wtorek, 18 kwietnia 2017

O bliskim spotkaniu trzeciego… łosia i innych (nie)pospolitych zdarzeniach.



H: Co dla jednych pospolite… to dla innych niekoniecznie. I dziś trochę o tym, bo materiału dużo zaległego. Tydzień temu byliśmy nad Biebrzą, gdzie przypadkiem spotkaliśmy łosie. Tam raczej pospolite.   W piątek chodziliśmy w okolicach Krzywego, gdzie również przypadkiem spotkaliśmy ekipę reporterską. Niby nic, ale pospolicie się zaskoczyliśmy (chyba z wzajemnością).   W sobotę znowu Krzywe i symetria zastana (motyw pospolity, a wciąż cieszy).  Niedziela na Słupiu z szalonym kosem, którego z tak bliska tylko w Tatrach widzieliśmy.  A wczoraj rano pod Sobolewem kilka pospolitych ptaków i chyba jeden z tych rzadziej spotykanych, zaś  po południu  na Piaskach sasanka przydybana. Niby pospolita, a u nas rzadka i chroniona. 

fot. Miłosz, takie z łosiem spotkanie
 



H: Czyli jak łoś (pospolity) wywołany, to najpierw o  Biebrzy i rodzinnym poszukiwaniu wiosny mimo aury niekoniecznie wiosennej. Stare miejsca, ale ludzi jakby mniej. Jednak pogoda (dobra) zdecydowanie bardziej przyciąga w miejsca atrakcyjne.

M: Poszliśmy na wieżę widokową przy samej drodze, ale stali tam już ludzie, to my poszliśmy rozbić zdjęcia kaczeńcom.  Zostałem z  mamą i siostrą, a tata poszedł dalej w kierunku drzew.  Nagle zaczął wymachiwać rękami i wołać: ,,chodź szybko z  aparatem’’.  Podbiegłem i tata powiedział, że tam stoi łoś.  Zrobiłem kilka zdjęć przez krzaki i drzewa. Zaczęliśmy  też iść w jego kierunku, ale tam było już bagno i nie dawałem rady przeskakiwać po kępach, bo miałem krótkie buty.  Tata podszedł dalej sam, bo mu było łatwiej.
  
fot. Agnieszka, żółci się kaczeńcowo...
 

fot. Miłosz, bekas krzyk w locie koszącym z charakterystycznym dźwiękiem... w locie trudny do uchwycenia...

H: Łoś przyglądał mi się z 40 metrów, dlatego postanowiłem skrócić dystans. Częściowo nawet mi się udało, ale ewidentnie zwierz miał swoją normę, której nie dawałem rady  naruszyć. I tu takie małe zaskoczenie. Bo gdy tak wciągany byłem coraz dalej w  bagno, to okazało się, ze łosie są dwa (ten drugi raczej też był z tych nieśmiałych).  Klasyczna metoda na podchodzenie trapera się przypomniała: udawać, że mi nie zależy i raczej tak zygzakami podążać w kierunku stworów. Plan jednak zawiódł całkowicie, bo ochota na ściganie tej dwójki przeszła momentalnie. Już tłumaczę dlaczego. Gdy się odwróciłem (niby już  taki obojętny), to zdębiałem. 15 metrów ode mnie stała klępa i mi się przyglądała. Nastąpiło zatem zapowiedziane w tytule bliskie spotkanie  trzeciego łosia (i stopnia, bo łoś jakiś taki nieziemski). Klępa niespecjalnie mną się przejmowała i spokojnie mogłem fotografować, a  nawet nagrać krótkie filmiki jak oskubuje okoliczne oznaki wiosny.  Ta trójka ( raczej rodzina - klępa z podlotkami), miała już pewnie wielokrotne spotkania z ludźmi. Być może była to rodzina Matyldy, legendarnej już biebrzańskiej królowej wszystkich łosi. Bo łosie nad Biebrzą raczej takie pospolite… a wzruszają (mnie).

fot. Hubert, drugie zaskoczenie... łosie były dwa...
 

fot. Hubert, trzecie zaskoczenie... łosie były trzy i ta klępa tak sobie jadła

fot. Hubert, takim portret

 H: Udało mi się nawet nagranie klępy. Ruchome obrazki też sympatyczne. Do obejrzenia zatem...
film: Łoś. Biebrzańskie spotkania z cyklu  w80 sekund
zdjęcia i montaż: Hubert Stojanowski 


H: Innym pospolitym zwierzem jest zając. Pospolity, a jednak jakby mniej ostatnio w polu uszatych. Ponoć przez ekologów. Bo atakowane przez nich kobiety rzadziej noszą futra, a myśliwi, którzy nie mają zamówień... rzadziej  strzelają do lisów, które częściej polują na zające. Taką wersję słyszałem od… myśliwego. Inną przyczyną (również zasłyszaną) są szczepionki przeciw wściekliźnie, które zrzucane są dość systematycznie i sprawiają, że lisy jakby bardziej żywotne ostatnio.  Niby nic… a zając już tak jakby mniej pospolity. Nam jednak  udało się znowu takiego wielkanocnego gościa spotkać.

M: Zobaczyliśmy na polu zająca, który dziwnie się zachowywał i straszył kruki i bociany. Jak już kruki się poderwały, to robiły koło i siadały znowu nieopodal kracząc głośno. Zając znowu je atakował i tak kilka razy. W końcu kruki sobie poleciały, bo im się chyba ta zabawa znudziła. To zając zaczął ganiać bociany.   Podszedłem do niego bliżej i on zamiast uciekać zaczął najpierw  biec w moją stronę, a potem się zatrzymał. Mogłem zrobić mu kilka zdjęć zanim uciekł. 

fot. Miłosz, zając ewidentnie wiosną pobudzony

fot. Miłosz, taki pościg...



fot. Miłosz, stójka... ju łona fajt?
 

fot. Miłosz, i taki portret świąteczny


fot. Hubert, ten egzemplarz powyższy (Miłosza) to na naszych polach... a nad Biebrzą taki portret...
 

fot. Agnieszka, wiosna... do obgryzania

fot. Agnieszka, zawilec nadbagienny

fot. Agnieszka, mikroświat...

fot. Agnieszka, bazie pospolite... a jednak niecodzienne...

fot. Agnieszka, na grobli z Hanią...
 

fot. Miłosz, rudzik... dość pospolity, ale ładny

H: Telefon jest dość pospolitym urządzeniem ostatnio. Ma nawet wiele funkcji, których nie rozumiem i przyznam, że nawet nie próbuję ich zrozumieć. Co innego Miłosz, który od jakiegoś czasu pokazuje mi, że nawet takie (jeszcze niezbyt doskonałe) narzędzie, może być ciekawą alternatywą dokumentacji zjawisk okolicznych. Zdjęcia z telefonu już prezentowaliśmy, a teraz przyszedł czas na film.  Gdy ja filmowałem aparatami, to Miłosz realizował zupełnie niezależnie swój „obrazek” do naszego wyjazdu nad Biebrzę.

M: W moim filmie chciałem pokazać, że niepotrzebny jest nam profesjonalny sprzęt, aby nagrać film. Dzięki dzisiejszej technologii jesteśmy w stanie zrobić film nawet z poziomu telefonu i wrzucić go do sieci. Myślę że jest to przykład na to, że każdy może zacząć swoją karierę filmowca od telefonu i programu (np. FILMORA GO). Brakuje mi jednak kilka rzeczy, żeby ujęcia były bardziej stabilne.  Chcę kupić statyw i 3 dodatkowe obiektywy. Może niedługo pojawi się na moim nowym kanale recenzja obiektywów i statywu oraz innych sprzętów.

Na razie jeszcze się uczę filmowania, ale widzę, że wcale nie trzeba się wstydzić kręcenia filmów komórką. Zapomniałem jeszcze powiedzieć, że muzykę do tego filmu też zrobiłem sam w takim programie do zapętlania sampli. 

film: Biebrza, z cyklu  w80 sekund
zdjęcia, montaż i muzyka: Miłosz Stojanowski (czyli całkowicie autorski)


H: Biebrza była tydzień temu, a przez ostatnich kilka dni świątecznie się zrobiło, choć pogoda raczej lekko zimowa (przecież nawet śnieg nam się objawił). Nie przeszkodziło nam to jednak w kilku rodzinnych wypadach w znane już miejsca. Pospolite takie.

fot. Hubert, symetrii sucharowej nigdy dość 

fot. Hubert i takie odbicia WPN-u

M: Wczoraj rano  jak tata tankował na stacji paliwo, to ja robiłem zdjęcia kaczkom krzyżówkom, które chodziły po rondzie koło Tesco. Byłem zdziwiony dlaczego one tu wylądowały. Jak tata wrócił i już jechaliśmy do lasu, to zapytałem, czemu nie robimy prawie wcale zdjęć takim pospolitym gatunkom. Bo tak naprawdę chyba nie mam fajnego zdjęcia kaczki. 

fot. Miłosz, krzyżówka na rondzie...
 

fot. Miłosz, kaczor pod Tesco...

H: Miłosz trochę mnie zaskoczył. Faktycznie są gatunki zwierząt, które jakoś tak po macoszemu traktujemy. Kaczka krzyżówka (albo inny łabędź lub wróbel), to przecież żaden ewenement. Pełno tego w stawach i nad miejskim odcinkiem Czarnej Hańczy… No właśnie,  czemu dwa dni  wcześniej, jak zrobiłem krzyżówkom zdjęcie na Sucharze, to z takimi oporami. Trzeba nad sobą popracować jednak.Zachwycać się częściej pospolitością. Taki plan.
Z tego rozmyślania  poszło też trochę w czyn, bo wczoraj zagościły na naszych zdjęciach bardzo pospolite gatunki: czyżyk, bocian, żuraw i czajka...

fot. Miłosz, bocian zbiera na mieszkanie...

fot. Hubert, czajka orna...

fot. Miłosz, czyżyk pospolity

fot. Miłosz, żuraw w odlocie... ale ładnie "pięty" na zdjęciu wyszły...

fot. Miłosz, a za Suwałkami taki przypadek... białorzydka... może trochę mniej pospolita

fot. Miłosz, a na Słupiu kos pospolity, ale zazwyczaj z marszu trudny do podejścia... a tu proszę... dał się podejść (Słupie)

fot. Miłosz, zięba zawodzi na gałęzi... (Słupie)

 fot. Miłosz, gągoły lśnią na Zatoce Słupiańskiej
  

fot. Hubert, nad Sucharem Wielkim z mistrzem drugiego planu
 
H: W piątek było raczej deszczowo i nieprzyjemnie, ale my i tak na spacerze rodzinnym. Jak już kończyliśmy zwyczajowy obchód i  schodziliśmy z kładki pod siedzibą WPN-u, to dostrzegliśmy trzech facetów próbujących chronić się przed deszczem pod bardzo symbolicznym daszkiem. Sami znajomi. Lokalna ekipa reporterska TVP Białystok (w składzie: Andrzej Łukowski i Michał Raś) przyszła pytać o wiosnę Wojtka Misiukiewicza (którego obiektyw wystąpił także w tym materiale filmowym). No i tak trochę z zaskoczenia (i przypadku) „znani na Suwalszczyźnie obserwatorzy przyrody”  zostali dokooptowani do  udziału w zbieraniu dowodów na to, że wiosna u nas już jest (ale jak zwykle później niż gdzie indziej).  Tak się "pchamy na szkło".

Relacja w TVP Białystok do zobaczenia tu -  zobacz reportaż WIOSENNA PÓŁNOC . Zając Miłosza zagrał znakomicie.  

zrzut ekranu - a link do obejrzenia powyżej. 


H: Wczoraj po południu udało się jeszcze zrobić krótki wypad na Piaski w okrojonym składzie, bo Miłosz miał akurat inne plany. Hania poszukiwała wiosny i dlatego muszę ją "zacytować".

fot. Hubert, Piaski wczorajsze...

fot. Hubert, krzyżówki już docenione w klimacie gągołów Miłosza (tu na Piaskach)

fot. Hubert, czaple białe też już u nas pospolite...

fot. Miłosz, i jeszcze jedno sucharowe wejrzenie...

 fot. Hania, wiosna odnaleziona

fot. Hubert, takie poświęcenie żeby zajrzeć w kwiat
 

fot. Hania, mi też się dostało...
 

H: Tyle na dziś "pospolitości"... tyle na dziś wzruszeń... a ile tagów do tego wpisu dzisiejszego...



2 komentarze:

  1. Witam zdjęcia jak zwykle piękne :) a białorzytki polubiły Suwalszczyznę bo drugą widziałem w lany Poniedziałek chyba,że to ta sama :)
    Czesław

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna ta wiosna u Was :) i interesująca. Ale dziś w nocy znowu był przymrozek, a za oknem szarowatoburowatozimnowato. Niech wystrzeli już ta wiosenka na dobre. Słońca i światła życzę.

    OdpowiedzUsuń