czwartek, 1 września 2016

O nurkowaniu na „bezdechu” w Stawie, czyli powrót do źródeł i filozofii Jacquesa Mayola.



H: Nurkowanie swobodne z definicji jest swobodne. W rzeczywistości swobodnie pod wodą czują się jednak tylko ryby i inne wodne stworzenia…  a człowiek zazdrości. Taka nasza natura. Zatem teraz będziemy imitować „swobodę” pod wodą…
Dziś będzie o gąbkach słodkowodnych, wrakach, ławicach i sesji „przed i po ślubnej” Kaśki i Emila (przecież ślub sierpniowy już za nami),  a do tego wspinaczka po podwodnych drzewach. No i krótka relacja filmowa z przekroczenia granicy wody i powietrza...

 fot. Hubert, taka sesja mi się trafiła kilka miesięcy temu... Emil i Kaśka pod wodą w Stawie
 

H: Koniec wakacji. Koniec swobody. Jest jednak kilka tematów, które udało nam się podjąć… i przez jakiś czas będziemy wracać do tych wakacyjnych przygód. Dziś o Stawku.

M: Pojechaliśmy całą rodziną nad Stawek, ale tylko ja z tatą mieliśmy pianki  i przygotowaliśmy się do nurkowania.  Kiedy weszliśmy pod wodę bardzo się zdziwiłem, bo przejrzystość była bardzo dobra, choć słońce zasłaniały już drzewa i wcale nie było tak widno na powierzchni. Wystarczyło, że podpłynęliśmy kawałek, a już znaleźliśmy ogromnego szczupaka, który mnie się nie bał i pozwolił zrobić zdjęcie z bardzo bliska. Było naprawdę dużo szczupaków. Ja sam znalazłem  przynajmniej 6,  a tata pokazał mi jeszcze  4 albo 5. Ciekawe czemu w Stawku jest tyle ryb?

fot. Agnieszka, szpejowanie... mocowanie "klocka" ołowiu na Miłoszu... jak się okazało za mało...
 

fot. Agnieszka, za chwilę będziemy innym świecie...

 fot. Hubert, a tak Staw wygląda z powietrza,  widać łąki podwodne...(zdjęcie z paralotni)
 

fot. Hubert, źródła podwodne widziane z powietrza... widać nawet moje odbicie (zdjęcie z paralotni)
  

fot. Miłosz,  szczupak dał się podejść

fot. Hubert, i jeszcze dwie sztuki...
 

H: Staw jest dobrym miejscem nurkowym.  Kolor zachęcający do zanurzenia…  Szczególnie swobodnego. Lazur chyba. 
Filozofia nurkowania na zatrzymanym oddechu ma w sobie coś odurzającego… W końcu życie na ziemi (ponoć) zaczęło się właśnie w wodzie i  pewnie dlatego głębia wciąga… Tak jak wciągnął mnie przed laty „Wielki Błękit”, film, którego głównym bohaterem jest Jacques Mayol… Dzieło w reżyserii Luca Bessona, to autentyczna historia pokonywania granic, które teoretycznie pokonane być nie mogły. A jednak. W 1976 roku (czyli w roku mojego urodzenia) Mayol oficjalnie zszedł na 100 metrów na zatrzymanym oddechu.
Mayol napisał też książkę pod tytułem „Homo Delphinus” (a taki prezent kiedyś od Agnieszki otrzymałem). Autor zgłębia tam kilka aspektów powrotu do źródeł. Powrotu człowieka pod wodę…  Dużo teorii, ale także dużo filozofii… Myśl taka: wznowić treningi oddechowe, by dłużej cieszyć się przebywaniem w tym „innym” świecie bez zbędnej aparatury. Wrócić do źródeł mi się zachciało. Dlatego już w niedzielę kolejny raz spływamy Czarną Hańczą pod wodą. Jednak tym razem bez butli i automatów. Fajka, maska i płetwy… taką mamy koncepcję.

 M: Blisko brzegu, pod wodą, tata pokazał mi źródło. Jest to taka niebieska mgła, która unosi się nad dnem. Ciekawostka jest taka, że kiedy wpływa się w ten pył, to woda od razu robi się strasznie zimna. Takich źródeł jest w tym jeziorze bardzo dużo. 

fot. Miłosz, źródło spogląda niebieskością...
 

fot. Hubert, Miłosz próbuje zejść głębiej...
 

fot. Hubert, moje źródło... 

fot. Miłosz, taki zarost mnie dopadł...

fot. Hubert, Miłosz eksploruje drzewostan... podwodny (z Olympusem TG 4)


M: Pierwszy raz zobaczyłem gąbki słodkowodne. Było ich tam naprawdę dużo.  Starałem się im zrobić zdjęcie, ale niestety wziąłem sobie za mało balastu i gdy chciałem zejść pod wodę, to wyciągało mnie na powierzchnię. Tata dostał od Emila w prezencie kilka kilogramów ołowiu i wziąłem to na taki pasek, ale jednak było za mało.

fot. Miłosz, gąbki słodkowodne w Stawie 

fot. Hubert, moja gąbka
 

M: Na koniec znaleźliśmy kilka wraków łodzi rybackich, które eksplorowałem z bliska. Potem tata znalazł wielki garnek i na nim bębnił, a głos było nawet wyraźnie słychać. Jak wracaliśmy, to tata pokazywał mi 1000 małych rybek, które pływały wokół nas i poczułem się prawie jak w Egipcie dwa lata temu.  

 fot. Hubert, Miłosz nad "wrakiem"

 fot.  Hubert, a tu taka fotografia Stawu. Właśnie ten leśny brzeg zwiedzaliśmy pod wodą.
Niebo w wodzie... łódka w chmurach i widać nawet "Zatokę Wraków" (zdjęcie z paralotni)

fot. Hubert, a pod wodą ławica jak jeden organizm... synchroniczny balet pod wodą...
 

fot. Miłosz, bębnienie podwodne... instrument zastany, a łomot taki... że muł się wzrusza...
 

H: Woda i powietrze. Dwa żywioły, bez których człowiek nie może funkcjonować… tak jak fotografia nie może istnieć bez światła… bo już nawet w nazwie je zawiera (greckie photos). I dlatego teraz o świetle…  W naszych wodach nie jest zbyt przejrzyście. Światło musi nieźle się namęczyć, aby przebić się przez toń polskich wód… i niestety bardzo często przegrywa. Załamuje się (jak to zwykle w wodzie) i od tego załamania sił zwykle brakuje do głębszych rozświetleń. Staw jednak dzielnie się broni i dopuszcza więcej światłości  w swe trzewia.  
Doświadczyliśmy jednak z Miłoszem znacznie korzystniejszych warunków podwodnych, bo udało nam się odwiedzić Dahab i tam zanurkować sprzętowo i swobodnie. Byli tam też wtedy  z nami (albo my z nimi)… Kaśka i Emil.

fot. Agnieszka, trochę historii. Tu pierwsze próby wspólnego nurkowania  (Miłosz miał wtedy cztery lata)... gdzieś w Morzu Czarnym, a płetwy do "swobodnego"  wciąż w użyciu (skan zdjęcia) 

fot. Hubert, a dwa lata temu nurkujemy już inaczej... płetwy wciąż w użyciu.  Egipt, Dahab.
 

M: Nie mogłem być z tatą jak robił zdjęcia podwodne Emilowi i Kasi, ale byłem  na plenerze po ślubie i pierwszy raz pomagałem robić takie zdjęcia. Moją główną rolą było doświetlanie naturalnym światłem. Czyli używałem do tego tak zwanej blendy. Czyli takiej foli aluminiowej na ramie, co działało jak  duże lusterko. Odbijałem ciepłe i zimne światło. Tata żartował, że zostałem „blenderem”, ale bez mojej pomocy nie powstałoby tak dużo zdjęć.

fot. Hubert, jeszcze jedno zdjęcie "przedślubne"Emila i Kaski z bąbelkami... bez Miłosza
 

fot. Hubert, Miłosz został "blenderem"... czyli asystentem podczas sesji "naziemnej"...

fot. Hubert, Miłosz jako "blender" puszczał zajączki" stojąc za Kaśką... Kaśka stała,
ja pstrykałem, Emil się przyglądał i tak nam razem wyszło.

H: „Większość ludzi oddycha, nie zastanawiając się nigdy nad złożonością i wagą tego, czym właściwie jest powietrze” pisał Mayol. Zdanie to można spokojnie odnieść do wielu aspektów naszego życia… i samej fotografii. Czy trzeba znać zasady pracy aparatu i fizycznych zależności powstawania zdjęcia? To zależy. Jeżeli chcemy osiągnąć wyższy poziom wtajemniczenia, to poznanie  procesów jest jak najbardziej wskazane. Próbując zrozumieć zasady funkcjonowania... będziemy dłużej wstrzymywać oddech i będziemy robić lepsze zdjęcia (teoretycznie)… 
Czasami słyszymy głosy (od ludzi, którzy urodzili się na Suwalszczyźnie i tu mieszkają), że pokazujemy im nieznane miejsca. Żyjemy w pewnej przestrzeni i  jej nie pojmujemy. „Oddychamy” Suwalszczyzną, ale jej nie zgłębiamy… A czasem warto zejść głębiej.

M: Jak tata nurkował, to mu zazdrościłem, że może dłużej ode mnie wytrzymać pod woda i wygląda to tak, jakby się nie męczył za dużo. W „Gwiezdnych Wojnach” widziałem taki mały aparacik, który można było włożyć do ust  i nurkować tak jak ryby, bo tlen pobierało się z wody. Takie sztuczne skrzela chciałbym kiedyś wynaleźć.

fot. Miłosz, wspinaczka po drzewach
 

fot. Hubert, takie drzewa rosną pod woda w Stawie

fot. Miłosz, są drzewa pod wodą... są i liście. Jesień (?) w sierpniu na dnie Stawu
 

fot. Hubert, kilka "warstw" roślinności podwodnej w Stawie.

H: Pisałem już kilkukrotnie o próbach naśladowania ptaków i ryb… Są to tylko próby, bo nigdy nie będziemy ptakami i rybami. Mayol też o tym pisał: „(…) Cousteau i Gagan wynaleźli to niezwykłe urządzenie, które dawało nurkom iluzje, że potrafią poruszać się pod wodą jak morskie stworzenia (choć wszyscy dobrze wiedzieli, że jest to tylko imitacja nurkowania, tak jak pilotowanie samolotu jest imitacją latania)”.  Jednak takie zbliżanie się do natury… może i nieudolne podrygi w powietrzu (na paralotni chociażby) i pod wodą (sprzętowo i swobodnie) dają mi nieopisaną przyjemność.
Powietrze i woda. Dobre żywioły. Bez nich żyć trudno….

A tak próbujemy jednoczyć się z naturą. Wracamy do źródeł... zobacz nasz filmik z nurkowania w  Stawie...


 tytuł: Staw (podwoda)
realizacja: Miłosz i Hubert Stojanowscy)
czas trwania: 2.16''


H: Mayol napisał też bardziej poetycko:
„I Szybować cicho
Nad podłym światem współczesnego człowieka.
Połączyć się w jedno z powietrzem,
Lub stopić z wodą.
Jednocząc się z Naturą
I odkrywając na nowo swoje „ja…
Tak brzmi moje motto!”

Moje chyba też…

3 komentarze:

  1. No tak... "Człowiek Delfin". Warto przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zatoka wraków"... cóż za intrygująca nazwa :) "Zródła" są często nazywane przez mieszkańców najbliższych okolic "zdrojami". Zimą zdroje potrafią podmyć i osłabić warstwę grubego lodu. Dlatego zawsze, a przede wszystkim na Stawku, trzeba być ostrożnym w trakcie zimowych spacerów po tafli. Z Waszej arcyciekawej opowieści spokojnie można wygenerować pięć wpisów. Tyle tu zróżnicowanych tematów. Dużo się dzieje, ale ja poproszę o "pogłębione" potraktowanie tematów.

    OdpowiedzUsuń