poniedziałek, 30 listopada 2015

O Czarnej Hańczy, czyli o brodzeniu, spływaniu, nurkowaniu i lataniu.



H: Ryszard Kapuściński napisał, że woda jest początkiem wszystkiego, a niektóre kultury twierdzą, że jest to krew ziemi. Szczególnie rzeki. I Czarna Hańcza jest taką arterią  tłoczącą wodę (jak krew) w  trzewia Suwalszczyzny. Gdzieś po drodze jezioro Hańcza, potem Wigry, czyli jedne z ważniejszych „organów”. Koloryt rzeki, ten dosłowny i ten bardziej metaforyczny, wzrusza mnie nieustannie.
M: Lubię nurkować w Czarnej Hańczy. Woda jest przejrzysta i widać tam falujące trawy i dużo ryb, które można fotografować. W tym roku kilka razy pływałem tam kajakiem, robiłem też nury swobodne  i raz z butlą.


fot. Hubert, Czarna Hańcza od rybiego brzucha (nie śniętego)

H: Nie ma Suwalszczyzny bez Czarnej Hańczy.
Rzeka dzieli świat.  Na pół. Na to, co po lewej i na to, co po prawej. Na to, co już było i co dopiero będzie. Ja naszą rzekę dzielę i nazywam po swojemu i po swojemu spróbuję pokazać. Miłosz pomoże.  

Przedhańcze
Ponoć  ta Czarna Hańcza gdzieś się zaczyna. Gdzieś przed jeziorem Hańcza.
Piotrek Malczewski opisał kiedyś wyprawę w poszukiwaniu jej źródeł, a zapis jest dostępny w  sieci  (zobacz ). W najbliższej przyszłości spróbujemy z Miłoszem poszukać po swojemu.

Zahańcze
H: To odcinek od jeziora Hańcza, potem wodospad w Turtulu i znów meandrowanie  do samych Suwałk. Tam się raczej za dużo nie popływa, ale można z powodzeniem brodzić, szczególnie od głazowiska w Bachanowie do Turtula. Mnóstwo kamieni i nieustanny szum wody przetaczającej się między nimi… 

fot. Hubert, za Głazowiskiem w Bachanowie
 (składak, trzy pory roku, do tego niezbyt chronologicznie)

fot. Hubert, Oz z paralotni

H: A  zalew w Turtulu, to też ciekawe miejsce… Tu Radek Krupiński zrobił zdjęcie, docenione w konkursie Polskiej Fotografii Prasowej,  z „beczkowozem” i psem (chyba) Jarka Borejszo. To tu często (może nawet za często) spotkać można „plenerowiczów” ślubnych… To tu wreszcie latając zimową porą spotkałem Piotrka i Olę jak sobie biegali na nartach (a pies za nimi) … zrobiłem kilka zdjęć z paralotni, choć nie wiedziałem komu je robię… Kilka chwil po wylądowaniu dostałem wiadomość od Piotrka: „Kiedy dostaniemy zdjęcia?” 

fot. Hubert, Piotrek szusuje na krawędzi... na biegówkach 

fot. Hubert, Łapacz na zalewie w Turtulu


H: Przed samymi Suwałkami znów dziko. Mnóstwo zwalonych drzew i zatorów. Jakieś kładki, słupy za mosty robiące… A nawet stary młyn.

fot. Hubert, Krzywólka


Odcinek "śródmiejskoregulowany".
H: Człowiek lubi regulować i dlatego ujęcie w karby rzeki na odcinku suwalskim jest wyraźnie widoczne. Proste, czasem zabetonowane linie, odpływy, kraty przęsła, a wszystko w absurdalnych kolorach (kto w UM to zatwierdza?) urozmaiconych czasem twórczością tych, którzy zamiast pędzla używają puszki.  Chodziliśmy ostatnio rodzinnie wzdłuż Czarnej Hańczy, notując fotograficznie to, co się ma chyba przeistoczyć w „bulwary”.  
M: Dużo tu betonu. Nawet kaczki muszą siedzieć na betonie, a nie na ładnym trawiastym brzegu.
Robiłem zdjęcia rzeki na dzikim terenie i miejskim.   O wiele łatwiej robi się to w środowisku naturalnym.  Poszliśmy na spacer wzdłuż Czarnej Hańczy. Przekonałem się tam, że też  fajne zdjęcia można zrobić w miejskiej części. Trzeba dobrać tylko odpowiedni kadr i więcej szukać.

Fot. Miłosz

fot. Miłosz

fot. Miłosz, tama

fot. Hubert, tama z innej perspektywy, zdjęcie z paralotni

 fot. Hubert, Ile jest śmieci na obrazku?

Przedwigrze
H: Dopiero z powietrza widać  prawdziwy kolor tej rzeki – Czarna Hańcza naprawdę jest czarna.
Na  poniższych zdjęciach z powietrza widać fragment chyba najmniej znanego odcinka  Czarnej Hańczy, bo jest on całkowicie wyłączony z aktywności turystycznej. W tych kadrach zamknąłem miejsce, Czarną Hańczę, która już za chwilę zakończy swój bieg w Wigrach, zostało jej jeszcze kilkaset metrów. Taki finał bytu rzeki jest jak najbardziej  umotywowany. Styrana meandrami, walką z zatorami, miastem,  człowiekiem, wciąż ją zanieczyszczającym, rozpływa się leniwie w toni jeziora i to jakiego.  Ale Wigry, to tylko przystanek.

fot. Hubert, zdjęcie z paralotni, na krawędzi wody i lasu widoczna "plama" klasztoru

fot. Hubert, zdjęcie z paralotni 

fot. Hubert, Czarna jest czarna, zdjęcie z paralotni


Zawigrze (Odcinek nad i pod spławny)
H: O tym odcinku będzie dziś najdłużej, bo i materiału wspólnego najwięcej.
Zawsze się zastanawiałem jak to jest, że rzeka nie zapomina swego imienia jak wpada do jakiegoś jeziora. Przed jest Czarną Hańczą i po… Trochę łatwiej jak jest jedyną rzeką, która wpływa i wypływa, ale jak jest ich kilka? Większa może więcej? Łatwiej z jeziorami rynnowymi…
Czarna Hańcza w Wigrach nabiera siły i już za chwilę wypływa,  dalej toczy swój bieg. Toczy odwieczny rytm, takt przemijania, odradzania się, rozkwitu i schyłku przyrody. Kolejny rok mija, a ona płynie…
M: Kiedyś  popłynąłem z tatą i jego klasą na „sprzątanie świata z kajaka” . Siedziałem z przodu i nawet nie mogłem wiosłować. Na prawie wszystkich wyprawach kajakarskich byłem z kimś w kajaku. Ale w końcu załatwiłem u Gucia „jedynkę” i wreszcie  mogłem popłynąć sam. Było o wiele łatwiej sterować i szybciej płynąłem nawet od prąd.  To ja decydowałem gdzie mam płynąć i mogłem sam wybierać miejsce do robienia zdjęć.


fot. Hubert, Uwaga reklama: takie kajaki dostępne u Gucia, naszego dobrego kolegi  (www.wigry24.pl)

fot. Miłosz

 fot. Miłosz, Czapla już leci, ale wcześniej stała
(to ta ze zdjęcia "nagrody" w drugim konkursie z wcześniejszych wpisów)


H: Rzeka nie wydaje się być dobrym miejscem do nurkowania.  Kajakarze widzą tylko gąszcz traw falujący pod nimi. Ale Czarna Hańcza jest w niektórych miejscach naprawdę głęboka. Koło bani Piotrka Malczewskiego komputer pokazywał ponad 5. metrów (a w tym, nieco suchym roku, tylko 4.65)
fot. Hubert, w Budzie Ruskiej koło Piotrka

fot. Hubert ("z patyczka"), w Budzie Ruskiej koło Piotrka

M: Na jednym spływie wziąłem od taty aparat w obudowie podwodnej  i zacząłem robić zdjęcia rybom. Podpłynąłem do takiego zwalonego drzewa  i  jak przestałem się ruszać, to ryby same do mnie zbliżały. Najbardziej ciekawskie były okonie.

fot. Miłosz, okoń z obstawą

 fot.Hubert, Kiełbie we łbie

fot. Hubert, zrobiłem, a potem zobaczyłem, kto się w liściu ukrywa
 
H: Wiele lat nurkowałem  swobodnie. Był to taki substytut latania. Możliwość nieskrępowanego przemieszczania w trzech wymiarach… no dobra, może trochę „skrępowanego”, bo na zatrzymanym oddechu, bez treningu, długo się nie poszaleje.
Kilka lat temu zamieściłem w sieci film o tym jak wygląda rzeka z tej drugiej strony. Wystarczy kliknąć by zobaczyć jak falują trawy poruszane odwiecznym nurtem. Płynąc można poddać się nurtowi lub konsekwentnie brnąć pod prąd. Jak w życiu.
Nurkowanie swobodne wycisza i ogłusza. Bardziej naturalnie obcować z przyrodą się chyba  nie da. Kliknij link


fot. Hubert,  taki kadr z filmu

H: Zejście na 5,6 metrów z aparatem fotograficznym przy naszej przejrzystości wód wydawało mi się wystarczające.  Onegdaj, gdzieś na bindudze w Zelwie korzystałem pierwszy raz w życiu z aparatu tlenowego, potem też jakiś nur w suwalskim basenie… Jednak radziecka myśl techniczna mnie nie urzekła i na długie lata odstawiłem nurkowanie sprzętowe.
M: Pewnego razu w mojej szkole zobaczyłem ogłoszenie o kursie nurkowym dla dzieci „Szkółka Wesołego Nurka”.  Okazało się, że jednego z instruktorów, Łukasza,  już znałem, bo uczył mnie kiedyś pływać. Na pierwsze spotkanie z całego miasta przyszliśmy tylko my. Na początku trochę się obawiałem jak to będzie, ale potem już było świetnie. Pływałem z Ewą, a tata rozmawiał z Łukaszem.

fot. Hubert, "baseniak" treningowy już na głębszej wodzie, w tle Emil szkoli kolejnego "samuraja"


M: Skończyło się to tym, że tata też zrobił kurs i pojechaliśmy na nurkowanie do Egiptu.  Było tam mnóstwo kolorowych ryb i raf. Warto to było zobaczyć, ale ja jednak bardzo lubię nasze rzeki i jeziora. Od tego wyjazdu minął już ponad rok, ale czasem jeszcze włączam film, żeby sobie przypomnieć naszą zagraniczną przygodę.


Film pokazuje nurkowanie w Dahab z perspektywy Miłosza. 
Tak dla porównania z naszymi warunkami podwodnymi.


H: Hania nie lubi robić tego, czego nie lubi. W sumie normalne. Długo trwało (nawet bardzo), by w końcu przeszła świadomie na drugą stronę lustra… wody. Akcja odbyła się w miejscu zwanym „za szkołą”, między Maćkową Rudą a Budą Ruską.

fot. Hubert, Pierwsze w życiu świadome zanurzenie Hani

H: Niedawno Hania obdarowała mnie kolejnym rysunkiem. Tym razem rodzinne nurkowanie mi się trafiło. Jest zatem kolejny krok z oswajaniem podwodnej przestrzeni… Co ciekawe, nawet na rysunku widać, że córka jeszcze niepewnie czuje się w nowym środowisku. Woli trzymać mnie za rękę.

rys. Hania


Przedniemienie
H: Przyjąłem, że jest to odcinek do Rygola, bo tam zazwyczaj skręca się na odcinek „kanałowy” w kierunku Augustowa. Teraz co prawda można płynąć  dalej na Białoruś, ale chyba jest to jeszcze mało popularny kierunek. Tam jeszcze z Miłoszem nie byliśmy, czyli jest temat na kolejną wyprawę…

Na zakończenie jeszcze kilka zdjęć różnych odcinków Czarnej Hańczy widzianej z paralotni w formie zapisu… takiego wykresu sejsmograficznego.  Na uwagę zasługuje ostatnie zdjęcie, ujście rzeki do Wigier zimową porą… dziś już tam oficjalnie się nie polata. Minister zakazał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz