niedziela, 10 kwietnia 2016

O dzisiejszym rekonesansie nad jeziorem Białym, czyli jak (Wy)nurzeni penetrują WPN…


H: Wczoraj biegaliśmy z Wojtkiem za żabami i traszkami… ale o tym napiszemy w tygodniu (a trafił nam się bardzo rzadki okaz: grzebiuszka ziemna). W piątek odebraliśmy przepustki na wjazd do Wigierskiego Parku Narodowego. Takie czasy, że przepustkę wciąż warto mieć. Możemy zatem już zupełnie legalnie realizować nasz projekt (Wy)nurzeni. Ekspedycja wigierska. A jak możemy, to i powstrzymać się trudno…
Wciąż „zbieramy” partnerów i sponsorów, oświetlenie też jeszcze w drodze… ale nie mogliśmy się powstrzymać (chyba o tym już pisałem). Jezioro Białe dziś nas doświadczyło…

fot. Hubert, (Wy)nurzenie Łukasza z Białego...


H: Nie będziemy się za bardzo chwalili zdjęciami (podwodnymi i naziemnymi) na tym etapie, bo chcemy Wam wszystko opowiedzieć na końcu projektu. A teraz kilka "historyjek" z dzisiejszego zanurzenia i wynurzenia... no dobra. Kilka zdjęć też będzie... Czyli Sudawcy i Szkoła Nurkowania JagnaBlue w akcji. 

M: Jak dotarliśmy na miejsce i zaczęliśmy oglądać zejście do jeziora, w którym mieliśmy nurkować, przyjechał pan w mundurze Wigierskiego Parku Narodowego i zaczął nam opowiadać gdzie i jak można dojechać, jaki jest brzeg. Skorzystaliśmy z tych informacji,  bo potem pojechaliśmy zobaczyć, gdzie można jeszcze nurkować.

fot. Hubert, Miłosz dziś filmuje...

H: Kilkanaście lat temu, jeszcze za czasów aparatu analogowego (taki mam punkt odniesienia) chodziliśmy wokół Białego. Nie było to legalne, ale nie wiedzieliśmy, że był to obszar ochrony ścisłej. W Wasilczykach, osadzie między Wigrami a Białym, stały jeszcze wtedy budynki leśniczówki (z lat 20. ubiegłego wieku) i tak zwana „gierkówka”, „dom wczasowy” notabli okolicznych i przyjezdnych starego systemu… Teraz został tylko płot, studnie i piwnice… i wiecznie żywa idea równości, wspólnej własności i inne górnolotne hasła Marsa i Engelsa.  Reszta, według naszego dzisiejszego informatora, została przeniesiona w inną część Suwalszczyzny… o budynki mi chodzi oczywiście.
fot. Hubert, skan zdjęcia… pewnie 15  lat temu przed stodołą leśniczówki w Wasilczykach, 
od prawej: Tomek zwany Mewą, Arek zwany Wilkiem i ja... zwany Szpakiem.

fot. Hubert, skan zdjęcia z tej samej akcji co wyżej.  Chłopaki na lodzie gdzieś koło byłego przesmyku między jeziorem Wigry i Białym. Niby wiosna, ale lód jeszcze był... 
i bardzo dobra widoczność w głąb...Charakterystyczne "białe" dno jeziora.

M: Tata miał włożyć suchy skafander od Ewy i Łukasza, ale jak włożył go przez szyję, to zrobił się czerwony na twarzy jak buraczek. Kołnierz był za ciasny. Założył zwykłą piankę mokrą, ale i tak siedział 30 minut pod wodą. Ja niestety musiałem zostać na brzegu, bo tata myślał, że będzie mi za zimno i nawet nie wziął mojej nowej pianki. Kiedy wyszedł z wody, to powiedział, że następnym  razem mogę już także pływać.

H: No tak. Ciasno wokół szyi. Albo mam taki „byczy” kark… albo awersję do suchego skafandra. Miało być na sucho, ale było na mokro, bo skończyłem ostatecznie we własnej, zupełnie nowej piance… (uwaga reklama) zakupionej przez firmę Cels, która jak się okazuje ociepla pianką nawet pod wodą… Takie hasło reklamowe im wymyśliłem.  Woda miała koło 4. stopni, ale pianka spokojnie grzała mnie prze ponad 30 minut. Gorzej z wypornością… 6 kilogramów balastu okazało się zbyt małym ciężarem, by umożliwić mi swobodne „scyzorykowanie”… W tak krótkim fragmencie zdołałem wspomnieć o trzech jednostkach… stopniach, minutach i kilogramach, ale jeszcze wtrąciłem nazwę potoczną sposobu zanurzania… ależ popularnonaukowo podchodzę do tematu…

fot. Miłosz, jak balonik w nowej piance 

fot. Miłosz, ale to Emil był pierwszy. Właściwie jego stopa. Zaklepane i udokumentowane.

 fot. Miłosz, Ewa wchodzi...


H: Miłosz filmował z brzegu. Ewa, Łukasz i Emil poszli pod wodę sprzętowo… a ja buszowałem w trzcinach. Z tego buszowania wyszły… trzciny, ale pod wodą i kilka raków pręgowanych. Co ciekawe, nikt z naszej czwórki nie zobaczył żadnej ryby… nawet dla nich za zimno. Tak zwana wizura była dziś słabiutka...  bo utrzymywała się taka mleczna zawiesina, czyli woda dopiero się miesza. Legendarna przejrzystość nie dała nam się dziś zachwycić sobą. To nic. Poczekamy. Mamy przecież przepustki…

fot. Hubert, rak... niestety tylko pręgowany. A my szukamy obecności szlachetnego...

fot.Hubert, trzcina

fot. Hubert, trzcinowisko

 fot. Hubert, i trochę głębiej, łąka we mgle...

fot. Hubert, Łukasz... też we mgle... a Emil... objawiony w postaci bąbelków... a woda zmieszana...

fot. Hubert, (Wy)nurzeni... dosłownie.

M: Potem pojechaliśmy rozpoznać teren i miejsca, gdzie możemy coś jeszcze zobaczyć. Było tam naprawdę fajnie. Staliśmy na skarpie, a pod nami  była plaża, na której dziadek i mama często się kąpali dawno temu. Kiedy już wracaliśmy, to zobaczyliśmy starą studnię, a dalej Emil znalazł   czaszkę bobra, któremu tak śmiesznie urósł mech, że aż wystawał z nosa. 

fot. Hubert, takie chaszcze...

 fot. Miłosz, sikorka bogatka  przygląda się projektowi 

 fot. Hubert, a tu taka historia... browar w Suwałkach się prawie posypał... 
a nad Białym puszka jeszcze leży... taka odsłona klasztoru.

fot. Hubert, Chłopaki spotkali się "u studni"..., może sam Gierek (taka miejscowa legenda o pobycie tego pana w Wasilczykach) z niej wodę pił...

fot. Hubert, a w środku... utopiec

fot. Miłosz, taki zgryz bobrowy

fot. Hubert, a to może autor powyższego zgryzu... Emil znalazł (żeby nie było)

fot. Samowyzwalacz, członkowie ekspedycji wigierskiej na tle Białego. Pierwszy raz.

H: Białe nas nie rozpieściło. Pogoda średnia. Przejrzystość średnia. Ale świadomość tego, co nas jeszcze tu spotka sprawiała, że radość "wszechogarniała". Dziś był tylko rekonesans. Pierwsza próba rozpoznania… a przy okazji pierwszy (mój) nur w tym roku.
Teraz tylko „kalibracja” sprzętu (bo testowałem swoje patenty, czyli uchwyty do filmowania i fotografowania), opracowanie planu nurkowań i wypadów… i możemy „projekcić”. 


GŁÓWNY PARTNER EKSPEDYCJI:

 SPONSORZY: 
  


wigry24.pl


PATRON LOKALNY:

 suwalszczyzna.net
PATRONATY MEDIALNE:  

PATRONI  I SPONSORZY SPRZĘTOWI:





1 komentarz:

  1. Tam gdzie pokazujecie tę studnię, komuchy z Suwałk-KW PZPR kazali dla Nadleśnictwa Suwałki z bali zbudować obszerny parterowy z poddaszem użytkowym 300 m2 dom. Przy tej studni była ręczna pompa do zasysania wody. Gierka tam nie widziałem ,ale komuchy z Suwałk przyjeżdżali tam co sobotę żreć i nachlać się jak wory.

    OdpowiedzUsuń