niedziela, 19 sierpnia 2018

O tym, że Marycha kręci… i snuje różne historie (zimorodek złapany, a piekielnica odkryta!).

H: Dziś będą historyjki (z obrazkami), ale wszystkie dotyczą Marychy. Przyznam, że zauroczyliśmy się tą rzeką, która kręci i snuje (się).  Czasem jest trudno tam sobie płynąć, ale cały czas jest dziko i pięknie. Marychę można polubić.

fot. My... i Marycha
 

Historyjka I. Marycha.
H: Marycha jest bardziej dzika niż Czarna Hańcza. I nie tylko chodzi mi o otoczenie, ale i o ilość spływających turystów. Pusto i urokliwie. Tak lubię.

Najpierw płyniemy przez rezerwat (obszar ochrony  ścisłej) o nazwie „Marycha”, a potem granicznie. Lewy brzeg to już Litwa (dlatego często mijaliśmy słupy graniczne, których ponoć nie można fotografować… takie strategicznie ważne są). 
Sporo przeszkód na trasie, a bo i zwalony niejeden pień się trafi (najgorsze są te ukryte pod wodą) i trzeba mijać… a czasem nawet przenieść. A jak różne są oblicza Marychy zobaczyć można na załączonych obrazkach.

 fot. Agnieszka

 fot. Agnieszka
  

fot. Hubert, na pokładzie...
 
 
fot.  Agnieszka (kanu i kajak, to produkcja Szymona z www.kayakzone.pl


fot. Agnieszka

fot. Agnieszka

fot. Agnieszka

fot.Agnieszka
 

fot. Agnieszka
 

fot. Agnieszka, Miłosz na wstecznym sobie podróżował...

fot. Agnieszka przenieść należy. Inaczej się nie da.

fot. Hubert, czasem takie pokonywanie przeszkód...
 

fot. Hubert, i tak...


fot. Agnieszka

fot. Agnieszka

fot. Agnieszka

fot. Agnieszka, i takie korytarze

fot. Agnieszka

fot. Agnieszka, czasem trochę cięli... niby droga wolna, ale zobaczcie co pod wodą

fot. Hubert, kiedyś na Rospudzie drzewo wyrwało mi wiosło... teraz mam zawsze zapas (taki wątek techniczny)
 


Historyjka II. Piekielnica
H: Miłosz kilka lat temu, trochę przypadkiem, odkrył piekielnicę. Nie była notowana w Wigierskim Parku Narodowym  w żadnym opracowaniu i dlatego wyszła nam taka sensacja ichtiologiczna (zobacz tekst: sensacja z Czarnej Hańczy)
A wczoraj na jednym z postojów, ja zanurzyłem się w Marysze… i namierzyłem stado piekielnic. Radość mnie wielka dopadła…  bo piekielnica jest przecież wyznacznikiem czystości wód.  A tu kolejna 

fot. Hubert, takie środowisko piekielnic w Marysze

fot. Hubert, pierwsza piekielnica już pomyka...
 

fot. Hubert, takie piekielnice maryszańskie
  

fot. Hubert, a okoń też bywa 

H: Co ciekawe... jak potwierdzaliśmy stanowisko piekielnicy w Czarnej Hańczy, to na tej wyprawie jedliśmy pierogi z jagodami od pani Teresy Biziewskiej z Wigier (co można zobaczyć w przytaczanym opisie historycznym)... A wczoraj (bo to przecież po drodze) także mieliśmy porcję pierogów... przypadek?

fot. Hubert, a na postoju pierogi z jagodami od pani Teresy (z Wigier)... chyba to one przyciągają piekielnice.



Historyjka III. Zimorodek
H: Zawsze chcemy na trasie spływu zobaczyć zimorodka. Czasem się udaje w locie, gdzieś daleko. Ale Marycha była wczoraj wyjątkowo dla nas łaskawa… i jeden taki z rybą w dziobie pozował nam dość długo. Taka akcja na Marysze.

 fot. Miłosz

fot. Miłosz

fot. Hubert,  a na pieńku...

fot. Miłosz
 



Historyjka IV. Padalec
Kiedy mocno kluczyliśmy żeby wyminąć kolejne powalone drzewo, Hania pokazała nam padalca, który wygrzewał się na tym mijanym pniu. No właśnie częściowo się wygrzewał… a częściowo się chłodził. Taka kombinacja

fot. Hubert 
 

fot. Agnieszka, padalec częściowo zanurzony
 


Zakończenie (technicznie o tym jak "spływamy")
Nie lubię być zależny, nie lubię być ograniczony czasowo, nie lubie prosić kogoś by mnie przechwycił na trasie. Dlatego opracowałem pewien system spływu rzeką, a Marycha (odcinek od Zelwy do Stanowiska) jest do tego wybitnie pasujący.
System jest prosty. Na naszą czteroosobową rodzinę mamy jedną kanadyjkę (akurat na trzy osoby) i kajak. Pakuję to na dach, a do bagażnika złożony rower. Jedziemy na miejsce zakończenia spływu  (w tym przypadku punkt czerpnia wody za Stanowiskiem).  W  lesie chowam rower i wracamy na początek spływu (w tym przypadku most w Zelwie). Zrzucamy sprzęt pływający, zamykamy samochód i w trasę. Potem  około pięciu  godzin spływu. Stanowisko.  Na rower i w 20 minut do Zelwy po samochód. Proste?  A takie dysproporcje czasowe niby tej samej trasy wynikają z tego, że  Marycha kręci. Nas też.

 fot. Agnieszka, taki klimat maryszy
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz