H: Wharton w „Ptaśku” pisał: „Ptak
nie myśli o tym, co robi - jednym swobodnym ruchem skrzydeł odrzuca wszystko w
jednej chwili.” Jest jakiś fenomen w locie, a nawet w samej świadomości, że
można spojrzeć na świat z góry. Wiem, bo sam latam od kilku lat na paralotni i nieudolnie naśladując coś, co nie jest dla człowieka naturalne. Dziś będzie o stworzeniach niemal doskonałych…
ptakach drapieżnych i miejscowym sokolniku.
H: Ptaki kochają przestrzeń, dlatego ta pozwala im się sobą
cieszyć. Człowiek chce niewolić wszystko… nawet przestrzeń… a udaje mu się
tylko zniewolić ptaki. Czasem jednak pewnie można usprawiedliwiać takie
ograniczenie przestrzeni tym, którzy są dla niej zrodzeni. Kilka godzin temu widzieliśmy
z Miłoszem ograniczenia, ale i wielką pasję do wszystkiego, co czasem ma
skrzydła.
M: Dziś pojechaliśmy do
sokolnika. Zajechaliśmy po kolegę taty,
który nas tam zaprowadził. Gdy weszliśmy do domu, ujrzałem tam sokoła, który
jakby nigdy nic siedział sobie na pieńku i patrzył się na nas. Najpierw trochę
był wystraszony, bo rozkładał skrzydła.
fot. Hubert, sokół wędrowny, ale teraz raczej domowy, "beretowy" raczej niż kanapowy...
fot. Miłosz, sokół, lekko zdenerwowany
H: Lubimy z Miłoszem fotografować ptaki. Niestety mój syn
zawłaszcza ostatnio teleobiektyw. Trudno. Trudno też jest zrobić dobre zdjęcie
ptaków bez znajomości ich zwyczajów. Przyznaję, że od wielu lat potrafię
rozpoznać polskie gatunki nawet po głosie i teraz taka wiedza się przydaje, ale
wciąż mam tej wiedzy niedosyt (i deficyt także).
Kiedyś obejrzałem przypadkiem
film dokumentalny o Janie Sokolniku (taki pseudonim) i byłem mocno zdziwiony,
że taka osoba żyje sobie niemal za miedzą. Od jakiegoś czasu chciałem odwiedzić
miejscowego sokolnika i w końcu się udało z pomocą… Ty wiesz z czyją pomocą (taka
apostrofa osobista). On wie. Dzięki.
fot. Hubert, jeszcze raz
H: Pan Jan ma niebywałą wiedzę o ptakach. Nie tylko układa je do
polowań, ale także hoduje, pomaga wyprowadzać lęgi i robi to tak, jak mało kto
w Polsce. Do tego posiada niezbędne (jak się okazuje) certyfikaty. Słuchałem z
otwartą gębą tego, co mówił sokolnik… i
jego żona. Fenomen na skalę kraju co najmniej. W tym też konkretnym przypadku
sformułowanie „ptactwo domowe” nabiera dodatkowych znaczeń… bo jak się okazuje
sokół też się do domowych zaliczyć może…
„Nikt nie wie więcej niż musi wiedzieć. Wszyscy jesteśmy zamknięci w grobach grawitacji” (W. Wharton, „Ptasiek”)
M: Trochę posiedzieliśmy w środku i w tym czasie pan opowiadał nam
wiele ciekawych rzeczy o ptakach i nagle z drugiego pokoju odezwało się
piszczenie, a był to drugi ptak. Nazywał się raróg i go także sfotografowałem. Pani próbowała zdjąć mu
pióro z dzioba, ale on się nie dawał i machał skrzydłami, a ja zrobiłem mu
wtedy zdjęcie.
fot. Miłosz a w drugim pokoju... raróg
fot. Miłosz, raróg
H: A sokolnictwo jest stare jak stepy Mongolii… no dobra, trochę
przesadziłem. Ale Konfucjusz już twierdził, że to było bardzo dawno… Czyli mało się pomyliłem.
W Mongolii, Kirgizji, Kazachstanie, a nawet w Turcji i krajach arabskich
kultywowano tradycję sokolnictwa… a w naszych Bokszach Nowych pan Jan z
sokołami od pewnie 40. lat już pomyka.
Sokolnictwo jest elementem kultury (także polskiej) trochę niszowej, ale jednak tradycji i dobrze, że jest ktoś, kto ją kultywuje z pasją (tradycję znaczy).
Sokolnictwo jest elementem kultury (także polskiej) trochę niszowej, ale jednak tradycji i dobrze, że jest ktoś, kto ją kultywuje z pasją (tradycję znaczy).
„Tyle jest miejsc, do których chciałbym polecieć. Jakże naturalną rzeczą jest fruwanie i jak nienaturalnym jest nie mieć dokąd pofrunąć.” (W. Wharton, „Ptasiek")
M: Potem wyszliśmy na podwórko. Zauważyłem kruka, który siedział w
niebieskim samochodzie. Pan Jan go wypuścił i wtedy on zaczął latać i drażnić się z
psami. Zabierał im z miski jedzenie. Nawet potrafi spuścić powietrze z koła
traktora i mówiono o nim, że to straszny rozrabiaka. Tata wspominał mi kiedyś, że
kruki są bardzo mądre.
fot. Hubert, taka woliera...
fot. Miłosz, kruk, kierowca z Fiata 126 p
fot. Miłosz, a tu ten sam gagatek z kradzionym (psu) jedzeniem
H: Dziś warunki raczej nie były odpowiednie do latania, choć w
trakcie rozmowy przemknął nam nad głowami bielik (!), ale wstępnie umówiliśmy
się na powtórną sesję tak bliżej wakacji. Może coś się uda jeszcze zrobić… może
jakiś film…
M: Tata poszedł na drugą stronę podwórka, a ja wtedy ujrzałem
drugiego kruka, ale ten był w klatce. Wcześniej słyszałem jak sokolnik
opowiadał, że ten kruk umie mówić „daj”
i udawać głos bażanta. Bawiłem się z nim wkładając patyk do klatki, a on go
dziobał i próbował mi zabrać lecz w końcu się na mnie obraził i już nie chciał
się ze mną bawić. Zacząłem wtedy robić portrety dla myszołowa i jastrzębi.
fot. Miłosz, jastrząb
fot. Miłosz, jastrząb
fot. Miłosz,myszołów x 2
M: Myślałem, że to wszystkie ptaki, które pan Jan miał, ale za chwilę się zdziwiłem. Pan zaczął
wypuszczać inne ptaki, a były to: pawie,
gęsi, kury, łabędzie, indyki, gołębie, a na koniec wyszła czapla biała i „sam
nie wiem, co się tam jeszcze mieści”. Zrobiło się strasznie głośno. Ptaki były
naprawdę wspaniałe. Starałem się zrobić czapli białej zdjęcie z bliska, ale
niestety mi się nie udało, bo biegała bardzo szybko, choć miała połamane
skrzydło i już pewnie nigdy nie będzie latała. Potem zobaczyliśmy jeszcze
bażanty, różne kaczki, zające, tchórza i kuny.
fot. Miłosz, paw
fot. Miłosz,indor
fot. Miłosz, kaczka
fot. Miłosz, Czapla biała ze złamanym skrzydłem
fot. Miłosz... i biały gołąb (pokoju na zwoju)
H: Zależało mi przede wszystkim na spojrzeniu głęboko w oczy
drapieżnikowi i choć zniewolenie przytępia nieco błysk, to i tak miałem
wrażenie, że dotykam sedna dzikości. Pazury i dziób. To budzi respekt. Ptaki
drapieżne są dla mnie wciąż kwintesencją doskonałości…
M: Te ptaki żyły
w niewoli i bardzo łatwo było zrobić im zdjęcie. Ale ja nie będę oszukiwał, że
zrobiłem zdjęcia na wolności. Mogłem za to zrobić kilka ptasich portretów, a
normalnie by mi się tak nie udało. Nie wiedziałbym, że jastrząb ma bardzo żółte
oczy. A teraz już wiem.
fot. Miłosz, jastrząb zwany gołębiarzem
H: Zamykamy klasyczną klamrą, czyli znowu cytat: „Każdy ma jakąś swoją prywatną szajbę. Jak
się z nią włazi w paradę zbyt wielu ludziom, mówią na niego wariat.” (W.
Wharton, „Ptasiek”)… ale ja lubię takich wariatów, ludzi, którzy robią rzeczy niebanalne... i niech mi włażą w paradę ile
się da.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz