niedziela, 21 stycznia 2018

O Bartoszu Stróżyńskim… co w piątek o Biegunach na naszym Biegunie prawił (czyli jak Was wykorzystałem)




H: Zostaliście wykorzystani. Wszyscy… bo chciałem zrealizować swoje (z definicji egoistyczne) marzenie… spotkania człowieka, który robi TAKIE zdjęcia podwodne. Bartosz Stróżyński, nasz gość,  to niezwykle barwna (i wielowymiarowa) postać, a dziedzin sztuki uprawianej mnóstwo. Nazwa jego strony autorskiej sugeruje z kim mamy do czynienia. Film, Muzyka, Fotografia (www.fimufo.pl), to obszary szczególnie mu bliskie. Warto podejrzeć co tam wyprawia… ale teraz opowiemy, co wyprawiał w Suwałkach. 

fot. Hubert, Spotkanie Bartosza z uczniami w ZST... mówił o bliskich spotkaniach z dzikimi zwierzętami... dystans, którego właściwie brak... widać na zdjęciu... (i tam i tu) 


H: Kiedy w radiowej Trójce „śledziłem uszami” projekt  Trzy Sztuki w Antarktyce (www.3sztuki.pl), to pojawiła się taka  nieśmiała myśl: dobrze byłoby spotkać pomysłodawcę tego zamieszania (a wciągnął do tego także Olafa Lubaszenko i Adama Nowaka z zespołu Raz, dwa , trzy) .  Wyszedłem z założenia, że w okolicy nikt nie wpadnie na to, żeby  zaprosić Bartosza, dlatego muszę zrobić to sam. Kombinowałem coś w formie telekonferencji, wirtualnego spotkania z młodzieżą w ZST, ale te wszystkie komunikatory w jakiś sposób zabijają autentyczność. Ale na szczęście, po kolejnej internetowej konwersacji, to Bartosz sam spytał, czy nie chcę zaprosić Trzech sztuk na Suwalszczyznę. Warto czasem atakować „idoli fotograficznych”. 

fot. Hubert, ciągle w ZST
 


H: Fotografia podwodna jest bardzo trudną sztuką. Chyba nawet trudniejszą niż fotografia z powietrza. Wiem, bo czasem podejmuję próby dokumentowania przestrzeni spod wody i z powietrza. Czyli mam porównanie. 
Twórczość Bartosza obserwuję i podziwiam od kilku lat, a wspominany już projekty Trzy Sztuki, zaangażowałem się nawet emocjonalnie (czego dowodem może być nasz historyczny wpis    „O Biegunach, czyli o zamarzających Wigrach, Jacku Pałkiewiczu, Biegnącym Wilku, Bartoszu Stróżyńskim… i kilku innych wciąż gnających przed siebie”). Wziąłem też udział w dosłownym wspieraniu projektu na platformie finansowania społecznościowego.  Z prostej przyczyny.  Zdjęcia Bartosza mnie wzruszają. Są one dla mnie dowodem, że piękno świata podwodnego jest naprawdę blisko… a w przypadku Bartosza, to stwierdzenie ma też bardziej dosłowny wymiar z racji używanego obiektywu. Ogniskowa 14 milimetrów sprawia, że fotografujący musi maksymalnie skracać dystans do natury (mniej niż 25 centymetrów). Taką filozofię fotograficzną nasz gość wyznaje i konsekwentnie stosuje. Każdy, kto obcuje z przyrodą ma świadomość, że tak bliski kontakt z dzikim stworzeniem już z założenia jest niemożliwy, niebezpieczny nawet (zgodnie z negowanymi podczas spotkania stereotypami). Bo jak podejść do wilka i go pogłaskać. A Bartosz głaskał… krokodyla nilowego. 

fot. Hubert, takie głaskanie krokodyla... 
 

M: Pan Bartosz korzysta pod wodą z obiektywu 14 mm i portu kopułowego, przez co nawet gdy lamparty morskie dotykały obiektywu, to wydawało się, że są one trochę oddalone. Tak naprawdę były bliżej niż mam teraz do monitora. Ja zazwyczaj fotografuję zwierzęta teleobiektywem, bo podejście blisko jest niemożliwe. Raz tylko jak nurkowałem nocą w Mulicznym, to dotknąłem rybę, ale ona wtedy spała.  

H: Rano Bartosz pojawił się w  ZST na spotkaniu z naszą młodzieżą i opowiadał  o swoim „podwodnym zauroczeniu” w sali wypełnionej ponad stan (niektórzy musieli przyjść z własnymi krzesłami). Taki mam plan (mało oryginalny), żeby pokazywać, szczególnie tym młodym, jak inaczej można „spędzić” życie.  Bartosz zresztą fantastycznie wpisał się w ten mój zamysł i pokazał na swoim przykładzie do czego prowadzi determinacja i ciężka praca. Pokazał, że coś, co w teorii jest niemożliwe… jest możliwe. „Trzeba tylko wierzyć i  chcieć, a wszystko się spełni” wyśpiewywał onegdaj zespół Voo Voo, a jak się okazało mam z Bartoszem taki sam stosunek („uwielbiający”) do tej formacji.

fot. Hubert, krótki kurs pilotażu... nie uwzględnił zaniku sygnału z pilota (przed spotkaniem w PWSZ)
 

M: Na spotkaniu siedziałem na balkonie i obsługiwałem komputer, który musiał być podłączony do projektora. Dostałem wcześniej instrukcje i miałem przełączać filmy i prezentacje. Na początku wszystko było dobrze, ale później pilot do zmiany zdjęć przestał wysyłać sygnał, dlatego musiałem obserwować dokładnie, co robi pan Bartosz, słuchać co mówi i szybko reagować zmieniając kolejne slajdy. Na koniec spotkania pan Bartosz powiedział mi, że jestem pierwszym trzynastolatkiem, który umiał czytać w jego myślach i we właściwym momencie zmieniał zdjęcie.

fot. Miłosz, takie miejsce pracy na wysokościach...
 

fot. Hubert, startujemy, tym razem w PWSZ
 

H: Bezpośrednio po spotkaniu porozmawiałem sobie z kilkoma znajomymi osobami na temat prezentacji i okazało się, że wszyscy podkreślali pasję, która się przed nimi materializowała (w postaci Bartosza) hipnotyzując ich jako odbiorców. Interakcja, o której wielokrotnie wspominał autor zdjęć, objawiła się w auli PWSZ. 

fot. Hubert, a to już po prezentacji... w patio oglądamy wystawę Trzy Sztuki w Antarktyce 

fot. Hubert, była też okazja kupienia książki (bo to nie tylko album) "Podwodne zauroczenie"... (chyba nawet  jedna z ostanich okazji, bo nakład już wyczerpany)

fot. Hubert, a książki osobiście "naznaczone" przez autora nabierają zawsze dodatkowej mocy...


M: Spotkanie zmieniło moje poglądy na misie polarne i krokodyle. W każdym filmie jest tak, że wszystkie zwierzęta z wielkimi zębami od razu zabijają ludzi. Pan Bartosz jednak uświadomił mi, że one tak naprawdę boją się ludzi i  to my wzbudzamy największy strach. Te wszystkie wielkie zwierzęta, jak tylko zobaczą człowieka, szybko się odwracają i zaczynają uciekać, nawet pod wodą.

H: W sobotę rano, tuż przed wyjazdem,  zrobiliśmy jeszcze szybki wspólny wypad nad Czarną Hańczę… którą Bartosz chciał zobaczyć "na żywo". W sumie nie wiem czy był nad tą rzeką wcześniej (na pewno nurkował w jeziorze Hańcza - to akurat wiem), ale jak byliśmy na tatarskim obiedzie u  Emilki i Alika, to pokazałem Bartoszowi album Piotrka Malczewskiego o Czarnej Hańczy.  Jak się okazało Bartosz podglądał też moje "wytwory" podwodne z tych okolic.  Ciekawe, że porównał Czarną Hańczę… do brazylijskich rzek. Że kolor wody, przejrzystość i roślinność… Ciekawe… nawet Brazylię mamy na Suwalszczyźnie.

 fot. Hubert, portret odwrócony (ale autograf już nie)... a po drugiej stronie takie drapieżne "zęby" Czarnej Hańczy (zdjęcie zrobiłem w towarzystwie Bartosza)... może będą powroty nad naszą rzekę (?)

H: No i na koniec powiem, kogo wykorzystałem, żeby zrealizować swoje (egoistyczne) marzenie o spotkaniu Bartosza na suwalskiej ziemi.  

Pomysł miałem, ale bez wsparcia Alicji Sasin i całej Ekipy Biblioteki w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej… nie byłoby tego spotkania…

Pomysł miałem, było miejsce i Ekipa, ale bez wsparcia finansowego Mariusza Butkiewicza (właściciela firmy, która cały czas wspiera Sudawców - www.cels.pl )... nie byłoby tego spotkania…

Pomysł miałem, było miejsce, było wsparcie finansowe, ale bez Was… to wszystko byłoby bez sensu, bo dobrem (czytaj: Bartoszem Stróżyńskim) trzeba się mieć z kim dzielić. 

No i podzielone. Dzięki Wam wszystkim!

M: Prezentacja była bardzo ciekawa i byłem zafascynowany zdjęciami. Bardzo dziękuję autorowi, że pokazał mi i wielu ludziom z Suwałk piękno tych morskich zwierząt,  „czarnych charakterów”, które tylko w filmach są tak przedstawiane, żeby przyciągać więcej widzów. Pan Bartosz udowodnił, że można nurkować bezpiecznie z tymi zwierzętami. Zapomniałem tylko zapytać, czy można nurkować z piraniami.

H: Bartoszu… dziękuję za możliwość obcowania (choć przez chwilę) z Twoim światem… I zaprawdę powiadam… fascynujący (i Ty i Twój świat). Wnioski wyciągnięte...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz