M: W piątek pojechaliśmy nad Wigry robić zdjęcia dla moich
sióstr ciotecznych: Julki i Michaśki.
Już od kilku lat pływają na Cadetach, czyli na takich żaglówkach. W
porcie czekały na nas aż trzy załogi. Ja z tatą płynęliśmy za nimi motorówką z
ich instruktorem. Julce, Michalinie i
ich koleżankom i kolegom udało się dostać nawet na mistrzostwa Europy. Niestety
muszą nazbierać pieniądze na wyjazd na tej akcji "Polak potrafi". Pomagamy !
fot. Hubert, Julka i Michaśka na tle. Jakim? Każdy widzi
H: Moje siostrzenice pływają w Uczniowskim Klubie Żeglarskim GROT
(przy suwalskim OSiRze). Julka odnosiła sukcesy jako załogant (tak się to chyba
nazywa), a teraz jest sternikiem w załodze z Michaśką, swoją młodsza siostrą.
Ciekawą „kompozycję” ktoś sobie wymyślił. Weszły już na poziom zawodniczy (w
pływaniu, nie w relacjach siostrzanych)… mało tego… mają szansę reprezentować
Polskę na Mistrzostwach Europy. Trzy nasze załogi mogą
pojechać na Węgry i walczyć z najlepszymi na starym kontynencie. Mogą… ale nie
mogą… Jak zwykle problemem są pieniądze i to one stoją na drodze realizacji marzeń
tych szalonych dzieciaków…
fot. Hubert, oporządzanie "Szarej", a Miłosz przemyka...
fot. Hubert, Julka walczy już na brzegu...
fot. Milosz, do wody (I)...
fot. Milosz, do wody (II)...
fot. Hubert, teraz my...
fot. Miłosz, jak się ma "lufę" to trudno objąć wszystkich...
fot. Milosz, tło klasyczne ponownie...
fot. Hubert, na dziobie też walka...
M: Pierwszy raz pływałem po Wigrach motorówką, a właściwie
pontonem z silnikiem. Siedziałem na dziobie i robiłem zdjęcia. Raz nawet popłynęliśmy
dość szybko, tak że woda chlapała na wszystkie strony.
Najfajniejsze było wtedy, kiedy na tych żaglówkach robili zwrot,
to prawie żagiel dotykał wody. Czasami żaglówka naprawdę mocno się chwiała, ale
oni wcale się tym nie przejmowali. Jeden z załogi to sternik, a drugi to
załogant, który ma bardzo fajną robotę, bo zajmuje się małym żaglem, a potem także
pomaga przy jeszcze jednym. Chyba się nazywa spinaker, taki kolorowy żagiel aby szybciej płynąć. Rozłożyli go
dopiero jak płynęli z wiatrem.
fot. Miłosz, takie przechyły, seria
fot. Hubert (seria)
H: Jeziora są wokół mnie (naprawdę blisko)... tak
naprawdę jednak tylko kilka razy w życiu miałem okazję pływać pod żaglami. Choć mam
wśród znajomych (i w rodzinie) wielu fanatyków tej dyscypliny, to jakoś nigdy
mnie to nie nęciło. Tak na poważnie pierwszy raz wszedłem na pokład kilka lat temu jak kręciłem dla Gucia krótki
filmik o możliwości czarterowania jego jachtów. Niestety jak się jest w pracy,
to nie ma takich wysublimowanych doznań. Popływałem, ale obiektyw
był bardzo skutecznym „wygłuszaczem” emocji. Tak samo miałem zresztą jak
kręciłem dla Roberta… operację usuwania zębów i operację usuwania zaćmy.
Rozcinanie dziąseł, igła w oku… takie wyzwania miałem onegdaj i normalnie
pewnie bym „zszedł”… ale obiektyw (z definicji bardzo obiektywny) otępiał skutecznie.
Dlatego kolejny raz było żeglowanie bez kręcenia (tylko kilka zdjęć) i do tego wziąłem (bo mnie wzięli) Miłosza na krótki rejs po Wigrach. Dwie „kabinówki”, dwie załogi. Tym razem było inaczej. Było dosadniej. Czułem przechyły i obserwowałem reakcję doświadczonych współuczestników. Ich twarze zaświadczały, że taka nienaturalna pozycja kadłuba względem wody jest… naturalna. Nie wnikałem i cieszyłem się wiatrem, a wiało wtedy konkretnie. W drodze powrotnej jeszcze mijanka z kolejnym „psycholem” pod żaglem… z Tomiem (Kowalem) na desce... Ale nie o tym (choć dygresjom stało się zadość)
Zobacz nasz film z piątkowego treningu na Wigrach (czas
trwania 1:52)…
H: Kilka lat temu uczyłem się obsługi drona i przy okazji kręciłem
naszych młodych żeglarzy na suwalskim Zalewie… a oni kręcili pode mną swój
balet. (zobacz archiwalny filmik z drona)
fot. Hubert, wracają...
fot. Miłosz, Julka i Miśka w ciasnym kadrze
H: Każda okazja (dla Miłosza) dobra, by
zrobić zdjęcia ptakom. Jak się siedzi na dziobie, to łatwiej dzioby wypatrzeć
na wodzie.
M: Fajnie było też dlatego, że mogliśmy
podpłynąć dosyć blisko do łysek i perkozów dwuczubych. Raz nawet zobaczyłem
głowę kormorana. Jedna łyska położyła na liściu małż i ją zjadła jak ze
stołu. Wtedy podpłynęła młoda i zaczęła głośno krzyczeć, że też chce trochę. Ta
większa jednak ją przegoniła.
Jak już wszyscy przypłynęli do portu, to mogłem z bliska
obserwować jeszcze jedną łyskę, która między żaglówkami próbowała robić
gniazdo. Były z nią cztery młode. Łyska ma najfajniejsze oczy, takie całe
czerwone.
fot. Miłosz, na przywitanie mewa śmieszka
fot. Miłosz, kormoran
fot. Miłosz, perkoz dwuczuby
fot. Miłosz, łyska w sprincie
fot. Miłosz, łyska i małż na stole (trochę rozmyte, ale o dokumentację chodzi)
fot. Miłosz, łyski w porcie (stara i młoda)
fot. Hubert, teraz widać kto pracuje...
fot. Miłosz (obsługa aparatu) i Hubert, z drona...
H: Pomoc dla siostrzenic (i dwóch pozostałych załóg) jest zatem naturalnie
wpisana w naszą ideę, bo pasjonatów
trzeba wspierać, o czym już wielokrotnie pisałem.
Zawsze się wzruszam jak grają nasz hymn podczas uroczystości
sportowych. Tak już mam jako widz. Jednak słyszałem wielokrotnie od Wojtka
Kowalewskiego (reprezentanta naszej piłkarskiej kadry narodowej jeszcze za Leo Beenhakkera), że
koszulka z orłem na piersi daje wielkie i nieopisane wzruszenia… temu, kto ma szansę
taką koszulkę przywdziać... To się pamięta przez całe życie. Tak mówi Wojtek i wie co mówi.
Dlatego właśnie zrobiliśmy dokumentację treningu żeglarskiego. Dlatego
piszemy o potrzebie wsparcia finansowego tak szczytnej idei. Dajmy tym młodym ludziom szansę na realizację
kolejnego marzenia. Niech reprezentują nasz kraj i poczują się wielkimi reprezentantami
także naszych marzeń. Tak mało im już brakuje (KLIKNIJ I ZOBACZ NA "POLAK POTRAFI")
fot.Hubert, tak się płynie po marzenia, a Węgry na horyzoncie. Pomagamy!
Dzieki za super zdjecia i wpis!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Julka