H: Wiosna ewidentnie i stanowczo wkracza do naszego ogrodu.
A właściwie na dach sąsiada. Obserwowaliśmy
z Miłoszem przez okno zaloty gołębi grzywaczy (dziko żyjące i największe u nas
gołębie). Sporo się działo, ale zanim odpaliliśmy aparat… to zostały już „tylko”
czułości… ale może to i lepiej, bo zbyt intymnie było. Dziś zatem tak na szybko
i do tego monotematycznie…
fot. Miłosz, takie
czułości po… innych czułościach…
H: Kolejny dowód na
to, że spektakularne (i intymne) zjawiska ze świata zwierząt można oglądać
bardzo blisko. Nawet przez okno. Gołębie grzywacze raczej spotkać można w lesie lub w parku, ale od kilku dni ta parka krąży wokół naszego domu. Mamy nawet podejrzenie, że próbuje uwić gniazdo w naszym kominie, bo rano Hania świetnie się bawiła w łazience nasłuchując przez szyb wentylacyjny donośnego gruchania grzywaczy.
fot. Miłosz, i takie zaloty
fot. Miłosz, lekko oddalone...
fot. Hubert, ostrość uleciała... jak ten gołąb grzywacz
PS. A Miłosz się cieszy, bo dziś usłyszał i zobaczył kopciuszki. Wróciły szczęśliwie (zobacz nasz inny "wpis ogrodowy". Takie ptaki mamy - zobacz wpis Ptaszni (i wiosenni) goście w naszym ogrodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz