H: Dziś będą historyjki (z
obrazkami), ale wszystkie dotyczą Marychy. Przyznam, że zauroczyliśmy się tą
rzeką, która kręci i snuje (się). Czasem
jest trudno tam sobie płynąć, ale cały czas jest dziko i pięknie. Marychę można polubić.
fot. My... i Marycha
Historyjka I. Marycha.
H: Marycha jest bardziej dzika niż
Czarna Hańcza. I nie tylko chodzi mi o otoczenie, ale i o ilość spływających
turystów. Pusto i urokliwie. Tak lubię.
Najpierw płyniemy przez rezerwat
(obszar ochrony ścisłej) o nazwie „Marycha”,
a potem granicznie. Lewy brzeg to już Litwa (dlatego często mijaliśmy słupy
graniczne, których ponoć nie można fotografować… takie strategicznie ważne są).
Sporo przeszkód na trasie, a bo i zwalony niejeden pień się trafi (najgorsze są te
ukryte pod wodą) i trzeba mijać… a czasem nawet przenieść. A jak różne są oblicza Marychy zobaczyć można na załączonych obrazkach.
fot. Agnieszka
fot. Agnieszka
fot. Hubert, na pokładzie...
fot. Agnieszka
fot. Agnieszka
fot.Agnieszka
fot. Agnieszka
fot. Agnieszka, Miłosz na wstecznym sobie podróżował...
fot. Agnieszka przenieść należy. Inaczej się nie da.
fot. Hubert, czasem takie pokonywanie przeszkód...
fot. Hubert, i tak...
fot. Agnieszka
fot. Agnieszka
fot. Agnieszka
fot. Agnieszka, i takie korytarze
fot. Agnieszka
fot. Agnieszka, czasem trochę cięli... niby droga wolna, ale zobaczcie co pod wodą
fot. Hubert, kiedyś na Rospudzie drzewo wyrwało mi wiosło... teraz mam zawsze zapas (taki wątek techniczny)
Historyjka II. Piekielnica
H: Miłosz kilka lat temu, trochę przypadkiem,
odkrył piekielnicę. Nie była notowana w Wigierskim Parku Narodowym w żadnym opracowaniu i dlatego wyszła nam
taka sensacja ichtiologiczna (zobacz tekst: sensacja z Czarnej Hańczy)
A wczoraj na jednym z postojów, ja
zanurzyłem się w Marysze… i namierzyłem stado piekielnic. Radość mnie wielka
dopadła… bo piekielnica jest przecież
wyznacznikiem czystości wód. A tu
kolejna
fot. Hubert, takie środowisko piekielnic w Marysze
fot. Hubert, pierwsza piekielnica już pomyka...
fot. Hubert, takie piekielnice maryszańskie
fot. Hubert, a okoń też bywa
H: Co ciekawe... jak potwierdzaliśmy stanowisko piekielnicy w Czarnej Hańczy, to na tej wyprawie jedliśmy pierogi z jagodami od pani Teresy Biziewskiej z Wigier (co można zobaczyć w przytaczanym opisie historycznym)... A wczoraj (bo to przecież po drodze) także mieliśmy porcję pierogów... przypadek?
fot. Hubert, a na postoju pierogi z jagodami od pani Teresy (z Wigier)... chyba to one przyciągają piekielnice.
Historyjka III. Zimorodek
H: Zawsze chcemy na trasie spływu
zobaczyć zimorodka. Czasem się udaje w locie, gdzieś daleko. Ale Marycha była
wczoraj wyjątkowo dla nas łaskawa… i jeden taki z rybą w dziobie pozował nam
dość długo. Taka akcja na Marysze.
fot. Miłosz
fot. Miłosz
fot. Hubert, a na pieńku...
fot. Miłosz
Historyjka IV. Padalec
Kiedy mocno kluczyliśmy żeby
wyminąć kolejne powalone drzewo, Hania pokazała nam padalca, który wygrzewał się
na tym mijanym pniu. No właśnie częściowo się wygrzewał… a częściowo się chłodził.
Taka kombinacja
fot. Hubert
fot. Agnieszka, padalec częściowo zanurzony
Zakończenie (technicznie o tym jak "spływamy")
Nie lubię być zależny, nie lubię
być ograniczony czasowo, nie lubie prosić kogoś by
mnie przechwycił na trasie. Dlatego opracowałem pewien system spływu rzeką, a
Marycha (odcinek od Zelwy do Stanowiska) jest do tego wybitnie pasujący.
System jest prosty. Na naszą
czteroosobową rodzinę mamy jedną kanadyjkę (akurat na trzy osoby) i kajak.
Pakuję to na dach, a do bagażnika złożony rower. Jedziemy na miejsce
zakończenia spływu (w tym przypadku
punkt czerpnia wody za Stanowiskiem).
W lesie chowam rower i wracamy na
początek spływu (w tym przypadku most w Zelwie). Zrzucamy sprzęt pływający, zamykamy
samochód i w trasę. Potem około
pięciu godzin spływu. Stanowisko. Na rower i w 20 minut do Zelwy po samochód. Proste? A takie dysproporcje czasowe niby tej samej
trasy wynikają z tego, że Marycha kręci.
Nas też.
fot. Agnieszka, taki klimat maryszy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz