niedziela, 11 października 2015

Wodospadnie. Dzisiejsza podróż sentymentalna.



M: Tata zapytał mnie, co chcę fotografować na kolejnym wypadzie. Powiedziałem, że chcę zobaczyć wodospady, bo jak byliśmy w Tatrach pod takim wodospadem, to tata powiedział, że u nas też są, ale trochę mniejsze. I mi się to teraz przypomniało.
H: Wodospady na Suwalszczyźnie? pewnie, że są. Ruszyliśmy o świcie w taką podróż sentymentalną po wodospadach okolicznych. Czemu sentymentalną… bo wczoraj przejrzałem skany i negatywy. Znalazłem kilka historycznych ujęć miejsc, które chciałem pokazać synowi. 

fot. Hubert, Jaczno, dziś


 H: Woda jak czas. Płynie. A jak w wodospadzie… to spada. Jak zegar ze ściany.
Dziś kopnął mnie ten czas. Odwiedziłem z synem miejsca, które fotografowałem kilkanaście lat temu. Znów dostrzegłem znaczenie zdjęć typowo dokumentalnych, na których pozornie  nic się nie dzieje. Stan zastany. Tu tak było. Jest. Ale czy będzie… W zestawieniu z dzisiejszymi fotografiami, te archiwalne stają się dokumentem, świadectwem przemijania. Kopnięty przez czas zostałem boleśnie. Przynajmniej dwa razy. 

M: Dziś zrobiliśmy dużo zdjęć. Tata mówi na takie „pocztówkaszcze”.

H: Zaczęliśmy „wodospadanie” od małych i naturalnych spiętrzeń. Za jeziorkiem Udziejeczek, przepływa strumień, do którego wody doprowadzają tak zwane źródła grawitacyjne (wycieki z okolicznych wzgórz). Strumyk dość wartko wpada do jeziora Udziejek. Przed laty te źródła (a właściwie przestrzeń wokół nich) zapragnęły mnie pochłonąć. Właściwie to moje buty, jednak dziś byłem przygotowany na bezpośrednią konfrontację z lękami młodości. Miałem kalosze. Taki jestem sprytny. 

M: Szliśmy z tatą przez pola i las, dużo było też „pastuchów”, ale na szczęście bez prądu. Wiem, bo kilka razy ich dotknąłem.  Zastanawiałem się gdzie idziemy, bo nie było tam ani śladu wodospadu, ani szumu, ani nic. Nagle tata zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Ja też zacząłem słuchać i przez chwilę poczułem się tak, jak w górach.  Podeszliśmy jeszcze kawałek, a szum był coraz głośniejszy. Tata pokazał mi taką ściętą górę, z której wypływała woda. Zeszliśmy na dół, a tam było już niezłe bagno. Musiałem iść za tatą, który zostawiał ślady, po których się przemieszczałem. Zobaczyłem tam wodospady, które mało przypominały te w górach. Ale szum wody był taki sam.

fot. Hubert, 2004 rok, aparat analogowy

fot. Miłosz

fot. Hubert


H: Młyn w Udziejku przeżywa renesans. Wyraźnie widać, że nowy gospodarz poważnie zabrał się za renowację i ogarnia przestrzeń. Jakieś mosty, tarasy, piramidalna struktura kryta wiórem i punkt wodowania kajaków. Zmiany, zmiany, zmiany…
A we młynie jak to we młynie. Teraz zajrzeć nie można, bo okiennice założone, ale kiedyś… Odezwy do ludu pracującego w formie wyraźnych ideologicznie, czytelnych, składniowo i stylistycznie dopracowanych haseł: „Plucie we młynie dowodem twego wychowania”. Bo przecież pluć można różnie. Plujesz i od razu wiemy jak cię wychowali. Pluć można na innych, pod nogi, przez lewe ramię. A znajdzie się i taki co kontempluje. No właśnie ja tak kontemplowałem zapiski we młynie w  Udziejku, czego dowodem jest skan zdjęcia zrobionego wiele lat temu.

fot. Hubert, Młyn w Udziejku, skan zdjęcia z 2004 roku

H: Z tym miejscem wiąże się też historia innego zdjęcia, które zrobiłem w 1999 roku (jak przejazd był jeszcze drewniany). Razem kolegami, z Kaczką i Piątkiem, zgłębialiśmy tajniki hydromasażu wykorzystując (prawie) naturalne spiętrzenie wody w Szeszupie.  

fot. Hubert, 1999 rok
  
H: Zdjęcie powalczyło w kilku konkursach i  trafiło na okładkę Foto-Kuriera. Było to dla mnie  pierwsze wielkie wyróżnienie, dowód na to, że moja zabawa w fotografię zaczyna być poważniejsza.

M: Tata mi wytłumaczył jak zrobić zdjęcie, żeby woda wyglądała jak płynąca. Trzeba pobawić się czasem. Jak jest krótki, to zdjęcie wychodzi ostre. Jak czas wydłużymy, to z wody robią się smugi. Dużo dziś zrobiliśmy takich zdjęć. 

fot. Miłosz, długi czas otwarcia migawki

fot. Miłosz, krótki czas otwarcia migawki


 H: Dziś była zabawa z długimi czasami otwarcia migawki. Czyli pokazanie, jak płynie woda na zdjęciu, na którym już nic nie płynie. Nawet czas.

fot. Miłosz

M: Udziejek to bardzo ciekawe miejsce. Jest tam młyn i takie koryto z betonu i kamienia, nad którym można przejść. Po ciemku lepiej jednak tam nie chodzić, bo ktoś zapomniał ustawić barierki.

fot. Hubert

 
H: Młyn w Jacznie renesans ominął. Szerokim łukiem poszedł do Udziejka.  
Jakiś czas temu obecni właściciele zasłonili młyn  przed ciekawskimi parawanem z desek. Ja ciekawski nie byłem i przez wiele lat za deski nie zaglądałem. Jednak dziś, licząc na wyrozumiałość  Mazalewskich (w końcu uczyłem dwóch chłopaków z tego domu), naruszyłem przestrzeń prywatną obejścia.
Czas kopnął młyn… Źródła podają, że w tym miejscu na rzece Jacznówce, już w XVII wieku urzędowali młynarze (w okolicy były w sumie dwa młyny na Czarnej Hańczy i trzy na Szeszupie i jej dorzeczach).
Czas i woda sprawiły, że niektóre elementy młyna w Jacznie przestały istnieć. Przywitała nas dzisiaj ściana kamienno-ceglana. Piękna kompozycja… jednak  na moich zdjęciach sprzed lat w tym miejscu było więcej szczegółów… 

fot. Hubert

fot. Hubert

fot. Hubert, rok 2003 lub 2004



 M: Tata chwalił się swoimi nowymi kaloszami i popisywał się przechodząc z jednej strony rzeki na drugą. Zazdroszczę mu trochę ponieważ mógł dojść bardzo blisko do wodospadu i według mnie zrobić piękne zdjęcie, ale ja też starałem się jak mogłem. Na szczęście miałem długi obiektyw i sobie radziłem.

fot. Miłosz

fot. Hubert

 fot. Miłosz

fot. Miłosz

fot. Miłosz, Takie przypadki chodzą po ludziach

fot. Hubert

fot. Hubert



H: I na koniec Turtul, czyli wodospad na Czarnej Hańczy.  Rzeka konkretna, zapisana w świadomości niemal wszystkich Polaków. W tym miejscu woda zawsze płynęła szerokimi kanałami… ale nie dziś. Główny nurt zablokowano.  Wszystko poszło bokiem…  Najbardziej jednak załamało mnie gruzowisko, wynik osunięcia się części ściany rozdzielającej dwa kanały… Jestem zdruzgotany. Świat się wali.

fot. Hubert
 fot. Miłosz

fot. Miłosz

fot. Hubert, rok 2002


M: Kiedyś, jak byłem młodszy, to zawsze chciałem zobaczyć wodospady. Podczas naszej wycieczki zobaczyłem ich kilka, ale największe wrażenie zrobił na mnie ten w Jacznie. Było tam dużo liści jesionu i dużo kamieni. Wszystko wyglądało jak w bajce.

fot. Miłosz


M: Dziś nauczyłem się korzystać z długich czasów. Teraz wiem, że fotografowanie jest łatwiejsze, jak się wie, co chce się pokazać i jak ustawić aparat.  

2 komentarze:

  1. Szkoda tego wodospadu w Turtulu, też ostatnio przeżyłem szok jak zobaczyłem że zaczyna się zawalać, a tyle fajnych zdjęć tam zrobiłem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to samoistne wyburzanie przed remontem...

    OdpowiedzUsuń