H: Czatowanie na obiekt godny sfotografowania
nie jest takie łatwe, a już na pewno nie jest wygodne… chyba, że… leży się w
hamaku. Czasem tak jest, że człowiek czeka długo i (prawie) nic z tego czekania
nie wynika. A czasem jedzie sobie na wycieczkę rowerową i w sercu Suwalskiego
Parku Krajobrazowego spotyka bielika. Trochę tego "podglądania" nam się uzbierało... dlatego dziś "wynurzenia" z kilku ostatnich akcji.
fot. Miłosz, dziś przed świtem taki
Duch Lasu "maznął" nam się przed obiektywem. Onegdaj Staszek Woś powiedział mi, że czasem takie "przypadkowe niedoskonałości" da się zaakceptować. Ducha Lasu akceptuję... z jego rozmazaniem i szumami.
H: Dziś przed 5.00 udało nam się
spotkać chmarę łań z biegającym wokół bykiem. Ewidentnie rykowisko się zbliża.
Byk biegał (przez co w tym półmroku nie dał się ładnie sfotografować), bo
odganiał młodsze jelenie. A te biedne chłystki chyba jeszcze nie
do końca wiedziały co się dzieje, bo raczej z takim porożem stawać w konkury
trudno. Chciały pewnie być ze stadem, ale natura ma swoje prawa. Może ich czas też kiedyś nadejdzie...
fot. Hubert, chmara nie mniej rozmazana...
fot. Hubert, byk... prawie jak z komórki (co zrobić... pokazać poglądowo)
H: Chmara zeszła do lasu za
szybko, bo coś ją spłoszyło. Nie była to paniczna ucieczka, ale raczej szybkie
zejście. Siedzieliśmy sobie z Miłoszem w krzakach i w odległości około 40
metrów patrzyliśmy jak stado znika w lesie. Zdjęcia jakie są… każdy widzi, ale
nie dało się inaczej. Na szczęście bardzo blisko od nas przechodziły (i przynajmniej
na chwilę się zatrzymały) dwa młode jelenie. Niby odganiane, ale wciąż w
pobliżu stada.
fot. Hubert, taki chłystek podpatruje 20 metrów od nas...
fot. Miłosz, taki też...
H: Wracaliśmy zatem niezbyt zadowoleni, bo i światła brakowało zdecydowanie... Na szczęście po wschodzie przynajmniej inne stwory nam zapozowały. Najpierw sarna z młodym, a kilkaset metrów dalej "śpiewający" kozioł...
Okazało się też, że nie tylko nam dziś nie wyszło, bo spotkaliśmy na trasie znajomego fotografika Marka, który po wschodzie słońca z braku jeleni nad wiewiórkami się "pastwił" (co można podejrzeć na jego blogu - www.giersa.pl , a warto tam często zaglądać, bo chłopak po nocach nie śpi, żeby Wam zdjęcia pokazać).
fot. Hubert, koza z młodym
fot. Hubert, kozioł śpiewający...
H: Czasem czatowania nie trzeba,
a zdjęcie jakieś uda się zrobić niemal w biegu.
Kilka dni temu jeździliśmy rowerami
po SPK i przypadkiem gdzieś w dolinie
Szeszupy (za Wodziłkami) na słupku dostrzegliśmy przerośniętego myszołowa, który... okazał
się bielikiem. Udało mi się nawet do
niego podejść przez krzaki. Chyba tak blisko bielika nie byłem w życiu (ogniskowa 200 przy pełnej klatce)... Czujny jednak był i dostojnie czmychnął...
fot. Hubert, bielik... wersja "kołkowa"
fot. Hubert, jednak nie poczekał...
H: Kilka zdjęć z tej wycieczki po SPK jeszcze zrobiliśmy... ale raczej już bez (bardzo) dzikich stworzeń...
fot. Hubert, jaszczur
fot. Hubert, chyba już ostatni bocian na Suwalszczyźnie... kilka dni temu
fot. Hubert, zmiennie było... padająco czasem
fot. Hubert, przyczajony w owsie...
fot. Hubert, kiedyś chciałem fotografować ptaki, ale były za szybkie (wciąż są) i dlatego wymyśliłem taki cykl (doceniony nawet przez Wiktora Wołkowa): Aves peregrinae (ptaki przelotne)... i to zdjęcie by pasowało...
fot. Hubert, i jeszcze klasyk SPK z Cisową w tle... nie mogłem siępowstrzymać
H: Ostatnio czatujemy z Miłoszem
w hamakach Tak trochę jak nasz znajomy z Nowego Targu... a właściwie z FB (specjalista od sów, ale nie tylko) - Daniel Urbaniak.
Bardzo wygodne jest takie czatowanie, tylko przysnąć można.
Poszliśmy kilka dni temu z Miłoszem w pole. Plan był, żeby
zrobić zdjęcia żurawiom, które pod Suwałkami zaczynają się już zbierać. Byliśmy wcześniej z hamakami oczywiście. Po godzinie żurawie przyleciały, ale usiadły zbyt daleko… potem jeszcze
pojawiły się sarny... trochę bliżej. I spadł deszcz. Chwilowy na szczęście.
fot. Hubert, takie kokony na skraju pola
fot. Hubert, maskowanie niemal idealne. Zasadniczo Miłosza prawie nie widać...
fot. Hubert, przyleciały... razem z deszczowymi chmurami...
fot. Hubert, tak daleko siadły...
H: W tym polem kilkukrotnie latałem na paralotni… i niemal
zawsze spotykałem sarny, które nie przejmowały się tym moim burczeniem… Czemu o tym piszę?
Deszcz był raczej krótki i zachodzące słońce nasz jeszcze zaszczyciło, dlatego zasugerowałem Miłoszowi, żeby też
poburczał. Jeżeli ja nie zrobiłem wrażenia na tych stworach, to Miłosz swoim "burczydełkiem"
tym bardziej. Miałem rację... co widać na załączonym zdjęciu.
fot. Miłosz, taka perspektywa z czatowania w hamaku...
H: Czatowaliście kiedyś na zachód słońca? Nam się to zdarza ostatnio dość często (do tego rodzinnie), bo i wakacje się kończą.
Zatem zachód słońca będzie ostatnią historią obrazkową na dziś... a zachód sprzed kilku dni nad Wigrami.
fot. Agnieszka, takie czatowanie... a hamaki tylko dwa
fot. Agnieszka, takie przyłapanie
fot. Hubert, jakiś "On" łapał... a ja złapałem go.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz