czwartek, 21 kwietnia 2016

Dziś kolejna przygoda Sudawców… tym razem telewizja TVN zrobiła z nas „tworzywo”



H: Czasem łatwiej być twórcą niż tworzywem, ale dziś mieliśmy trudniej… Przyjechała do nas ekipa Dzień Dobry TVN zrobić materiał o Sudawcach… Materiał zrobili, ciekawe czy wyemitują… ale przyznam, że sukces już jest. Zobaczyłem Miłosza w sytuacji ekstremalnej (dla niego), w „ogniu” pytań…  poradził sobie. 

fot. Hubert, Miłosz wcale nie udaje, że robi zdjęcie. Mamy dowody.


M: Dziś chodziliśmy po Górze Zamkowej, a za nami chodziły trzy osoby. Kręcili z ziemi i z drona jak robimy z tatą zdjęcia i rozmawiamy. Podłączyli nam mikrofony i musieliśmy coś mówić. To było trudne, bo nie wiedzieliśmy kiedy nas nagrywają.

H: Sytuacja ekstremalna także dla mnie. Powiedziałem Miłoszowi, że jak nie uda nam się nic mądrego powiedzieć, to chociaż wyglądajmy inteligentnie. Miłoszowi wyszło jedno i drugie. A ja tradycyjnie mam wątpliwości, co do swego wystąpienia i wyglądania… spinam się… wolę pisać.

fot. Hubert, Miłosz, a za nim kręcąca (choć statyczna) ekipa...
M: Zajechaliśmy także do Turtula, żeby zrobić trochę zdjęć wody. Na koniec taty kolega, pan Marcin z Suwalskiego Parku Krajobrazowego, dał mi takie dwie książki ze zdjęciami o „dziuplakach” i o rybach. Powiedział też, że śledzi nasze wpisy i wie o naszej wczorajszej rybie piekielnicy.

fot. Miłosz, mi przez kratę...

fot. Hubert, ja Miłoszowi... też przez kratę...

H: Pozmieniało się sporo w Turtulu od mojej ostatniej wizyty, a pracę wciąż trwają. Widać misyjność edukacyjną i o to chodzi. Jednak ciekawa przygoda spotkała nas kilkaset metrów dalej. Wracaliśmy już, a na szczycie 5. metrowej brzozy coś siedziało… Myszołów. Taka pierwsza myśl.

M: Tata zatrzymał samochód, bo na czubku drzewa siedział czarny kot. Razem z całą ekipą telewizyjną poszliśmy go ratować.

H: Tyle sprzętu fotograficznego, tyle sprzętu filmowego… a nikt nie uwiecznił heroicznej akcji ratunkowej… Opcji jak zwykle było kilka, a jedną z nich było nagięcie drzewa. Opcję (jedną) zaczęliśmy wprowadzać w czyn… ale kot stwierdził, że chyba niezbyt profesjonalnie działamy, bo sam zdecydował o zejściu… zsunął się kawałek, obrócił, skoczył i czmychnął. W takiej kolejności.

M: Tata powiedział, że myślał, że to myszołów, a pani Kasi powiedziała, że to przecież był myszołów i miała rację.
  
H: Tyle naszego dzisiejszego gwiazdorzenia… Coraz częściej myślę, że bierzemy na siebie jakiś rodzaj odpowiedzialności... coraz więcej Was czyta nas... "oglądalność" nam wzrasta, pierwsze oferty komercyjne już są. Przynajmniej będziemy mogli kupić obiektyw makro dla Miłosza... bo ile można żerować na (jakże nam życzliwym) Wojtku...

Emisja reportażu chyba za tydzień, ale być może nie jest to ostatnia wizyta ekipy TVN, bo chyba zainteresowaliśmy ich projektem (Wy)nurzeni…  Może przyjadą na nasze nurkowanie...

3 komentarze:

  1. No, no, sława na całą Polskę! Na pewno wyemitują i dziecko będzie usatysfakcjonowane, bo ojciec już przyzwyczajony do sukcesów na polu ekologiczno-fotograficzno-naukow0-artystycznym.Maria Czygier

    OdpowiedzUsuń
  2. No i właśnie wyemitowali :) Gratuluję pomysłu i pasji łączącej pokolenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie pokazali :) Trudno ;)

    OdpowiedzUsuń