H: Wczoraj biegaliśmy z Wojtkiem za żabami i traszkami… ale o tym
napiszemy w tygodniu (a trafił nam się bardzo rzadki okaz: grzebiuszka ziemna).
W piątek odebraliśmy przepustki na wjazd do Wigierskiego Parku Narodowego.
Takie czasy, że przepustkę wciąż warto mieć. Możemy zatem już zupełnie legalnie
realizować nasz projekt (Wy)nurzeni. Ekspedycja wigierska. A jak możemy, to i powstrzymać się trudno…
Wciąż „zbieramy” partnerów i
sponsorów, oświetlenie też jeszcze w drodze… ale nie mogliśmy się powstrzymać
(chyba o tym już pisałem). Jezioro Białe dziś nas doświadczyło…
fot. Hubert, (Wy)nurzenie Łukasza z Białego...
H: Nie będziemy się za bardzo chwalili zdjęciami (podwodnymi i naziemnymi) na tym etapie, bo chcemy Wam wszystko opowiedzieć na końcu projektu. A teraz kilka "historyjek" z dzisiejszego zanurzenia i wynurzenia... no dobra. Kilka zdjęć też będzie... Czyli Sudawcy i Szkoła Nurkowania JagnaBlue w akcji.
fot. Hubert, Miłosz dziś filmuje...
H: Kilkanaście lat temu, jeszcze za czasów aparatu analogowego (taki mam punkt odniesienia) chodziliśmy wokół Białego. Nie było to legalne, ale nie wiedzieliśmy, że był to obszar ochrony ścisłej. W Wasilczykach, osadzie między Wigrami a Białym, stały jeszcze wtedy budynki leśniczówki (z lat 20. ubiegłego wieku) i tak zwana „gierkówka”, „dom wczasowy” notabli okolicznych i przyjezdnych starego systemu… Teraz został tylko płot, studnie i piwnice… i wiecznie żywa idea równości, wspólnej własności i inne górnolotne hasła Marsa i Engelsa. Reszta, według naszego dzisiejszego informatora, została przeniesiona w inną część Suwalszczyzny… o budynki mi chodzi oczywiście.
fot. Hubert, skan zdjęcia…
pewnie 15 lat temu przed stodołą leśniczówki w Wasilczykach,
od prawej: Tomek zwany Mewą, Arek zwany Wilkiem i ja... zwany Szpakiem.
fot. Hubert, skan zdjęcia z tej samej akcji co wyżej. Chłopaki na lodzie gdzieś koło byłego przesmyku między jeziorem Wigry i Białym. Niby wiosna, ale lód jeszcze był...
i bardzo dobra widoczność w głąb...Charakterystyczne "białe" dno jeziora.
M: Tata miał włożyć suchy skafander od Ewy i Łukasza, ale jak włożył go przez szyję, to zrobił się czerwony na twarzy jak buraczek. Kołnierz był za ciasny. Założył zwykłą
piankę mokrą, ale i tak siedział 30 minut pod wodą. Ja niestety musiałem zostać
na brzegu, bo tata myślał, że będzie mi za zimno i nawet nie wziął mojej
nowej pianki. Kiedy wyszedł z wody, to powiedział, że następnym razem mogę już także pływać.
H: No tak. Ciasno wokół szyi. Albo mam taki „byczy” kark… albo awersję do suchego skafandra. Miało być na sucho, ale było na mokro, bo skończyłem ostatecznie we własnej, zupełnie nowej piance… (uwaga reklama) zakupionej przez firmę Cels, która jak się okazuje ociepla pianką nawet pod wodą… Takie hasło reklamowe im wymyśliłem. Woda miała koło 4. stopni, ale pianka spokojnie grzała mnie prze ponad 30 minut. Gorzej z wypornością… 6 kilogramów balastu okazało się zbyt małym ciężarem, by umożliwić mi swobodne „scyzorykowanie”… W tak krótkim fragmencie zdołałem wspomnieć o trzech jednostkach… stopniach, minutach i kilogramach, ale jeszcze wtrąciłem nazwę potoczną sposobu zanurzania… ależ popularnonaukowo podchodzę do tematu…
fot. Miłosz, jak balonik w nowej piance
fot. Miłosz, ale to Emil był pierwszy. Właściwie jego stopa. Zaklepane i udokumentowane.
fot. Miłosz, Ewa wchodzi...
H: Miłosz filmował z brzegu. Ewa, Łukasz i Emil poszli pod wodę
sprzętowo… a ja buszowałem w trzcinach. Z tego buszowania wyszły… trzciny, ale
pod wodą i kilka raków pręgowanych. Co ciekawe, nikt z naszej czwórki nie
zobaczył żadnej ryby… nawet dla nich za zimno. Tak zwana wizura była dziś słabiutka... bo utrzymywała się taka mleczna zawiesina, czyli woda dopiero się miesza. Legendarna
przejrzystość nie dała nam się dziś zachwycić sobą. To nic. Poczekamy. Mamy
przecież przepustki…
fot. Hubert, rak... niestety tylko pręgowany. A my szukamy obecności szlachetnego...
fot.Hubert, trzcina
fot. Hubert, trzcinowisko
fot. Hubert, i trochę głębiej, łąka we mgle...
fot. Hubert, Łukasz... też we mgle... a Emil... objawiony w postaci bąbelków... a woda zmieszana...
fot. Hubert, (Wy)nurzeni... dosłownie.
M: Potem pojechaliśmy rozpoznać teren i miejsca, gdzie możemy coś
jeszcze zobaczyć. Było tam naprawdę fajnie. Staliśmy na skarpie, a pod nami była plaża, na której dziadek i mama często się
kąpali dawno temu. Kiedy już wracaliśmy, to zobaczyliśmy starą studnię, a dalej Emil
znalazł czaszkę bobra, któremu tak
śmiesznie urósł mech, że aż wystawał z nosa.
fot. Hubert, takie chaszcze...
fot. Miłosz, sikorka bogatka przygląda się projektowi
fot. Hubert, a tu taka historia... browar w Suwałkach się prawie posypał...
a nad Białym puszka jeszcze leży... taka odsłona klasztoru.
fot. Hubert, Chłopaki spotkali się "u studni"..., może sam Gierek (taka miejscowa legenda o pobycie tego pana w Wasilczykach) z niej wodę pił...
fot. Hubert, a w środku... utopiec
fot. Miłosz, taki zgryz bobrowy
fot. Hubert, a to może autor powyższego zgryzu... Emil znalazł (żeby nie było)
fot. Samowyzwalacz, członkowie ekspedycji wigierskiej na tle Białego. Pierwszy raz.
H: Białe nas nie rozpieściło. Pogoda średnia. Przejrzystość
średnia. Ale świadomość tego, co nas jeszcze tu spotka sprawiała, że radość "wszechogarniała".
Dziś był tylko rekonesans. Pierwsza próba rozpoznania… a przy okazji pierwszy (mój)
nur w tym roku.
Teraz tylko „kalibracja” sprzętu
(bo testowałem swoje patenty, czyli uchwyty do filmowania i fotografowania),
opracowanie planu nurkowań i wypadów… i możemy „projekcić”.
GŁÓWNY PARTNER EKSPEDYCJI:
SPONSORZY:
PATRONATY MEDIALNE:
PATRONI I SPONSORZY SPRZĘTOWI:
Tam gdzie pokazujecie tę studnię, komuchy z Suwałk-KW PZPR kazali dla Nadleśnictwa Suwałki z bali zbudować obszerny parterowy z poddaszem użytkowym 300 m2 dom. Przy tej studni była ręczna pompa do zasysania wody. Gierka tam nie widziałem ,ale komuchy z Suwałk przyjeżdżali tam co sobotę żreć i nachlać się jak wory.
OdpowiedzUsuń