H: Szeszupa to trudna rzeka. Raczej płytka. Raczej kręta.
Raczej trudna. Ale w obrębie Suwalskiego Parku Krajobrazowego przepływa przez
pięć jezior… a to akurat bardzo nam pasowało, bo projekt #26jezior trwa.
Cmentarzysko milionów małż, mnóstwo zimorodków, orlik krzykliwy, czaple,
żurawie… wszystko na trasie i w zdjęciach. A na końcu wpisu filmik...
fot. Agnieszka, niby projekt 26 jezior... a tu rzeka. Piękna rzeka. Szeszupa
H: Koniec wakacji wiąże się zwykle intensyfikacją działań wszelakich. To taka próba
nadrobienia straconego czasu, którego na początku wakacji było dużo (tak się
wydawało). Dlatego rodzinnie ruszyliśmy na wody Szeszupy. Kanadyjka (jako
wsparcie logistyczne) z trzema osobami na pokładzie i jeden z naszych
projektowych kajaków grenlandzkich.. Samochód zostawiony na początku trasy… a
rower jak zwykle ukryty w krzakach na końcu spływu.
fot. Hubert, start w Udziejku
fot. Agnieszka, taka seria...a najpierw burłaczenia kawałek
Przy okazji test nowego wiosła do kanu. Jest dobrze (dopasowane do mojego stylu wiosłowania i trudnych warunków na rzece)
Było i "na oklep"
czasem było ciasno w zakrętach
Jezioro Gulbin
H: Teoretycznie kajak z cechami wybitnie morskimi – wąski
(56 centymetrów) i długi (5 metrów) – nie powinien pływać po rzekach. Szkoda
sprzętu i powożącego. Do tego nasz jest kryty płótnem… W teorii mało wytrzymale
pokrycie. Rozmawiałem nawet o tym z Marcinem (projektantem Kotika), ale on
twierdził, że materiał wytrzyma konfrontację z rzecznymi kamieniami i
korzeniami (tymi mniej ostrymi). Robił testy. Rację miał.
fot. Hubert
fot. Agnieszka, Białe (auto) na górze... i białe na dole (kajak). Droga do Smolnik nad nami.
Krejwelek
takie kołki...
H: Perspektywa opłynięcia pięciu jezior projektowych w jednym dniu była niezwykle
kusząca. Dlatego ruszyliśmy na spływ.
Start tradycyjnie w Udziejku kolo młyna… i tu nie tak od
razu wsiedliśmy w sprzęty pływające, albo wsiedliśmy niedosłownie. Najpierw
trochę burłaczenia (ciągnięcia po płytkiej wodzie), a potem Miłosz „na oklep”
na kajaku, a ja z jedną nogą poza
kanu.
Wąsko, ciasne zakręty i dużo trzcin. Tak było do jeziora
Gulbin. W sumie i tak sukces, bo Miłosz tylko raz się zaklinował w jednym z
zakrętów (jak na całą trasę, to bardzo
dobry wynik).
Mimo utrudnień, zwalonych pni, zatorów i płytkiej wody,
bardzo dobrze się nam płynęło. Zawiodła niestety technika. Rwany sygnał GPS
doprowadził do dziwnych sytuacji w zapisach naszych tras wokół jezior. Okazało
się, że czasem pokazywał krótszą trasę (pływaliśmy zdecydowanie bliżej brzegu
niż na tych zapisach)… albo dłuższą (nawet po okolicznych polach… co w kajaku
było raczej niewykonalne).
np. Krejwelek, a trasa była znacznie bliżej brzegu. Do tego źle oznaczyło nam start...Idea jednak widoczna. Wpływamy na jezioro. Kajak robi "rundę honorową" wokół... i musi jeszcze cisnąć do ujścia...
A na Postawelku GPS pokazuje, że udało mi się część trasy pokonać lądem. Dobry kajak i po ziemi śmiga...
H: Szeszupa zaskoczyła nas pozytywnie. Przede wszystkim brakiem
ludzi na trasie i częstym brakiem zasięgu. Czyli na plus. Do tego mnóstwo
zimorodków (tylu nie widziałem na żadnym moim dotychczasowym spływie). Ale
największym zaskoczeniem było cmentarzysko muszli po małżach. Od jeziora Gulbin
całe dno Szeszupy zaścielone było tymi muszlami (widać to też na filmie) i tak
prawie na całej trasie.
fot. Agnieszka... "morze" małż na całej szerokości rzeki
fot. Hubert, i pod wodą...
fot. Miłosz
fot. Hubert
fot. Agnieszka, jezioro Przechodnie
fot. Agnieszka
fot. Miłosz, ja na Postawelku...
H: Ta rzeka jest trochę przewrotna, bo swe źródła ma
kilkadziesiąt metrów od koryta Czarnej Hańczy (w okolicach Turtula). I zamiast
iść na skróty, wybrać trasę najprostszą i najlogiczniejszą… łamie schematy.
Wybiera trasę w zupełnie inną stronę. A na tej trasie nabiera mocy (i
szerokości).
Kolejne pięć jezior dopisujemy do projektu. A do tego
Szeszupa, rzeka, którą teoretycznie nie powinno pływać takim kajakiem jak nasz.
Powiem tak. Jak ktoś nie lubi „tras
gęstego ruchu sezonowego” (jak na Czarnej Hańczy czy Rospudzie), to Szeszupa
jest świetną alternatywą… i do tego ta ciągła niewiadoma… co nas czeka za kolejnym
zakrętem. Tu raczej nie da się wsiąść na początku spływu w kajak i wysiąść na
końcu. Przygoda czeka.
Wniosek jest taki. Jak Kotik przeszedł test Szeszupy… to na
każdej wodzie sobie poradzi.
fot. Agnieszka
60 sekund naszej przeprawy po Szeszupie (i pięciu jeziorach)
________________________________________________________________
A kto nam pomaga w realizacji pasji ku chwale Suwalszczyzny? Zobaczcie poniżej naszych przyjaciół projektowych… a miejsce jest także dla Was. Zapraszamy do współpracy.

Takie wycieczki to ja rozumiem. Kajak to świetny pomysl na weekend z dobrą pogodą. Ja mam nawet swoje kajaki, też wodoodporna torba ostatnio bardzo mi się przydała na ostatnim wypadzie :)
OdpowiedzUsuńJak myślicie, co warto zabrać ze sobą na kajak? Myślę, że poza bezpieczeństwem, takim jak kamizelki ratunkowe, warto pomyśleć sobie o takim rozwiązaniu, jak plecak na kajak . Potrzebny, jeśli musimy zabrać ze sobą najważniejsze rzeczy i jeśli nie chcecie, aby były zniszczone przez wodę. Śmiało korzystajcie sobie z różnych dostępnych rozwiązań, jeśli planujecie właśnie takie wypady. Myślę, że zainteresujecie się kajakami tak samo, jak ja. Pływanie kajakiem jest świetne.
OdpowiedzUsuń