M: Mamy fotografować koncert zespołu Otako w Gościńcu Jaczno.
Przejeżdżaliśmy nawet koło młyna, w którym robiliśmy zdjęcia do wcześniejszego
wpisu.
H: Trafiliśmy na koncert w niezwykłym miejscu, w okolicy, która piękna jest niemiłosiernie. Kolor wody
w Jacznie dopełnienia koloryt lokalny. A i właściciele gościńca
wtopili się w tło i nie zaśmiecili krajobrazu.
M: Zaczęliśmy szukać miejsca
gdzie miał się odbyć koncert i jakaś
pani powiedział, że jesteśmy pierwsi, a zespół już jedzie. Weszliśmy do dużego pomieszczenia z
kominkiem. Tata się zaśmiał i powiedział, że jak oni nie chcą grać, to my
zagramy.
H: I graliśmy w ping-ponga (a właściwie w tenisa stołowego), bo na środku stał stół.
M: Otako przyjechało. Wziąłem aparat i patrzyłem jak się
rozstawiają z całym sprzętem. Pan Karol miał bardzo dużo kabli, a zresztą wszyscy mieli pełno
poplątanych kabli, a potem tak zrobili,
że wszystko do siebie pasowało.
fot. Hubert, Rozkładanka
H: Zrobić zdjęcie muzykom grającym w miejscu niemal bez światła?
Trudno. Efekt uboczny w postaci
szumów, ziarna (jak niegdyś mówiono) często traktuje się jako
błąd. Wszak wciąż aktualny jest pogląd, że dobre zdjęcie musi być ostre i
szumów pozbawione. Oczywiście spłycam, bo są i tacy, którym ziarno nie
przeszkadza, a wręcz podnosi wartość estetyczną obrazu. Sami nawet „psują”
ujęcie dodając efekt „szumnoziarnisty”. W naszym przypadku nic dodawać nie
musieliśmy. Samo wyszło.
fot. Miłosz, Strojenie cymbałów przez okno (zdjęcie, a nie strojenie)
fot. Hubert
fot. Hubert, Ignacy szuka dźwięków
fot. Miłosz
fot. Hubert
H: Dlaczego lubię Otako? A bo tak. Zrobiłem szybki przegląd swoich „wiekopomnych”
produkcji i wyszło mi, że w większości
filmów i prezentacjach autorskich wykorzystałem muzykę od chłopaków.
Dlaczego? Mam dwie kategorie
odbioru dzieła. Podoba mi się lub nie. W przypadku Otako biorę wszystko jak
leci. Po pierwsze: lubię ich jako ludzi. Po drugie: są kwiatem tej ziemi, tu
się urodzili i się tego nie wstydzą. Po trzecie: inspirują się lokalnym
kolorytem Suwalszczyzny. Po czwarte: poszukują brzmień łącząc stare z nowym. Po
piąte: do wszystkiego doszli sami lub podpatrywali lokalnych twórców ludowych,
a ja uwielbiam samouków (kolejność argumentów można zmieniać dowolnie).
A jak grają? W moim filmie „Rospudzenie.
O rzece”, Piotrek Fiedorowicz wystąpił jako jeden z bohaterów. Poniżej
prezentuję fragment tego filmu (bo w
całości jest zbyt długi). Bawią się formą chłopaki… A Ignacy wciąż szuka
brzmienia na talerzu.. I kto zgadnie, jaki utwór zagrali w tym filmie?
M: Pan Piotr grał na różnych fujarkach i na skrzypcach. Zastawiałem
się czemu raz je trzyma pod szyją, tak jak wszyscy, a potem tak jakby dużo
niżej i bokiem. Tata powiedział, że to tak na ludowo się trzyma.
fot. Hubert, Trzymanie klasyczne
fot. Hubert, Trzymanie "na ludowo"
H: Miłosz zrobił zdjęcie cymbałów wileńskich na tle kominka.
Pobawił się trochę głębią ostrości i wyszedł mu płonący instrument. Zdjęcie
zobaczyłem dopiero w domu. W trakcie koncertu zrobiłem ujęcie na tle ekranu
wyświetlającego wizualizacje… Niby nic. Takie płonące cymbały… Dopiero później
usłyszałem przypadkiem, jak chłopaki zwracają się do cymbalisty… Diabolo…grozą
powiało pod powałą.
fot. Miłosz
fot. Hubert
M: Myślałem, że cymbały to takie kolorowe blaszki, w które się stuka pałeczkami. Gdy zobaczyłem prawdziwe cymbały, to nie
mogłem uwierzyć, że da się na tym grać.
Pan stroił je bardzo długo i wymieniał struny, bo pękały. Gdy zaczął się
koncert, to mogłem zobaczyć, jak na tym
się gra i byłem bardzo zdziwiony, jak można trafiać w te wszystkie struny.
Nawet po koncercie długo z tatą oglądaliśmy ten dziwny instrument.
H: A jak grał nasz cymbalista?
„ (…)z przymrużonymi na poły oczyma
Milczy i nieruchome drążki w palcach trzyma.
Spuścił je, zrazu bijąc taktem tryumfalnym,
Potem gęściej siekł struny jak deszczem nawalnym;
(…) Znowu gra: już drżą drążki tak lekkimi ruchy,
Jak gdyby zadzwoniło w strunę skrzydło muchy,
Wydając ciche, ledwie słyszalne brzęczenia.”
Ależ oryginalnie poleciałem, ależ
jankielowo (autoironia taka), ale końcu z czym mogło mi się to kojarzyć? Wieszcz wiedział co pisze. Jestem jednak pewien,
że nasz cymbalista był bardziej energiczny.
Skaczący znaczy... no i zdecydowanie "gęściej siekł" niż "ledwo słyszalnie brzęczał".
M: Koncert na żywo był naprawdę fajny. Przyglądałem się jak zespół
gra razem i wychodzi to jak jedna całość. Najbardziej podobała mi się piosenka „Tyka
bomba” i nie tylko mi, bo na koniec publiczność chciała, żeby jeszcze raz zagrali to samo.
fot. Hubert
M: Na sali koncertowej było
bardzo ciemno. Tata mi zawsze mówił, że nie powinno się robić zdjęć na koncertach
z lampą błyskową. Ustawiałem wysoką czułość, ale zdjęcia nie wyglądały
najlepiej. Na szczęście wyświetlana była taka prezentacja na ekranie i czasem
było trochę więcej światła, ale wystarczył mały ruch aparatu, albo zespołu i
wszystko było rozmazane.
H: Przyłapałem się na tym, że nie mogłem precyzyjnie stwierdzić,
które zdjęcie zrobiłem ja, a które Miłosz. Wyszło to przy ocenie jednego ze
zdjęć. Stwierdziłem, że w sumie jak na
takie warunki, to nawet nieźle zrobiłem… Jednak w tym przypadku nie mogłem być
równocześnie twórcą i tworzywem. Byłem na zdjęciu.
M: Pytałem pana Karola o kilka rzeczy: o tworzeniu muzyki i o urządzenia do gry. Uczę się grać na gitarze u pana Szczepana i bardzo to lubię. Tata mi nawet zazdrości. Muszę też grać na
pianinie, a tego za bardzo nie lubię.
Jednak po rozmowie z panem Karolem trochę inaczej będę patrzył na ten instrument. Może jak będę zmieniał
brzmienia, to będzie fajniejszy.
fot. Hubert
H: Nie potrafię opowiedzieć muzyki… zrobić jej zdjęcie też nie jest
łatwo. Ale wiem jedno: właściwie dobrana muzyka pozwala lepiej zrozumieć obraz.
Po jednej z moich publicznych
prezentacji złożonej ze zdjęć, wielu uczestników podchodziło do mnie i mówiło:
świetna muzyka… nie do końca takiego odbioru swoich zdjęć się spodziewałem.
Dlatego warto polubić chłopaków.
https://www.facebook.com/Otako.Music
P.S. Zapomniałem dodać jeszcze jedną naszą wspólną produkcję. Do tego bardzo nowoczesną. Przedstawiamy "Taniec klona"
P.S. Zapomniałem dodać jeszcze jedną naszą wspólną produkcję. Do tego bardzo nowoczesną. Przedstawiamy "Taniec klona"
super
OdpowiedzUsuńOdpowiadam na pytanie Huberta o tytuł utworu: "W stodole na pudle całują się wróble..."
OdpowiedzUsuńAle przed piciem wódki... czy raczej po? :)
OdpowiedzUsuń"...a wrona im kracze, że nie tak smarkacze". Znana przyśpiewka z Suwalszczyzny
OdpowiedzUsuńnie ma to jak cenna anonimowa krytyka :P
OdpowiedzUsuń"...bury pies szczeka, suwalczanin chory jak nie narzeka...", cytat z hymnu Suwalszczyzny
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, miałam przyjemność zaprosić do naszego eventu kilka lat temu. Otako dla mnie to sól Suwalszczyzny.
OdpowiedzUsuń