolity, a wciąż cieszy). Niedziela na Słupiu z szalonym kosem, którego
z tak bliska tylko w Tatrach widzieliśmy.
A wczoraj rano pod Sobolewem kilka pospolitych ptaków i chyba jeden z
tych rzadziej spotykanych, zaś po
południu na Piaskach sasanka przydybana.
Niby pospolita, a u nas rzadka i chroniona.
fot. Miłosz, takie z łosiem spotkanie
H: Czyli jak łoś (pospolity) wywołany, to najpierw o Biebrzy i rodzinnym
poszukiwaniu wiosny mimo aury niekoniecznie wiosennej. Stare miejsca, ale ludzi
jakby mniej. Jednak pogoda (dobra) zdecydowanie bardziej przyciąga w miejsca
atrakcyjne.
M: Poszliśmy na wieżę widokową przy samej drodze, ale stali tam już
ludzie, to my poszliśmy rozbić zdjęcia kaczeńcom. Zostałem z
mamą i siostrą, a tata poszedł dalej w kierunku drzew. Nagle zaczął wymachiwać rękami i wołać:
,,chodź szybko z aparatem’’. Podbiegłem i tata powiedział, że tam stoi łoś. Zrobiłem kilka zdjęć przez krzaki i drzewa.
Zaczęliśmy też iść w jego kierunku, ale
tam było już bagno i nie dawałem rady przeskakiwać po kępach, bo miałem krótkie
buty. Tata podszedł dalej sam, bo mu
było łatwiej.
fot. Agnieszka, żółci się kaczeńcowo...
fot. Miłosz, bekas krzyk w locie koszącym z charakterystycznym dźwiękiem... w locie trudny do uchwycenia...
H: Łoś przyglądał mi się z 40 metrów, dlatego postanowiłem skrócić
dystans. Częściowo nawet mi się udało, ale ewidentnie zwierz miał swoją normę,
której nie dawałem rady naruszyć. I tu
takie małe zaskoczenie. Bo gdy tak wciągany byłem coraz dalej w bagno, to okazało się, ze łosie są dwa (ten
drugi raczej też był z tych nieśmiałych).
Klasyczna metoda na podchodzenie trapera się przypomniała: udawać, że mi nie
zależy i raczej tak zygzakami podążać w kierunku stworów. Plan jednak zawiódł
całkowicie, bo ochota na ściganie tej dwójki przeszła momentalnie. Już tłumaczę
dlaczego. Gdy się odwróciłem (niby już
taki obojętny), to zdębiałem. 15 metrów ode mnie stała klępa i mi się
przyglądała. Nastąpiło zatem zapowiedziane w tytule bliskie spotkanie trzeciego łosia (i stopnia, bo łoś jakiś taki
nieziemski). Klępa niespecjalnie mną się przejmowała i spokojnie mogłem
fotografować, a nawet nagrać krótkie
filmiki jak oskubuje okoliczne oznaki wiosny.
Ta trójka ( raczej rodzina - klępa z podlotkami), miała już pewnie
wielokrotne spotkania z ludźmi. Być może była to rodzina Matyldy, legendarnej
już biebrzańskiej królowej wszystkich łosi. Bo łosie nad Biebrzą raczej takie
pospolite… a wzruszają (mnie).
fot. Hubert, drugie zaskoczenie... łosie były dwa...
fot. Hubert, trzecie zaskoczenie... łosie były trzy i ta klępa tak sobie jadła
fot. Hubert, takim portret
H: Udało mi się nawet nagranie klępy. Ruchome obrazki też sympatyczne. Do obejrzenia zatem...
film: Łoś. Biebrzańskie spotkania z cyklu w80 sekund
zdjęcia i montaż: Hubert Stojanowski
H: Innym pospolitym zwierzem jest zając. Pospolity, a jednak jakby
mniej ostatnio w polu uszatych. Ponoć przez ekologów. Bo atakowane przez nich kobiety rzadziej noszą futra, a myśliwi, którzy nie mają zamówień... rzadziej
strzelają do lisów, które częściej polują na zające. Taką wersję słyszałem od…
myśliwego. Inną przyczyną (również zasłyszaną) są szczepionki przeciw
wściekliźnie, które zrzucane są dość systematycznie i sprawiają, że lisy jakby
bardziej żywotne ostatnio. Niby nic… a
zając już tak jakby mniej pospolity. Nam jednak udało się znowu takiego wielkanocnego gościa spotkać.
M: Zobaczyliśmy na polu zająca, który dziwnie się zachowywał i
straszył kruki i bociany. Jak już kruki się poderwały, to robiły koło i siadały
znowu nieopodal kracząc głośno. Zając znowu je atakował i tak kilka razy. W
końcu kruki sobie poleciały, bo im się chyba ta zabawa znudziła. To zając zaczął ganiać bociany. Podszedłem do niego bliżej i on zamiast
uciekać zaczął najpierw biec w moją
stronę, a potem się zatrzymał. Mogłem zrobić mu kilka zdjęć zanim uciekł.
fot. Miłosz, zając ewidentnie wiosną pobudzony
fot. Miłosz, taki pościg...
fot. Miłosz, stójka... ju łona fajt?
fot. Miłosz, i taki portret świąteczny
fot. Hubert, ten egzemplarz powyższy (Miłosza) to na naszych polach... a nad Biebrzą taki portret...
fot. Agnieszka, wiosna... do obgryzania
fot. Agnieszka, zawilec nadbagienny
fot. Agnieszka, mikroświat...
fot. Agnieszka, bazie pospolite... a jednak niecodzienne...
fot. Agnieszka, na grobli z Hanią...
fot. Miłosz, rudzik... dość pospolity, ale ładny
H: Telefon jest dość pospolitym urządzeniem ostatnio. Ma nawet
wiele funkcji, których nie rozumiem i przyznam, że nawet nie próbuję ich
zrozumieć. Co innego Miłosz, który od jakiegoś czasu pokazuje mi, że nawet
takie (jeszcze niezbyt doskonałe) narzędzie, może być ciekawą alternatywą
dokumentacji zjawisk okolicznych. Zdjęcia z telefonu już prezentowaliśmy, a teraz
przyszedł czas na film. Gdy ja
filmowałem aparatami, to Miłosz realizował zupełnie niezależnie swój „obrazek”
do naszego wyjazdu nad Biebrzę.
M: W moim filmie chciałem pokazać, że niepotrzebny jest nam
profesjonalny sprzęt, aby nagrać film. Dzięki dzisiejszej technologii jesteśmy
w stanie zrobić film nawet z poziomu telefonu i wrzucić go do sieci. Myślę że
jest to przykład na to, że każdy może zacząć swoją karierę filmowca od telefonu
i programu (np. FILMORA GO). Brakuje mi jednak kilka rzeczy, żeby ujęcia były bardziej
stabilne. Chcę kupić statyw i 3 dodatkowe
obiektywy. Może niedługo pojawi się na moim nowym kanale recenzja obiektywów i
statywu oraz innych sprzętów.
Na razie jeszcze się uczę
filmowania, ale widzę, że wcale nie trzeba się wstydzić kręcenia filmów
komórką. Zapomniałem jeszcze powiedzieć,
że muzykę do tego filmu też zrobiłem sam w takim programie do zapętlania sampli.
film: Biebrza, z cyklu w80 sekund
zdjęcia, montaż i muzyka: Miłosz Stojanowski (czyli całkowicie autorski)
H: Biebrza była tydzień temu, a przez ostatnich kilka dni
świątecznie się zrobiło, choć pogoda raczej lekko zimowa (przecież nawet śnieg
nam się objawił). Nie przeszkodziło nam to jednak w kilku rodzinnych wypadach w
znane już miejsca. Pospolite takie.
fot. Hubert, symetrii sucharowej nigdy dość
fot. Hubert i takie odbicia WPN-u
M: Wczoraj rano jak tata
tankował na stacji paliwo, to ja robiłem zdjęcia kaczkom krzyżówkom, które
chodziły po rondzie koło Tesco. Byłem zdziwiony dlaczego one tu wylądowały. Jak
tata wrócił i już jechaliśmy do lasu, to zapytałem, czemu nie robimy prawie
wcale zdjęć takim pospolitym gatunkom. Bo tak naprawdę chyba nie mam fajnego
zdjęcia kaczki.
fot. Miłosz, krzyżówka na rondzie...
fot. Miłosz, kaczor pod Tesco...
H: Miłosz trochę mnie zaskoczył. Faktycznie są gatunki zwierząt,
które jakoś tak po macoszemu traktujemy. Kaczka krzyżówka (albo inny łabędź lub
wróbel), to przecież żaden ewenement. Pełno tego w stawach i nad miejskim
odcinkiem Czarnej Hańczy… No właśnie,
czemu dwa dni wcześniej, jak
zrobiłem krzyżówkom zdjęcie na Sucharze, to z takimi oporami. Trzeba nad sobą
popracować jednak.Zachwycać się częściej pospolitością. Taki plan.
Z tego rozmyślania poszło też trochę w czyn, bo wczoraj zagościły
na naszych zdjęciach bardzo pospolite gatunki: czyżyk, bocian, żuraw i czajka...
fot. Miłosz, bocian zbiera na mieszkanie...
fot. Hubert, czajka orna...
fot. Miłosz, czyżyk pospolity
fot. Miłosz, żuraw w odlocie... ale ładnie "pięty" na zdjęciu wyszły...
fot. Miłosz, a za Suwałkami taki przypadek... białorzydka... może trochę mniej pospolita
fot. Miłosz, a na Słupiu kos pospolity, ale zazwyczaj z marszu trudny do podejścia... a tu proszę... dał się podejść (Słupie)
fot. Miłosz, zięba zawodzi na gałęzi... (Słupie)
fot. Miłosz, gągoły lśnią na Zatoce Słupiańskiej
fot. Hubert, nad Sucharem Wielkim z mistrzem drugiego planu
H: W piątek było raczej deszczowo i
nieprzyjemnie, ale my i tak na spacerze rodzinnym. Jak już kończyliśmy zwyczajowy
obchód i schodziliśmy z kładki pod siedzibą
WPN-u, to dostrzegliśmy trzech facetów próbujących chronić się przed deszczem
pod bardzo symbolicznym daszkiem. Sami znajomi. Lokalna ekipa reporterska TVP
Białystok (w składzie: Andrzej Łukowski i Michał Raś) przyszła pytać o wiosnę Wojtka
Misiukiewicza (którego obiektyw wystąpił także w tym materiale filmowym). No i
tak trochę z zaskoczenia (i przypadku) „znani na Suwalszczyźnie obserwatorzy
przyrody” zostali dokooptowani do udziału w zbieraniu dowodów na to, że wiosna u
nas już jest (ale jak zwykle później niż gdzie indziej). Tak się "pchamy na szkło".
Relacja w TVP Białystok do zobaczenia tu - zobacz reportaż WIOSENNA PÓŁNOC . Zając Miłosza zagrał znakomicie.
zrzut ekranu - a link do obejrzenia powyżej.
H: Wczoraj po południu udało się jeszcze zrobić krótki wypad na Piaski w okrojonym składzie, bo Miłosz miał akurat inne plany. Hania poszukiwała wiosny i dlatego muszę ją "zacytować".
fot. Hubert, Piaski wczorajsze...
fot. Hubert, krzyżówki już docenione w klimacie gągołów Miłosza (tu na Piaskach)
fot. Hubert, czaple białe też już u nas pospolite...
fot. Miłosz, i jeszcze jedno sucharowe wejrzenie...
fot. Hania, wiosna odnaleziona
fot. Hubert, takie poświęcenie żeby zajrzeć w kwiat
fot. Hania, mi też się dostało...
H: Tyle na dziś "pospolitości"... tyle na dziś wzruszeń... a ile tagów do tego wpisu dzisiejszego...
Witam zdjęcia jak zwykle piękne :) a białorzytki polubiły Suwalszczyznę bo drugą widziałem w lany Poniedziałek chyba,że to ta sama :)
OdpowiedzUsuńCzesław
Piękna ta wiosna u Was :) i interesująca. Ale dziś w nocy znowu był przymrozek, a za oknem szarowatoburowatozimnowato. Niech wystrzeli już ta wiosenka na dobre. Słońca i światła życzę.
OdpowiedzUsuń