środa, 30 grudnia 2015

Się promujemy... czyli Sudawcy w Raczkach i Starych Juchach



H: Dziś łamiemy zasadę… będzie kilka zdjęć zrobionych przez innych… trudno być równocześnie twórcą i tworzywem… szczególnie na imprezach tego typu. Czyli o promocji… najpierw albumu fotograficznego (w niedzielę w Raczkach),  a potem naszego bloga (dziś w Starych Juchach).

fot. Ka(tarzyna)śka (nie wiem czy tak oficjalnie...) Olfier-Halicka, GOK w Raczkach

wtorek, 29 grudnia 2015

Relikt "pingo" odnaleziony… czyli o Pietronajciu, Maniówce i rzeźbach różnych.



H: Zostałem ostatnio przyłapany na niewiedzy. Piotrek z Otako  zaskoczył mnie pytaniem (w odniesieniu do zdjęcia sosen na stromym zboczu): „czy te sosny to gdzieś w okolicy jeziorka, które jest pingo?”  Myślałem, że to jakiś szyfr, cytat z filmu... Taki brak wiedzy mi wylazł…
M: Ruszyliśmy dziś szukać „pingo”. Jeszcze rano tak do końca  nie wiedziałem co to jest, ale szukanie mi się zawsze podoba. 
fot. Hubert

niedziela, 27 grudnia 2015

Odłów bobrów. O etyce, moralności i reportażu wojennym.




H: Byliśmy dziś świadkami odłowu bobrów. Świadkami wojny człowieka z przyrodą. Staliśmy blisko. Bardzo blisko.
Nie powinno nas tam być? Za trudny temat fotograficzny wybrałem dla jedenastolatka? Sam nie wiem… bo dziś nie będzie pięknie i kolorowo. Zanim jednak ocenisz naszą decyzję o takim wpisie…  przeczytaj  do końca co mamy do powiedzenia...


fot. Hubert

środa, 23 grudnia 2015

Pierwsza publikacja Miłosza w albumie...

H: Miłosz znów po raz pierwszy.
Pierwsze zdjęcia w wydawnictwie, które jeszcze dobrze nie wyschło... (dziś odebrane z małymi przebojami).
Te trzy fotki pochodzą z większej całości (już na naszym blogu publikowanej zobacz post).
M: Moje zdjęcia po raz pierwszy są w albumie pod tytułem "Wpisani w Rospudę". Są tam jeszcze dwa moje spod wody. Oprócz moich są jeszcze zdjęcia taty i jeszcze kilku osób.
W niedzielę jedziemy do Raczek na promocję albumu i pokażę w prezentacji  więcej swoich zdjęć.



niedziela, 20 grudnia 2015

O tym jak dziś w szarościach błądziliśmy. Szaro czyli kolorowo…



M: Pojechaliśmy rano tam, gdzie tata zrobił ostatnio zdjęcia łań i danieli, a ja  byłem wtedy w szkole.  Uparłem się, bo też chciałem mieć takie zdjęcia. Niestety nie było nic. Ani zimy, a ni zwierzyny, ani nawet mgły.  Było szaro, ponuro i ciemno. Musiałem czułość w aparacie ustawić na 6400, a i tak obraz trochę się rozmywał.
H: Czasem tak jest, że nic nie ma. Nawet weny. Ale stara prawda mówi: „cierpliwym bądź, a dane ci będzie”. Tak sobie wymyśliłem przed chwilą, na potrzebę chwili właściwie… ale dane nam było, kiedy już zwątpienie dopadło.

fot. Miłosz, w końcu dopadliśmy dziś sarnę, choć łatwo nie było… 

czwartek, 17 grudnia 2015

O wczorajszym (jeszcze zimowym) spotkaniu z kopytnymi…



H: Wczoraj była zima. Dziś już sobie poszła.
Czasem dobrze mieć do pracy na późniejszą godzinę. Szczególnie jak warunki atmosferyczne nastrajają  pozytywnie do działania (wczoraj)… no i niektórzy (czyli ja) mogli sobie wyskoczyć przed szkołą w inne okoliczności przyrody, bo inni (Miłosz) akurat mieli  język polski.

 fot. Hubert, kilka kopytnych wie więcej niż ja

niedziela, 13 grudnia 2015

sobota, 12 grudnia 2015

„Walka Bobra ze złem” kończy się (czasem) martwą naturą.



H: „Walka Bobra ze złem”, to tytuł płyty olsztyńskiego zespołu Paprochy. Czemu o tym? Czasem sprzężenia różnych zjawisk mnie powalają… ale chyba już o tym pisałem.  Zacznijmy zatem od początku, czyli od „wczoraj”. Mieliśmy plan z Miłoszem, by jutro (wczoraj było jutro, bo dziś jest  już dziś) ruszyć  na poszukiwanie bobra… 

 fot. Hubert, dzisiejsze zmagania, zdjęcie mało związane z treścią... ale może przyciągnie uwagę...

niedziela, 6 grudnia 2015

„Człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać”, czyli o paralotniach nad Suwalszczyzną.



H: Nie było czasu na wypad z synem. Wertuję od kilku dni swoje archiwa w poszukiwaniu materiału o Rospudzie i wpadam wciąż na zdjęcia z paralotniami. Przez te kilka lat trochę się ich uzbierało (zdjęć, bo paralotnia na razie jedna). Stwierdziłem, że trzeba je przypomnieć (zdjęcia, ale paralotnie na nich, na zdjęciach znaczy)... 
Trochę bym popisał o tym moim lataniu, ale rozmawiałem z kilkoma osobami… bardzo chwalą nasz blog… i zdjęcia…  Spytałem zatem o teksty. Odpowiedź: "nie czytam, tylko zdjęcia oglądam"…
W sumie jak wytłumaczyć dlaczego latam? Może lepiej pokazać... dziś wszystkie zdjęcia moje...

PS. Kombinujemy, żeby Miłosz też robił zdjęcia z powietrza... ale bez latania i "dronowania". Damy radę.

Z Maćkiem nad Jacznem

wtorek, 1 grudnia 2015

53. sekundy na treningu psich zaprzęgów (suplement filmowy)



H: Dwa posty temu pisaliśmy o projekcie Darka Morsztyna, a dziś... puszczamy oficjalnie w sieć filmik z treningu Biegnącego Wilka i jego psów (w dwóch wersjach).
Chłopaki ruszą do Norwegii na najtrudniejszy wyścig w tej części świata (wpisowe już poszło), ale wciąż potrzebne są pieniądze.
Darek chce zrobić wszystko po polsku, a to jest fenomen i każdy może mu pomóc. Wszystkie osoby i firmy, które  chcą wspomóc Darka mile widziane.

Muzyka oczywiście OTAKO, a o nich... trochę tu czytaj nasz post

Zobaczcie jak wygląda trening psich zaprzęgów w polskich warunkach.

Wersja 53. sekundowa

poniedziałek, 30 listopada 2015

O Czarnej Hańczy, czyli o brodzeniu, spływaniu, nurkowaniu i lataniu.



H: Ryszard Kapuściński napisał, że woda jest początkiem wszystkiego, a niektóre kultury twierdzą, że jest to krew ziemi. Szczególnie rzeki. I Czarna Hańcza jest taką arterią  tłoczącą wodę (jak krew) w  trzewia Suwalszczyzny. Gdzieś po drodze jezioro Hańcza, potem Wigry, czyli jedne z ważniejszych „organów”. Koloryt rzeki, ten dosłowny i ten bardziej metaforyczny, wzrusza mnie nieustannie.
M: Lubię nurkować w Czarnej Hańczy. Woda jest przejrzysta i widać tam falujące trawy i dużo ryb, które można fotografować. W tym roku kilka razy pływałem tam kajakiem, robiłem też nury swobodne  i raz z butlą.


fot. Hubert, Czarna Hańcza od rybiego brzucha (nie śniętego)

niedziela, 22 listopada 2015

Atak na suchary... czyli o jeziorkach okolicznych



M: Suchary, to jedno z moich ulubionych miejsc. Są blisko i znajduję tam zawsze coś nowego i ciekawego.
H: Faktycznie. Najczęściej na niedzielny rodzinny spacer jedziemy na Krzywe. Lato, jesień, zima, wiosna… Ścieżka edukacyjna „Suchary” jest w naszym przypadku dość oklepana, ale przy odrobinie uwagi, za każdym razem uczy nas czegoś nowego. Czyli walor edukacyjny odhaczony.

fot.Hubert, Suchar I, zdjęcie z paralotni (po lewej stronie widoczna platforma obserwacyjna)


sobota, 14 listopada 2015

W psim zaprzęgu, czyli gramy o start w wyścigu...

H: Łatwiej jest niszczyć niż tworzyć. Pokazują to chociażby wczorajsze wydarzenia…
Są jednak na świecie tacy ludzie, którzy tworząc nowe państwo, nie chcą podbijać, zawłaszczać i krzywdzić. Byliśmy w takim państwie o statusie republiki, w Republice Ściborskiej.
M: Gdy zajechaliśmy na miejsce przyszedł przywitać nas mały piesek. Zdziwiłem się trochę, bo myślałem, że zaprzęg ciągną większe psy i wtedy usłyszałem i zobaczyłem na wybiegu kilkanaście dużych i średnich psów.
fot. Miłosz

wtorek, 10 listopada 2015

Miłosz pierwszy raz eksponuje w realu…



H: Dziś tylko ja będę prawił…
Instalowaliśmy przed chwilą pierwszą wystawę fotograficzną Miłosza: „Potworaki Domowe”. Zawisła w miejscu gdzie kiedyś była rogatka miejska, a „trochę” później  ja kupowałem lody. Tuż obok pierwszy raz złamałem rękę ścigając się z taksówką… czyli miejsce w historię Suwałk wpisane dość mocno.
fot. Hubert, eksponat w galerii

niedziela, 8 listopada 2015

Jak dziś w Raczkach Niemców rozbrajaliśmy...



H: Dużo dziś się mówi o patriotyzmie.  Czasem mam wrażenie, że za dużo. To znaczy dobrze, że się mówi, ale lepiej taki patriotyzm „uprawiać”, a nie tylko o nim opowiadać. 
Trochę mnie wkurza taka licytacja medialna tych, którzy uważają, że mają monopol na prawdę. Warto jednak doceniać prawdziwie pamiętających,  tych bez  pychy, bez tego zadęcia…
 fot. Miłosz

sobota, 31 października 2015

O anielskiej cierpliwości, spotkaniu z Filipem Springerem i estetyce cmentarnej

H: Lubię odwiedzać cmentarze… szczególnie te, które wyraźnie zostały sponiewierane przez czas. A jak czas jesienny, to i skłonność do refleksji większa.
M: Jedno moje zdjęcie jest zrobione z perspektywy pająka, powinno się mówić, że z perspektywy żaby, ale ja lubię bardziej pająki, dlatego tak to nazwałem.  Liście z przodu rozświetla słońce, a z tyłu są krzyże i tak naprawdę nikt nie wie jaki to cmentarz.

fot. Miłosz, Cmentarz w Druskiennikach

Kolejne zdjęcie oddane w dobre ręce.

No i mamy rozstrzygnięcie dodatkowego konkursu dla udostępniających. Hania zgodziła się wylosować zwycięzcę i z radością go/ją prezentuje. Los tak chciał. Gratulujemy!
 

piątek, 30 października 2015

Konkurs roztrzygnięty!



H: No i się porobiło… Dziękujemy wszystkim za  zaangażowanie.  53. osoby udostępniły  link do naszego bloga (tyle się doszukaliśmy spełniających wymagania). Przez ten tydzień stan licznika wzrósł o... 1013 wejść. 
Wszystkich chętnie byśmy za to nagrodzili, ale wtedy konkurs nie miałby sensu… zwycięzca musi być tylko jeden…
I właśnie takiego mamy… zgromadził pod swoim postem 313 „lajknięć”!  Pierwszym oficjalnym mistrzem świata w konkurencji „udostępnij Sudawców” został Paweł Hołubowicz i już może zapraszać na herbatę tych, którym  to obiecał (jak będziesz potrzebował szklanek, albo krzeseł... pożyczymy).

M: Bardzo cieszę się z tego, że tak dużo osób udostępniało i lajkowało naszego bloga, ale uznaliśmy z tatą, że to trochę niesprawiedliwe, bo nie wszyscy mają tylu znajomych, co pomagają.  Dlatego już w sobotę moja siostra Hania wylosuję jedną osobę z tych, które udostępniły post. Nagrodą będzie jeszcze jedno moje zdjęcie:  Czapla siwa.

Fot. Miłosz

H: Myślę, że to nie ostatni konkurs na naszym blogu... ale na pewno zmienią się zasady... Jeszcze coś wymyślimy.  Bardzo dziękujemy wszystkim! 


piątek, 23 października 2015

3000 wyświetleń na liczniku




Czyli czas na pierwszy konkurs z nagrodami, które  widać na zdjęciach  w tym poście (tylko trzeba go "rozwinąć"). Dwie oprawione prace do oddania w dobre ręce. Miłosz prezentuje swoje szpaki, a ja żurawie (rama ma wymiary 52x42 cm). Te zdjęcia pojawiły się już na naszym blogu (można zobaczyć dokładniej).
Zasady proste (i trochę prostackie jednocześnie): udostępniacie na swoim profilu FB link do naszego bloga (lub któregokolwiek postu).
Informujecie nas o tym…  za tydzień o 20.00 sprawdzamy, u którego z Was było najwięcej „lajknięć”.  Dwie prace trafiają do nowego właściciela (jest tylko jeden laureat).
Taką mamy koncepcję.  
A zdjęcia wyślemy nawet do Moskwy… jeśli tam będzie przebywał zwycięzca.
Dzięki za dobre słowa i podglądanie. Sudawcy. 

środa, 21 października 2015

Otako. Po naszemu o muzykach lokalnych.



M: Mamy fotografować koncert zespołu Otako w Gościńcu Jaczno. Przejeżdżaliśmy nawet koło młyna, w którym robiliśmy zdjęcia do wcześniejszego wpisu.
H: Trafiliśmy na koncert w niezwykłym  miejscu, w okolicy,  która piękna jest niemiłosiernie. Kolor wody w Jacznie  dopełnienia koloryt lokalny. A i właściciele gościńca wtopili się w tło i nie zaśmiecili krajobrazu.
fot. Hubert, Otaki montaż z Jacznem

niedziela, 18 października 2015

Wodziłki uwodzą, czyli staroobrzędowy świat...



H: Są takie miejsca na Suwalszczyźnie, w których  ziemia i powietrze  wibruje, rezonuje  tchnieniem czasów przeszłych. Czuć tam dosłownie przypływ jakiejś nieokreślonej energii… może staroobrzędowej.
M: Gdy zatrzymaliśmy się w pewnej wsi, tata pokazał mi kadr, który nazwał  ,,wodziłkowaty”.
H: Miłosz zrobił zdjęcie molenny (świątyni mniejszości staroobrzędowców) w Wodziłkach. Kadr klasyczny. Coś jak zdjęcie z podpierania rękoma krzywej wieży w Pizie - każdy musi takie mieć.

fot. Miłosz, Molenna w Wodziłkach  stan dzisiejszy

wtorek, 13 października 2015

Pierwszy sukces naszego bloga !



H: Dostaliśmy informację, że przynajmniej jedna osoba, po przeczytaniu/obejrzeniu naszej ostatniej pracy z wodospadami, wzięła kalosze (to ważne!) i aparat, by zrobić zdjęcie w miejscu, do którego od jakiegoś czasu wybrać się nie mogła. Kamil, pozdrawiamy!
Pozdrawiamy też wszystkich podglądających nasze „postne” wpisy... a tych podglądnięć było już... sprawdzam... 2253.

P.S. Załączone na zdjęciu stwory podglądały nas w niedzielę przy pracy w Udziejku (zabrakło dla nich miejsca w poprzednim tekście, bo z ręki i trochę rozmyte...)   fot. Hubert

niedziela, 11 października 2015

Wodospadnie. Dzisiejsza podróż sentymentalna.



M: Tata zapytał mnie, co chcę fotografować na kolejnym wypadzie. Powiedziałem, że chcę zobaczyć wodospady, bo jak byliśmy w Tatrach pod takim wodospadem, to tata powiedział, że u nas też są, ale trochę mniejsze. I mi się to teraz przypomniało.
H: Wodospady na Suwalszczyźnie? pewnie, że są. Ruszyliśmy o świcie w taką podróż sentymentalną po wodospadach okolicznych. Czemu sentymentalną… bo wczoraj przejrzałem skany i negatywy. Znalazłem kilka historycznych ujęć miejsc, które chciałem pokazać synowi. 

fot. Hubert, Jaczno, dziś

piątek, 9 października 2015

Szpakowisko, czyli o tym co za oknem zdybać można...



M: Dziś, jak wróciliśmy ze szkoły, to na naszym świerku i na jabłoni sąsiada usłyszałem jakiś hałas. Gdy przyjrzałem się bliżej, zauważyłem, że to całe stado szpaków i kilka wróbli.

fot. Miłosz (Canon 60d + ob. 70-200 1:2,8 + telekonwerter 2x, ISO: 1250, Tv:1/500, Av: 8)

sobota, 3 października 2015

Frazeologicznie i ezopowo po lasach i polach okolicznych.



H: Szczwany lis. Tak mi się powiedziało nieopatrznie po dzisiejszym pstryknięciu zwierza, no i musiałem wyjaśniać Młodemu zawiłości językowe. A to synonimy, a to frazeologizmy, a to zmiana znaczenia wyrazów…Trochę przykładów tu przemycę...

fot. Hubert (Canon 60d +  obiektyw 600mm, 1:4 – dziś rozstania nadszedł czas, + telekonwerter 2x, ISO 2000, Tv: 1/320, Av: 9)

poniedziałek, 28 września 2015

Żurawieje, czyli o "zakluczaniu" Suwalszczyzny...



H: Grus grus klangorzy stadnie.  Patrzę w niebo i widzę ewidentny koniec lata. Zakluczają (regionalizm taki) mi Suwalszczyznę. 

fot. Hubert (Canon 5d mark II + ob. 70-200 1:2,8 + telekonwerter 2x, ISO: 500, Tv:1/800, Av: 10)

niedziela, 27 września 2015

Rykowisko. Kolejne podejście

M: O 5 rano wyruszyliśmy na kolejne rykowisko. Ustawiliśmy się z tatą na ścianie lasu, w którą miały wejść łanie. Pod wiatr, żeby nas nie wyczuły. 

H: Jak się okazuje miejsce, w którym ostatnio słyszeliśmy tyle zdeterminowanych dźwięków opustoszało… prawie dwie godziny leżenia w krzakach i nic. Ponoć deszcz w tym przypadku ma wpływ na potencję jeleniowatych… Z deszczem odpłynęły nam zdjęcia rogaczy w pełnej krasie…

fot. Hubert (Canon 5d mark II +  obiektyw 600mm, 1:4 - jeszcze go mamy, ISO 3200, Tv: 1/160, Av: 4)



piątek, 25 września 2015

Fotograficzna Pamięć

H. Dzwonił Marcin z prośbą o przesłanie filmu "Koloryt ziemi suwalskiej"... chce go pokazać na jakimś spotkaniu. Powiedział, że już zbrzydło mu  (albo jakoś inaczej) oglądanie "Fotograficznej Pamięci" ... czyżby jego własna twarz  mu się znudziła? To tak na przypomnienie/rozdrażnienie.





Rykowisko

M: Wczoraj byliśmy na rykowisku.Tata pożyczył od pana Wojtka  obiektyw o ogniskowej 600mm. Myślałem, że nasza 200 jest duża, ale ten to dopiero wielki. Patrzy się przez niego jak przez lornetkę. Tata mówi, że taki obiektyw kosztuje więcej niż samochód.
Wyjechaliśmy z domu o 4.20.  Gdy jechaliśmy na miejsce, przed nami przeszły dwa stada.  Ustawiliśmy się na stanowisku i czekaliśmy dwie godziny. Byki ryczały ze wszystkich stron, lecz jakiś rolnik przyjechał samochodem i zaczął wbijać kołki. Wystraszył wszystkie zwierzęta. Musieliśmy wracać, bo na 8.00 trzeba było zdążyć do szkoły.
Niestety nie udało się zrobić żadnego zdjęcia, ale może w  niedzielę  znowu pojedziemy.  


wtorek, 22 września 2015

Wpis pierwszy - czyli historyczny




H: Nie będzie to chyba klasyczne wprowadzenie do bloga.
Jest tak. Blog. Taka forma. Takie poszukiwanie formy. Nigdy nie "uprawiałem" takiego ekshibicjonizmu, a tu proszę... i jeszcze wciągnąłem w to własne dziecko.  Jakaś taka myśl, jakaś nieskromna koncepcja, że mamy coś do zaoferowania, coś do powiedzenia...